UmiĹscy
http://apologetyka.katoli...=878&Itemid=111
Po przeczytaniu zapraszam do dyskusji
Odnisosę się do jednego fragmentu, w kórym autor przywołuje do tablicy braci odłączonych:
Można by się spodziewać, że członkowie społeczności ewangelikalnych będą kształtować swoją tożsamość przez odwołanie się do tradycji protestanckiej. Okazuje się jednak, że znacznie częściej budują ją jedynie na bazie negacji Kościoła katolickiego.
Nie bardzo wiem, co autor ma na myśli pisząc o tradycji protestanckiej, zapewne ma jakąś koncepcję tej tradycji. Generalnie jednak protestanci odżegnują się od tradycji, a swoją tożsamość starają się budować wyłącznie na Piśmie Świetym. Z własnego doświadczenia wiem, że rozmowa z katolikiem (zwłaszcza świadomym swojej wiary) nie dotyczy tego, co do czego obaj/oboje się zgadzamy, ale rozmówcy są zainteresowani poznaniem odmiennego punktu widzenia. A więc próbujemy wyjaśnić sobie różnice, czyli to co powoduje kontrowersje. Stąd może powstać wrażenie "negacji Kościoła katolickiego". Równie uprawnione - w odniesieniu rozmów katolików z protestantami, które zakończyły się przyłączeniem tych ostatnich do Kościoła katolickiego - jest stwierdzenie, że katolicy bazowali na negacji Kościoła protestanckiego.
Nawiasem mówiąc, jeżeli zdarzało mi się rozmawiać z katolikiem, który kochał Pana Boga, swój Kościół, wzrastał w Chrystusie, żył moralnie i wiedział, czego Bóg od niego oczekuje, to nigdy nie próbowałem go odciagać od miejsca w którym był.
Nawiasem mówiąc, jeżeli zdarzało mi się rozmawiać z katolikiem, który kochał Pana Boga, swój Kościół, wzrastał w Chrystusie, żył moralnie i wiedział, czego Bóg od niego oczekuje, to nigdy nie próbowałem go odciagać od miejsca w którym był.
Otóż to!!! Zgadzam się w 100%, podobnie i ja bym postąpił. Nawet jeśli by ktoś chciał przejść to niech robi to sam ale beze mnie. Generalnie autorowi być może chodziło o tą część, która uprawia tzw. "przeciąganie". Podam przykład.
Ostatnio w naszej djecezji 3 księży związanych dość mocno z ruchem charyzmatycznym odeszło do zielonoświątkowców. Jeden z nich już uczy jak ewangelizować katolików przez przyjaźń. Pytma po co to? Przecież to dotyczy w większości przypadków zaangażowane osoby, które są świadome swojej wiary. Dla mnie to jest zwykła głupota i hamstwo. Prędziej czy później doprowadzi to tylko do wzajemnych animozji....
Podobne aluzje ale jeszcze gorsze czynił mój znajomy zielonoświątkowiec, były katolik. Jakoby w Kościele Katolickim była głoszona fałszywa ewangelia. Fakt, może trochę emocje go poniosły, to dobry człowiek ale chyba gdzieś o to chodzi. Często ci, którzy byli katolikami a później odeszli popadają w jakiś rodzaj fundamentalizmu. Wcześniej o tym tylko czytałęm, teraz trochę już wiem z własnego doświadczenia. Tylko to nie dotyczy wszystkich a zapewne jakieś mniejszej grupy. Protestanci "od urodzenia" zazwyczaj takich problemów nie mają.
Mam pytanie: a jesśli osoba jest katolikiem takim letnim, to co wtedy prowadzisz ją do swojej wspólnoty???
Mam pytanie: a jesśli osoba jest katolikiem takim letnim, to co wtedy prowadzisz ją do swojej wspólnoty?
Na początek zastrzeżenie: każda rozmowa ewangelizacyjna jest inna, dlatego pełne udzielenie odpowiedzi na to pytanie jest tu niemożliwe, bo wymagałoby przeanalizowania poszczególnych przypadków. Dlatego proszę o powstrzymanie się od generalizujących ocen.
Letni katolicy są chyba najtrudniejsi, bo im po prostu nie zależy. Często w rozmowie nie zostawiają suchej nitki na KK, ale jak pojawia się temat ewangelizacji, to stają się bardziej papiescy niż papież. Można to odebrać to jako dwulicowość. Czasami są letni, dlatego że doznali prawdziwych bądź wyimaginowanych zranień w KK. W takiej sytuacji dobrze jest zachęcić do załatwienia tego w Boży sposób. Z jednej strony łatwiej przyjmują taką zachętę od brata odłączonego niż od nie odłączonego, z drugiej strony niechęć do KK może być tak zapiekła, że uniemożliwia zbliżenie się do Pana Boga. Uważam, że ralcja z Panem Bogiem ma w takiej sytuacji priorytet.
Generalnie staram się, by rozmowa przede wszystkim dotyczyła osobistej relacji z Panem Bogiem. Oczywiście wcześniej czy później nie da uniknąć pytania o wspólnotę. Wtedy zachęcam do aktywnego włączenia się w życie wspólnoty. Daję rozmówcy kilka adresów do zborów (relacje między różnymi zborami/Kościołami ewangelikalnymi można porównać do relacji pomiędzy różnymi zgromadzeniami zakonnymi w KK) oraz - jeżeli w mieście jest przyjazna nam Odnowa lub neokatechument - także do nich. Pamiętam, że tak robiłem w Toruniu, Raciborzu, Łodzi i chyba jeszcze w Zielonej Górze. Wiem, że inni współpracowali z Odnową w Koszalinie, Kaliszu i Kielcach.
Kiedy rozmowa schodzi na tematy doktrynalne, to - zapewnie podobnie jak Ty - mówię zgodnie ze swoim przekonaniem.
Co to znaczy "przyjazna nam" Odnowa? Taka, która nie kładzie większego nacisku na odłączony niż na brat, zaprasza na swoje spotkania, a nawet wspólnie prowadzi ewangelizację. Można z tego wysnuć wniosek, że im bardziej przyjazna Odnowa, tym więcej ludzi może trafić do niej z rozmów ewangelizacyjnych.
Twoja odpowiedź mnie nie dziwi aczkolwiek nie wiem czy to co sądzisz jest dobre. Problem polega na tym, że na pytanie co robić z inaczej wierzącym dotyczy w tym przypadku Ciebie, ogólnie bardziej nie katolików. Specyfika polskiej rzeczywistości: zdecydowana przewaga katolików nad innymi wyznaniami. Przywołąny przez Ciebie przykład ewangelizacji letnich jak to określiliśmy w odwrotnej konfiguracji ma miejsce zdecydowanie rzadziej. Powód: protestantów jest poprostu mało, a letnich można tylko spotkać jak już to w jakiś większych skupiskach, może w Bielsko Białej... Zazwyaczaj jak spotkam jakiegoś brata /!/ chrześcijanina to będzie to "przebudzony" zielonoświatkowiec. Takich znam i to nie jednego i jak powiedziałem Jezus jest centrum ich życia. Przecież ich nie będę nawracał, bo to osby już nawrócone.
Jak napisałem nie miałem nigdy styczności z osobami - protestantami, które mógłbym "przeciągnąć" na katolicyzm, stąd nawet nie próbowałem sobie odpowiadać na tak postawione pytanie. Ty przeciwnie! Czy to dobre, wyrywanie kogoś z Tradycji w której został wychowany? Jeszcze trzeba było by się zastanowić co to jest rozłam? Jak wiesz dla katolika Kościół ma bardzo ważne znaczenie, nie można od tak sobie o tym zapomnieć, byłoby to nie w porządku. Odejście od Kościoła jest dla nas grzechem ciężkim /tak zreszta jest napisanie w Pismie/ czy zastanawiałeś się nad tym?
Napisałeś o przyjaznej Odnowie, powiedzmy ekumenicznej stąd pytam co rozumiesz przez ekumenizm? Jak wygląda wspólna ewangelizacja?
Chetnie odpowiem na zadane pytania i dodam swoję refleksję, ale nie dam rady zrobić tego za jednym zamachem. Dzisiaj rozpoczynam od końca:
Odpowiedzi na dalsze pytania nastąpią, ale na razie mam urwanie głowy, więc proszę o cierpliwość.
Jasne, a więc czekam na twoje odpowiedźi. Ewentualnie poźniej znaczy napewno odnisoe sie do tego co napisałeś. W sumie już teraz bym coś napisał ale to znów pojawiły by się jakieś pytania, zatem "pozowlę" ci spokojnie odpowiedzieć...
mi to sie podoba ehehehe a nie iwem jak wam to prawda ze
Wiele osób z różnych katolickich grup Odnowy pod wpływem charyzmatyków, pochodzących z tzw. wolnych Kościołów lub zielonoświątkowców, opuściło Kościół katolicki. W połowie lat 90. słynne były rozłamy i odejścia całych grup katolickiej Odnowy.
Samotny, temat o rozłamach już istnieje i ten problem też został poruszony.
Wiele osób z różnych katolickich grup Odnowy pod wpływem charyzmatyków, pochodzących z tzw. wolnych Kościołów lub zielonoświątkowców
No ale charyzmaty o ile mi sie wydaje nie pochodza od ani wolnych kościołów ani od protestantów ...
mi to sie podoba ehehehe a nie iwem jak wam to prawda ze
Wiele osób z różnych katolickich grup Odnowy pod wpływem charyzmatyków, pochodzących z tzw. wolnych Kościołów lub zielonoświątkowców, opuściło Kościół katolicki. W połowie lat 90. słynne były rozłamy i odejścia całych grup katolickiej Odnowy.
Co ci się w tym podoba?
Wiele osób z różnych katolickich grup Odnowy pod wpływem charyzmatyków, pochodzących z tzw. wolnych Kościołów lub zielonoświątkowców, opuściło Kościół katolicki. W połowie lat 90. słynne były rozłamy i odejścia całych grup katolickiej Odnowy.
To smutne, moim zdaniem wina leży po stronie owych wiernycj, którzy nie jako na fali uniesienia emocjonalnego opuścili KRzK. Jak i pasterzy, którzy nie dostatecznie "działali" w tych grupach. Lecz nie do końca musi byćć to jedyny schemat odejścia. w Gdyni przed wielu laty, jeden z moich znajomych oazowiczów, z którym nie raz graliśmy na dniach Wspólnot Oazowych. Założył swój Kościół, i jest jego pastorem. Pomimo dobrej opieki kapłanów, nie dało się go utrzymać w ramach KRzK.
Po dość długiej przerwie przyszedł czas na odpowiedź na kolejne pytanie:
Po dość długiej przerwie przyszedł czas na odpowiedź na kolejne pytanie:
A myślałem, że olałeś. Pomyliłem się
Ważne chyba o jakiej tradycji (czy Tradycji) mówimy. Nie chodzi raczej o tradycję w znaczeniu potocznym (której nikt, a już najmniej Kościół Katolicki nie przypisuje specjalnego znaczenia) , ale o tradycję w znaczeniu teologicznym.
Piszę o tym, by uniknąć dyskusji sporów o tradycje ludowe ( w rodzaju łowickich lalek, zwyczajów ludowych i plemiennych bajań).
Innymi słowy, będziemy rozważać tę Tradycję, o której Słowo Boże mówi:
"Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu."
(2 Tes 2,15)
"Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przejęliście od nas."
(2 Tes 3,6)
(patrz też 1 Kor 11,2)
Natomiast nie zamierzam bronić tradycji ludzkich, zwłaszcza że Biblia nie wystawia im najlepszego świadectwa (Mt 15,2-6 ;Mk 7,3-13 ;Gal 1,14;Kol 2,8). Takiej tradycji nie będę bronić, więc proszę aby nie mylić jej z Tradycją, jaką Biblia poleca.
WIęcej na ten temat napisałem tu
http://analizy.biz/marek1962/solascriptura.htm