UmiĹscy
Przez najbliższe 28 dni będę czytać tę właśnie Ewangelię...
Dzisiaj czytam drugi rozdział. Okazuje się, że czasem człowiek czyta Pismo Święte i nagle doznaje swego rodzaju olśnienia. Niby znamy dany fragment, a nagle się okazuje, że odczytujemy go w zupełnie inny sposób.
Postanowiłam zatrzymać się nad postawą św.Józefa. On zawsze stoi w cieniu, można by powiedzieć. Zobaczcie, że św.Józef wraz z Maryją i Dzieciątkiem przemieszczają się kilkakrotnie, gdyż muszą uciekać. Myśląc po ludzku, sytuacja ta powinna spowodować w człowieku lęk, strach i różne negatywne uczucia. Tymczasem św.Józef, kiedy słyszy od Pana nakaz, by udał się w kolejne miejsce, robi to bez zastanowienia właściwie, robi to natychmiast. Nie zastanawia się, nie rozważa. Najpierw Anioł każe Józefowi wraz z rodziną udać się do Egiptu i pozostać tam "do odwołania". Tak też czyni: "On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda".
Dalej Józef idzie do Izraela i jest napisane: "On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela". "Więc" - to znaczy wstał natychmiast, jakby w odpowiedzi na wezwanie, nie zastanawiając się. Ale Józef dowiaduje się, że w Judei panuje syn Heroda i dlatego boi się tam iść. Nie jest jednak napisane, że rezygnuje z zamiaru pójścia tam, ale otrzymuje nakaz, by udał się w strony Galilei, więc idzie. Tylko raz jest napisane, że św.Józef się boi, ale to nie znaczy, że pomimo lęku decyduje się sprzeciwić woli Bożej. Wtedy tak jakby to Bóg dla odmiany odpowiada na jego lęk. Przedtem Józef na słowo Pana szedł tam, gdzie mu polecił, a teraz Bóg wyprzedza ewentualne wątpliwości.
Bardzo poruszyła mnie postawa Józefa, który pomimo tych wszystkich negatywnych okoliczności zachowuje spokój i jest posłuszny nakazowi Bożemu. Nie rozważa, ale czyni natychmiast to, co Pan Mu powie, w posłuszeństwie i zaufaniu. Nie zastanawia się, czy aby na pewno to jest dobre, czy może jednak Pan Bóg się pomylił itd.
[ Dodano: Sob 22 Lis, 2008 15:05 ]
ŁAdnie,że czytasz. Miło,że dzielisz się tym z nami.
Miło, że ktoś się odezwał i przerwał mój monolog.
Szkoda, że nikt nie podejmuje dyskusji w tym temacie
Czytając historię o św. Józefie (a konkretnie Twój opis), pomyślałam, że ten człowiek był b. głębokiej wiary. Bez sprzeciwu wykonywał to, co Bóg mu nakazał.
To piękna cecha posłuszeństwa. Myślę, że każdy, kto ma w sobie choć trochę przekory i chęci bycia "wolnym", rozumie, jak trudno zrezygnować z tych "przywilejów", nawet na rzecz Najwyższego.
Z drugiej strony, cudownie jest wypełniać wolę Pana i być świadkiem Jego cudów.
P.S. Aga, Twój pomysł z założeniem tego wątku jest doskonały.
Mnie, kiedy czytałam to, co napisała aga, też uderzyła sprawa św. Józefa.
Skąd on wiedzial,że to naprawdę anioł mu się śnił i że ta wola, którą ma wypełnić, to wola Pana? Że nie jest to podpowiedziane przez szatana?
I jeszcze jedno. Jak wielka musiała byc jego miłość do Maryi, ze zgodził się Ją wziąć, choć mu to zapewne odradzano?Że mimo być może śmiechow i wbrew ludziom, wbrew temu,ze oni pewno pukali się w czoło, kogo on bierze ( bo byla w ciąży), on postawił na swoim i w ten sposób wygrał?
Wiesz, Myszkunia, mam ten sam dylemat ... skąd św. Józef to wiedział.
I tak czytając Twego posta naraz mnie "oświeciło" (oczywiście nie mam pewności, że prawidłowo):
może to jest tak jak z "miłością od pierwszego wejrzenia". Kiedy zobaczy się TĄ osobę, poprostu się wie, że to TA jedyna. Może gdy czuje się TĄ prawdziwą Miłość Bożą, to się poprostu wie i już.
To niesamowite, ... pomyślałam przed chwilą, że "miłością od pierwszego wejrzenia" jest Tą Miłością pochodzącą od Boga.
To byłoby piękne, gdyby było prawdziwe .
Nie jest prawdziwe. ja sie po raz pierwszy naprawdę zakochałam ( nie licząc "miłostek" lat dziecinnych), a tu się źle dzieje. A ja WIEM,ze moja miłość jest prawdziwa. I co?
Coś mi tu nie pasuje w obydwu powyższych wypowiedziach
[ Dodano: Pią 28 Lis, 2008 15:05 ]
Chyba lepiej, żeby potopiły się świnie, których w dodatku nie uznawano za "pełnowartościowe" zwierzętata, jak owce, niż ludzie? Poza tym myślę, że może tak miało się stać, aby mogli za co Go wyganiać.
Bardzo lubię ten urywek na łodzi.
Myszkunia, a może jednak Pan wyznaczył dla Ciebie kogoś innego, bardziej wartościowego?
Czytając historię o św. Józefie (a konkretnie Twój opis), pomyślałam, że ten człowiek był b. głębokiej wiary. Bez sprzeciwu wykonywał to, co Bóg mu nakazał. Był człowiekiem "sprawiedliwym" to znaczy, że zachowywał Prawo Boże tak, jak zostało ono przez Boga podyktowane Mojżeszowi, bez żadnych naleciałości przewrotnych Izraelitów.
Ks.Marek, litania jest dobrą podpowiedzią, jakim człowiekiem był.
litania jest dobrą podpowiedzią, jakim człowiekiem był.
Jaka litania?
Rachel napisał/a:
litania jest dobrą podpowiedzią, jakim człowiekiem był.
Jaka litania?
Św.Józefa
Myszkunia, a może jednak Pan wyznaczył dla Ciebie kogoś innego, bardziej wartościowego?
Przyklad św. Józefa ci podpowiedzialł,że on to czuł i to było dobre, i przyniosło dobre owoce....i wspominałaś o "miłości od pierwszego wejrzenia"...
Ja swoją sytuację po prostu porównałam...
To twoje zdanie, które zacytowałam, przeczy Twoim wcześniejszym wnioskom...
Nie lubię Litanii
To twoje zdanie, które zacytowałam, przeczy Twoim wcześniejszym wnioskom...
Opierając się wyłącznie na moich wcześniejszych wpisach, masz rację. Jednak ja zastanawiała się trochę nad tą całą sytuacją, biorąc pod uwagę rzeczy, o których tu nie wspominałam wcześniej.
Gdy rozpatrujemy św.Józefa, to należy jednoznacznie stwierdzić, że on był napewno od dawna bardzo blisko Boga, t.j. był człowiekiem "sprawiedliwym" (słowa Ks.Marka). Dlatego zawsze podejmował sprawy, które były miłe Bogu, tzn. zgodnie z Jego Wolą.
A czy my tacy jesteśmy? ... Ja napewno nie. Ty musisz sama sobie na to pytanie odpowiedzieć.
... Jeśli nie, to jest pewne prawdopodobieństwo, że niekiedy nasze "wrażenia" (np. miłość od pierwszego wejrzenia) i chęci nie są tożsame z Boskimi. Wtedy, po jakimś czasie, niestety, ale pomimo najszczerszych naszych chęci i wysiłków, sprawa upada (w przypadku miłości jest to samo).
I właśnie do tego się odniosłam.
Jednak, gdy od samego początku czuwa nad czymś Duch Święty, to nawet pomimo pewnych przeszkód, sprawa rozwija się pomyślnie. Co ciekawe, im bardziej człowiek zgłębia tajniki wiary, przystępuje do sakramentów, każdą myśl, czynność, radość i smutek powierza Panu, tym łatwiej przychodzi mu rozpoznanie spraw, czy są one zgodne z Wolą Pana.
No widzisz, czyli u św. Józefa nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Był sprawiedliwy...mówisz... ale skąd wiedział,ze to to? ze to Boskie? Bo był sprawiedliwy?
skąd wiedzieć,że ktoś jest sprawiedliwy?Nie.To, co zostało napisane, zagmatwało sprawę jeszcze bardziej.Ja mysle,że on po prostu ufał swemu przeczuciu, ufał,ze robi dobrze, biorąc ciężarną za zonę...
W dzisiejszych czasach też by się z niego natrząsali, mówili,że źle robi, byli mu przeciwni...A on musiał sie im przeciwstawić...Księża by mu odradzali, rodzice by mu odradzali, Nie wiem tylkom, co by mówiła Maryja na to, może też by mu odradzała?
W moim przypadku było tak, że brałam i rozważałam różne aspekty, zanim pozwoliłam rozwijać się uczuciu.
a teraz klapa.
Jeśli ktoś mnie w tym przypadku oszukał, to na pewnio nie ja sama siebie. Oszukał mnie Bóg. I Duzh Święty, bo poprowadził w złe miejsce.
A ja wciąż mam przekonanie,ze ta osoba jest jedyną... i jak nie będzie jej, to nikt...I kolejnty nieszczęsliwy człowiek "wyprodukowany"...tym bardziej,że człoweik,który sobie nie poradzi bez oparcia, którego nie będzie miał...
Rozdział XV
Drugie rozmnożenie chleba:
Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: <Żal mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze.> (Mt 15, 32)
Chciałabym powiedzieć tutaj o naszej wierności na modlitwie i relacji z Jezusem. Naszemu Panu żal jest człowieka, który jest Jego spragniony. Ten głód to jest głód duchowy, który może Jezus zaspokoić. Wierność to jest trwanie ze swoim głodem przy Jezusie pomimo tego, że człowiek Go nie "czuje". Ale Jezus chce zaspokoić ten głód człowieka i przychodzi w pewnym momencie ze swoją łaską, dając człowiekowi odczuć Jego bliską obecność. Daje się "czuć" na modlitwie, niejako "karmi" swoją obecnością. Nie chce, by człowiek zasłabł w drodze, by się zniechęcił albo co gorsza - stał w miejscu. Bóg na pewno chce, by człowiek duchowo wzrastał, by postępował naprzód i dlatego obdarza swoimi łaskami. Te duchowe "pokarmy" to energia do życia duchowego.
[i]Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów (Mt 15, 37)
Jezus karmi człowieka do syta, całkowicie wypełnia duchowy głód w sercu człowieka, ale daje także "zapas" na dalszą drogę. To energia na czas, kiedy człowiek nie będzie czuł obecności Bożej, gdy będzie mu trudno, gdy opuszczą siły i ogarnie zniechęcenie. Jezus daje taką obfitość, że w danym momencie człowiek nie może jej "strawić" i zostawia sobie na później. "Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie (...)(Mt 13, 12)
on po prostu ufał swemu przeczuciu, ufał,ze robi dobrze, biorąc ciężarną za zonę... Lepiej bym tego nie ujęła . Miłość Boska opiera się na zaufaniu, czyli, że Józef darzył Marię właśnie Tą Miłością. Jest piękny Hymn o Miłości Pawła Apostoła, gdzie znajdziemy Jej opis.
Co do "odradzania" w dzisiejszych czasach-myślę, że jednak księża pomogliby, natomiast co do Maryji, to jestem pewna, że niezmiennie stałaby przy rozwiązaniu z przed 2000lat.
Pozostała część Twego postu stoi w sprzeczności z historią o Św. Józefie i nie tylko. Chodzi o budowanie Miłości na skale, czyli na Bogu, a nie na piasku, czyli podszeptach złego, który w bardzo przebiegły sposób potrafi podszyć się pod dobroć (czasem też "pod miłość od pierwszego wejrzenia")
Więcej napiszę, jednak myślę, że lepiej będzie, gdy poprosisz admina o wydzielenie wątku, bo przecież ten wątek jest o rozważaniu Ewangelii Św. Mateusza.
[ Dodano: Pią 05 Gru, 2008 02:00 ]
Nie trzeba wydzielać moim zdaniem. Ja tylko pokazałam dwie historie: jego (św. Józefa) i swoją.
Wyraziłam wątpliwość, skąd on wiedział, czy na pewno wiedział a moze zaryzykował po prostu i owoce ryzyka były dobre...
tak to chyba i w życiu bywa...
Rozdział XVI
Żądanie znaku.
"Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku (...)". Owo plemię to my, którzy nie zawsze jesteśmy wierni. Modlimy się na przykład wtedy, gdy mamy dobre samopoczucie, gdy Bóg daje odczuć swoją obecność. Nie można być chwiejnym w swoich poglądach. Mają one być stałe, niezależne od naszego samopoczucia. Jeśli człowiek trwa przy Bogu wówczas, gdy otrzymuje znaki, a odwraca się, żywi urazy to Pana, kiedy się ukrywa, gdy zsyła trudne łaski - to wtedy można mówić o przewrotności. Tymczasem Bóg jest niezmienny, Jego przykazania i znaki, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji ja się znajdę. Przewrotność i wiarołomność to zdrada, przejawiająca się w zmianie obrazu bożego i poglądów w zależności od wewnętrznego stanu i okoliczności. Bierne wyczekiwanie znaku to wystawianie Boga na próbę. Oczekiwanie, że człowiek będzie pracował nad swoim wnętrzem, będzie podejmował praktyki duchowe jedynie wtedy, gdy Bóg mu to ułatwi poprzez swoje znaki obecności.
[ Dodano: Sob 06 Gru, 2008 15:54 ]
Myszkunia, polecam ci książki o świętym Józefie są genialne i dużo wyjaśniają
Mnie Pan Jezus głównie interesuje
Mnie Pan Jezus głównie interesuje
Mnie też a odnośnie św. Józefa napisałam do Myszkuni dlatego.
Dziś rozważałam fragmenty z Mateusza i takie miałam myśli.
Mt 21,23-27
Idąc z Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba w sercu jest owa pewność, że to jest dobra droga. Tak jak wspomagał Izraela, umożliwiając odrodzenie kraju po każdym najeździe. Wszelkie najazdy były potrzebne, aby przypomnieli, Kto jest Bogiem. Aby zaniechali poszukiwać bożków. Nie jest łatwa wierność, jednak możliwa. W czasie Adwentu, Jan Chrzciciel, Maryja, uczą nas, co to znaczy być wiernym, uczą nas wierności. A Jezus, poprzez dzisiejszą Ewangelię wyjaśnia nam, że nie otrzymamy na wszystkie pytania odpowiedzi, gdyż nie jesteśmy na nie gotowi, gdyż one nie są nam potrzebne ku wzrostowi, albo wynikają tylko z naszej ciekawości. Jezus teraz nas przygotowuje abyśmy potrafili od nowa uczyć się przyjmować Go. O co proszę Jezusa? Czy odpowiadam na Jego natchnienia? Czy potrafię milczeć przed Nim?
Mt 21,28-32
Większa radość w niebie z tego, kto się nawróci i szczerze szuka Boga. Oba czytania przedstawiają, sytuację nawróconego. W akcie nawrócenie jest potrzebna osoba Boga. Człowiek poprzez zrozumienie swego stanu, woła, aby Dobry Bóg przyszedł i pomógł, bo on sobie nie poradzi. I widzimy u proroka Sofoniasza, że Bóg pochyla się nad narodem i przez proroka mówi: „wtedy, bowiem przywrócę narodom wargi czyste, aby wszyscy wzywali imienia Pana”. Aby móc tego doświadczyć, potrzebna jest wiara. Jezus o tym mówi za pomocą przypowieści. Pobożność nie polega na mówieniu, ale na czynie. Drugi brat pomimo buntu, zrozumiał, że źle postąpił i naprawił wyrządzone zło poprzez wykonanie czynu i nie chełpiąc się tym. Osoba, która żyje według wskazać Bożych, nie musi tego rozgłaszać wszem i wobec, gdyż miłość, którą Bóg ją napełnia promieniuje i jej czyny mówią same za siebie. Jezu, Nauczycielu ucz nas trwania przed Tobą w cichości serca.
Mt 1,1-17
„Zbierzcie się i słuchajcie, synowie Jakuba, słuchaj Izraelu”, bo Pan przychodzi. W czasie Adwentu nie raz przypomina nam o tym Jan Chrzciciel, abyśmy prostowali drogi Panu. A co oznacz owe prostowanie ścieżek? Może, co roku się nad tym zastanawiam i co roku nic się nie zmienia. A każdy Adwent, ma przybliżyć nas do Boga. Podejmowane postanowienia powinny wypływać z naszego serca, jako świadectwo, że chcemy przemienić nasze serce, życie z tego powodu, że chcemy coraz mocniej kochać Boga. Nie podejmujemy postanowień, ze względu na rodziców, rodzeństwo itd., ale naszą główną motywacją powinno być pielęgnacja relacji z Bogiem, co zaowocuje dobrymi relacjami z bliskimi. Dlatego słuchaj, tego, co mówi do ciebie Bóg w czasie tegorocznego Adwentu. Aby ten czas nie został zmarnowany. Jak podchodzę do czasu Adwentu? Jaką mam motywację podczas podejmowania postanowień? Czy podejmuje postanowienia?
To jest delikatnie pomieszane z frag ze Starego Testamentu,bo rozważałam teksty które podają w kalednarzy Liturgicznym, ale podałam tylko frag Mateuszowe.
(...) Jezus, poprzez dzisiejszą Ewangelię wyjaśnia nam, że nie otrzymamy na wszystkie pytania odpowiedzi, gdyż nie jesteśmy na nie gotowi, gdyż one nie są nam potrzebne ku wzrostowi, albo wynikają tylko z naszej ciekawości.
Tak, Bóg nie daje człowiekowi poznać wszystkiego od razu, ponieważ byłby to szok. On nas powoli przygotowuje do okrycia kolejnej prawdy. Bóg prowadzi nas w taki sposób, by nie skrzywdzić, na tyle, na ile jesteśmy gotowi w danym momencie coś przyjąć. Tak też rozwój duchowy u każdego człowieka przebiega inaczej.