UmiĹscy
Wiem, że tak jak każdego, ale co powiedzieć na:
"Bo jak czytam Biblię to czytam o sobie:
Na swoim brzuchu będziesz chodził i proch będziesz jadł przez wszystkie dni swego życia.
Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę
...uczyniłeś mnie słabym, dałeś mi ciało, pozwoliłeś mi kochać, ale zakazałeś spełnionej miłości"
Dlaczego tacy są?
Dlaczego nie mogą się spełnić w miłości?
Macie jakieś doświadczenia w rozmowach?
W rozmowach nie... ale troszkę homo się interesowałam i z tego co wiem, to
Simona LeVaya, ogłosił, że za zachowania homoseksualne odpowiedzialna jest grupa neuronów o nazwie INAH3 znajdująca się w podwzgórzu mózgowym. Po trzech latach powiedział: "Nie dowiodłem, że homoseksualizm jest uwarunkowany genetycznie ani nie znalazłem genetycznych przyczyn bycia gejem. Nie wykazałem, że geje są gejami od urodzenia".
Negatywnie zweryfikowana została także teza Johna M. Baileya i Richarda Pillarda głosząca istnienie genu odpowiedzialnego za zachowania homoseksualne. Okazało się, że czynnik genetyczny nie może determinować zachowań seksualnych, co potwierdziły badania nad wieloma parami bliźniąt jednojajowych. Chociaż posiadały one identyczny zestaw genów, to jednak niektóre z nich różniły się orientacją seksualną. Pod wpływem tej krytyki jeden ze wspomnianych naukowców John M. Bailey przyznał, że nie da się wyjaśnić zjawiska homoseksualizmu wśród bliźniąt inaczej niż przez wpływ otoczenia. no i w związku z tym...
Osoba o tego typu skłonnościach może próbować zmienić swoje seksualne preferencje. Holenderski psycholog prof. Gerard van der Aardweg, który pomógł kilkuset osobom o tego rodzaju skłonnościach, podkreśla, że udana terapia oznacza osiągnięcie stałej dyspozycji do zawarcia trwałego związku heteroseksualnego. Chociaż on sam prowadzi świecką terapię, zauważa, że najlepsze osiągnięcia mają ośrodki wprowadzające do swej praktyki elementy religijne - jest to zresztą prawidłowość widoczna również przy pomaganiu osobom uzależnionym od narkotyków czy alkoholu, po prostu uruchomione zostają głębsze pokłady motywacji.
No a KK mówi chyba tak:
Katechizm Kościoła Katolickiego pochodzi do kwestii osób homoseksualnychz z rozwagą. Badając ten dokument można stwierdzić, iż Kościół jest otwarty na wszelką prawdę o przyczynach homoseksualizmu. Kościół nie rości sobie prawa do arbitralnego orzekania o homoseksualizmie w kontekście psychiki czy też biologii człowieka. Niezwykle ważny jest fakt, że Kościół dostrzega, iż homoseksualizm nie jest sprawą wyboru osoby, a także że często stanowi bardzo trudne doświadczenie. Kościół ocenia moralnie czyny homoseksualne, a nie osóby o tych skłonnościach. Odwołuje się w tych ocenach do prawa naturalnego, prawdy objawionej oraz tradycji. Osoby o skłonnościach homoseksualnych są traktowane przez Kościół jako pełnoprawni członkowie wspólnoty. Jednak zgody na praktyki homoseksualne nie ma.
Jestem w tematyce obeznany. Przeczytałem chyba wszytskie ksiązki dostępne w języku polskim. Stanowisko Kościoła też znam.
Ale jak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza do tego, by ktoś - nie z własnej winy (!!) miał takie skłonności?
Ma w tym jakiś cel?
[ Dodano: Nie 17 Lut, 2008 00:58 ]
Ale jak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza do tego, by ktoś - nie z własnej winy (!!) miał takie skłonności?
Ma w tym jakiś cel?
a po co w to Boga wpierniczać. To nie Bóg jest winny, za te skłonności. Jak wiesz to jest coś nabytego.
Cel? jedynie zachartowania człowieka w walce o wyjście z tego.
Tak się składa że ja mam tego typu niewielkie doświadczenie zdarzyło mi się ewangelizować 2 lesbijki i jednego homoseksualistę. Są to tylko 3 osoby, a więc bardzo mało i nie jestem żadnym ekspertem w tej dziedzinie, nie przeczytałem żadnej specjalistycznej książki na ten temat, aczkolwiek posiadam całkim spory zasób wiedzy psychologicznej.
Teraz Ci napisze jak ja to robiłem, pisze robiłem, gdyż obecnie mam zbyt słabą wiarę i poza tym jestem schorowany i pewnie bym się do takich rzeczy nawet nie zabrał, chociaż nigdy nie wiadomo Bóg jest Mocny.
Na początek trzeba zacząć od siebie mieć relacje oblubieńczą z Jezusem modlić się w sposób charyzmatyczno-ekstatyczny od 3 do 5 godzin dziennie, posiadać charyzmat rozeznawania duchów, charyzmat rozeznawania przyczyny ludzkich problemów. Jeśli to już masz to dalej wszystko jest bardzo proste.
A strategia jest taka:
Najpierw musisz się z taką osobą zaprzyjaźnić, ale ta przyjaźń musi być autentyczna musisz naprawdę szczerze tą osobę kochać, oczywiśćie jeśli masz oblubieńczą relację z Jezusem nie będziesz miał z tym żadnego problemu. Nie możesz mieć takiej intencji, że zaprzyjaźniasz się z nią z tego powodu żeby ją zewangelizować , bo ona to prędzej czy później wyczuje.
Proces zaprzyjaźniania może trwać od kilku tygodni do 3 lat w zależności od osoby.
Oczywiście żadnej krytyki homoseksualizmu, żadnej naukowej argumentacji. Homoseksualiści mają swoich naukowców, którzy zawsze znajdą wytłumaczanie dla tego zjawiska., żeby je usprawiedliwić. Gdy Ciebie zapyta jakie jest Twoje zdanie na ten ten temat to powiedz, że jesteś uczniem Jezusa i kochasz wszystkich ludzi.
Kiedy już się znacie i zaprzyjaźnicie to należy takiej osobie zaproponować modlitwe o uzdrowienie wspomnień, oczywiście nie w kontekście homoseksualizmu. Homoseksualiści jak wszyscy ludzie moją wiele zranień więc jest się o co modlić.
Ale nie jakieś rekolekcje , bo i tak nie pojedzie w 90% przypadków, ale musisz taką modlitwe zorganizować sam, np u tej osoby w domu lub w innym dla tej osoby miłym miejscu. Oczywiście nie w kościele bo taka osoba do kościoła raczej nie pójdzie, zresztą na tym etapie ewangelizacji o kościele nawet nie należy wspominać. Ja osobiście nie robiłem nigdy takiej modlitwy sam, ale jeśli osoba jednak się nie zgodzi na towarzyszenie to nie wiem, chyba trzeba czekać aż się zgodzi. Musisz mieć zaufanego wsółpracownika.
Wszystkie 3 osoby, które udało mi się zewangelizować miały głowny problem z rodzicami lub brakiem jednego z rodziców. Homoseksualizm był tylko grzechem wypływającym z tego korzenia. Tak że problemem nie jest homoseksualizm, i nie należy się nim zajmować. On sam zniknie jeśli zniką tamte zranienia. Czasem natychmiast po tej modlitwie tak jak było z tymi osobami.
Dalej po modlitwie lecimy z kerygmatem i prowadzimy osobę do wspólnoty i tu niestety jest największy problem. to znaczy dobra wspólnota, która zaakceptuje i zaopiekuje się takimi osobami.
Niestety żadna z tych osób nie odnalazła się we wspólnocie.
Obecnie mam wiadomości tylko o jednej z tych osób lesbijką już nie jest, ale za to cudzołoży równo hetero. Co ciekawe pomaga panom homoseksualistą, ale nie w wychodzeniu z homoseksualizmu, tylko w innych sprawach. Czy zatem ewangelizacja była skuteczna?
A wniosek z tej opiewiści taki że najważniejsza dla sukcesu ewangelizacji jest wspólnota.
Życzę powodzenia i bardzo się cieszę że chcesz to robić.
Ale jak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza do tego, by ktoś - nie z własnej winy (!!) miał takie skłonności?
Bóg to w ogóle dopuszcza wiele dziwnych rzeczy: holocaust, kiłę i rzeżączkę, in vitro i aborcję, kataklizmy, wojny, Hiroszimę i Nagasaki z bombą-atombą, zoofilię koprofilię i flatufilię oraz masakry na amerykańskich uniwersytetach
owszem, dopuszcza; i choć możemy tylko wierzyć, że temu przeciwdziała - mimo, że nie widzimy - to ja i tak nie tracę do Niego całej mej sympatii a dlaczego dopuszcza...? "niezbadane są wyroki Boskie"
Homoseksualizm był tylko grzechem wypływającym z tego korzenia. Tak że problemem nie jest homoseksualizm, i nie należy się nim zajmować. On sam zniknie jeśli zniką tamte zranienia.
Zgadzam się z tobą.
Zaważyłam, że niektórzy zaliczają siebie do grona homoseksualistów jeżeli tylko pożądają osobe tej samej płci . A przecież to może być przyczyna nieuporządkowania w sferze seksualnej.
Kwestia homoseksualizmu ma głębsze korzenia, jak napisałeś Talmid , są to zranienia, złe doświadczenia itd ,które można wyleczyć .. a jeżeli nie da się po ludzku do końca wyleczyć, to przynajmiej skorygować i naprwowadzić na odpowiedni tory.
Wydaje mi się, ze ważne też jest aby taka osoba nie wchodziła w związek z osobą tej samej płci, gdyż będzie się umacniać twierdzenie żę to jest normalne.
Moj jeden kolega, weszedł w związek i nie widzi problemu.
Moj jeden kolega, weszedł w związek i nie widzi problemu.
Typowe nie widzi problemu w homo ale być może ma jakieś inne problemy?
A czy próbowałaś z nim tak w Miłości Bożej porozmawiać?
A jeśli tak to podziel się z nami jeśli chcesz swoim doświadczeniem.
Witamina M najlepsze lekarstwo na homo.
Talmid, obecnie ledwie go widzę. I teraz jest tylko "cześć " i nic więcej.
Mogę się jedynie za niego modlić oraz za jego partnera.
Podzielić się mogę się tym, że raczej trafiam na tych co podjeli terapię, i wierzą w Boga.
Tylko jeden trwa w związku.
Uważa, że ciągłe wypominanie, przypominanie że są homoseksualistami jest raczej katorgą aniżeli czymś zbawczym. I tak czują się raczej naznaczeni [chodzi o tym co uważają to za chorobę .. chyba od 1973 r psychologia nie uznaje tego za jednostkę chorobową ]
Bardzo istotne jest przygarnięcie z całym ich bagażem i udzielenia pomocy w ściągnięciu tego bagazu i odkrycia co tym bagażem jest.
Mniej gromów a więcej przygarnięcie. Wydaje mi się, ze tego brakuje.
Bo tak jest homoseksualizm jest zły, to grzech itd... a gdzie mowa o tym że ta osoba jest wartościowa, kochana pomimo swej przypadłości ?
Ale jak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza do tego, by ktoś - nie z własnej winy (!!) miał takie skłonności? A dlaczego Bóg dopuszcza istnienie zła? Dlaczego dopuszcza, by niewinni cierpieli?
a gdzie mowa o tym że ta osoba jest wartościowa, kochana pomimo swej przypadłości ?
Właśnie homo to bardzo wrażliwe osoby i wartościowe i nie ma się ich co bać, bo większość ludzi się boi i dlatego reaguje agresją i brakiem akceptacji.
a po co w to Boga wpierniczać
nie ja wpierniczam:>
Każde cierpienie zawsze kręci się wokół teocycei...
Mówiłem mu mniej wiecej to, co zaproponowałaś, i wtedy pojawia się - ale dlaczego Bóg nie dopuścił, żebyś to ty był gejem i sie hartowł, tylko ja, taki słaby?
[i pojawia się to typowe dla neurotyków użalanie nad sobą - mówie mu wtedy jaką naturę m atakie myślenie, on zresztą dobrze o tym wie, bo studiuje psychologie - i wtedy właśnie znowu pojwia sie wybuch: bo Twoim celem jest zmienienie mnie! Ty uważasz że ja jestem chory i nienormalny!...]
Mówiłem mu mniej wiecej to, co zaproponowałaś, i wtedy pojawia się - ale dlaczego Bóg nie dopuścił, żebyś to ty był gejem i sie hartowł, tylko ja, taki słaby?
[i pojawia się to typowe dla neurotyków użalanie nad sobą - mówie mu wtedy jaką naturę m atakie myślenie, on zresztą dobrze o tym wie, bo studiuje psychologie - i wtedy właśnie znowu pojwia sie wybuch: bo Twoim celem jest zmienienie mnie! Ty uważasz że ja jestem chory i nienormalny!...]
To raczej normalny, bunt.
Każdy kto doświadcza czegoś innego, trudnego zada pytanie : dlaczego ja, i dlaczego to jest tak trudne i nawet dlaczego ludzie patrzą na mnie jak na dziwoląga ?
Ale nie każdy zrzuci odpowiedzialność na Boga.
Sprawę utrudnia też to, że doznał wielu krzywd ze strony ludzi Kościoła;/
Ano właśnie tak jak mówiłem typowy przypadek. Zatem nie należy mówić nic o kościele tak jak pisałem bo to tylko zniechęci.
A jaki jest jego podstawowy problem?
A to jest Twój przyjaciel czy daleka osoba?
Argumentowanie przeciwko homoseksualizmowi tylko pogorszy sprawę.
To jest sprawa na poziomie emocji ewentualnie zniewolenie przez ducha homoseksualizmu, bo i tak może być.
Argumentowanie przeciwko homoseksualizmowi tylko pogorszy sprawę.
To będzie raczej odbierane jako atak, agresje.
Przyjaciel.
Trudno mi powiedzieć, co tu jest największym problemem.
Naprawdę doświadczył w życu wielu cierpień i zranień.
Widzę, jak bardzo brakowało mu takiego czystego przytulenia. I chyba tylko tyle mogę mu od siebie póki co dać. Czas, modlitwę.
Z wiarą, że Pan poprowadzi...
A czy zgodziłby się na modlitwe o uzdrowienie wspomnień?
A jakiego jest wyznania formalnie i tak naprawdę?
A czy zgodziłby się na modlitwe o uzdrowienie wspomnień?
dziś raczej nie. Ale pracuję nad tym:)
A jakiego jest wyznania formalnie i tak naprawdę?
katolik / uznający Boga, nawet osobowego, ale bezreligijnie.
Wiesz może zanim weźmiesz się za leczenie go z homoseksualizmu to odstaw to na bok i spróbuj przyprowadzić do Jezusa, do wiary. Jakoś tak sprytnie. Tak, żeby był jak najbliżej Boga. Potem sprobuj nakierować na to co Biblia mówi o Homo. A na końcu, że można to leczyć i spróbować namówić do leczenia, ale tez nie brać sie za to samemu tylko odesłać do specjalisty.
Wiesz może zanim weźmiesz się za leczenie go z homoseksualizmu
Ale ja nie mm zamiaru go z niczego leczyć!
spróbuj przyprowadzić do Jezusa, do wiary
To właśnie robię.
Tematu nie zatytuowałem "Jak leczyć" tylko "Jak ewangelizować"
nieania, a wskaż mi psychologa z poradni, który się tego podejmie ?
Szybciej ci może powiedziec, że nie leczymy bo to nie jest jednostka chrobowa. Więc w karte co wpiszą ? Jedynie jakies nerwica albo coś podobnego .
Tego podjemują się grupy np. w Lublinie jest "Odwaga", podawała stronkę w temacie o homoseksualiźmie . są terapie dla tych ludzi.
Jeszcze 3 lata temu bym Cię wyśmiał:>
niektórzy się śmieją, że wierzę w to, że Jezus jest Chrystusem, więc jestem przyzwyczajony
Pytasz jak ewangelizować. Zwyczajnie tak jak każdego innego człowieka.
Jeśli już to nie psychologa lecz psychiatrę.
psychiatra a po co psychiatra aby wyleczyć się z homo ? Psychiatra szybciej zapisze leki na depresje albo cos w tym rodzaju niż zastosuje terapię. Raczej od terepii jest psycholog.
nieania, a wskaż mi psychologa z poradni, który się tego podejmie ?
W którym mieście? ;>
Działa też ogólnopolska grupa Pascha - www.pascha.pl - która ma terapeutów w każdym większym mieście.
Sivis Amariama, pomijam grupy które zajmuja się tym problemem, bo wiem , ze takie są. Zwłaszcza wyspecjalizowani do wspomagania mężczyzn. Jeszcze nie słyszałam o grupie która wyspecjalizowała się odnosnie kobiet.
A chodzi mi o pierwszą lepszą poradnie gdzie jest psychoterapia.
Psychiatra również może poprowadzić psychoterapię. Może też z odpowiednim papierem odesłać do psychologa, który potrafi się tym zająć.
Jak wynika z dyskusji każdy kto zechce może otrzymać pomoc. Problem w tym, że nie chce i zdecydowana większość homo nawet nie pomyśli o tym żyby pójść do takiego ośrodka.
Dlatego jedynym ratunkiem dla tych ludzi jest ewangelizacja kerygmatyczno- charyzmatyczna.
A czy ktoś kiedyś próbował ewangelizacji na paradzie równości? Oczywiście nie w czasie, ale przed i po. Ja byłem jako obserwator 3 razy na paradzie równości w Warszawie i zauwżyłem tam jedynie panów i panie protestujących przeciw Unii Europejskiej czyli katolickich narodowców, odgrodzonych od parady kordonem policyjnym.
A tak apropo parady to można się od nich uczyć jak tego rodzaju demonstracje od strony technicznej robić. Zdecydowanie najlepsze demonstracje w Warszawie, a chodzę na większość z nich jako obserwator, więc wiem.
Na te parady przychodzą nie tylko homo, ale również jest zawsze wiele punków, rastamanów, zieloni, komuniści, antyklerykałowie, pacyfiści i inni.
Bardzo kolorowo i ładnie pod względem estetycznym.
Takiej demonstracji też towarzyszy ogromne zainteresowanie mediów chyba największe w Warszawie i to nie tylko tych profesjonalnych, ale również setek, fotoamatorów, którzy chcą ustrzelić fotkę życia, a ta parada do tego dobrze się nadaje. Ciekawi ludzie w ciekowych strojach, na tle wilokolorowych flag i transparentów. Cały internet jest później pełen takich fotek.
Niestety konkurencyjne marsz dla życia organizowany przez środowiska chrześcijańskie wyglądał bardzo mizernie, zaledwie jedna mała platforma i to jeszcze do tego protestancka..
A mnie się marzy taki marsz dla Jezusa w Warszawie z wielkimi platformami na tirach muzyką i dobrą wesołą, zabawą. I dlaczego czegoś takiego nie ma , przecież cały koszt tego to wynajęcie kilku lawet tirowych i sprzętu nagłaśniejącego to nie jest drogo. A to by było znakomite świadectwo również dla homo i całego tego środowiska, bo oni myślą że katolicy to tacy co siedzą w zakrystii smutni ponurzy i bez żadnej fantazji. Zresztą z porównania tego marszu i parady taki wniosek jest zupełnie naturalny.
A czy ktoś kiedyś próbował ewangelizacji na paradzie równości?
Na pewno jeśli w Krakowie bedzie parada, pójdę na nią w jakiejś kerygmatycznej koszulce z Biblią w kieszeni:)
Póki co nie miałem okazji.
Ale zostawiam ulotki w klubach dla gejów, na uczelniach, może zacznę wpadać na czaty jak znajdę czas?
Super życzę sukcesów.
Ano jeśli dobrze zobaczyłem datę na plakacie, to 29. kwietnia przez Kraków znów przejdzie parada.
Wybieram się poewangelizować - ktoś też planuje?
Wybieram się poewangelizować
Jak ewangelizować homoseksualistów?
...płomieniem z Sodomy
Na paradzie to raczej będzie ciężko.
Lepiej raczej po paradzie, bo przed to są wszyscy za bardzo podnieceni tym co ma nastąpić
A po, to im się znudzi już trochę i można spróbować.
Ale generalnie to nie jest dobry pomysł..
Jak się nad tym zastanawiam... To początkowo mi się ten Twój pomysł podobał, ale teraz tak sobie myślę, że może oni to odbiorą jako agresję w stosunku do nich.
Powiem Ci szczerze że jaz próbowałem kulturalnie zgadać po paradzie, ale jak się dowiedzieli, że jestem z KRK to musiałem ratować się ucieczką.
Fakt że byli pijani, a do tego jarali jeszcze zielsko.
No ale w sumie tacy właśnie najbardziej potrzebują Boga. To do takich zgadałem.
Ciężka sprawa... uważam, że ewangelizowanie tych świntuchów;p nic nie da, przeciwnie, wywoła to u nich większy bunt. Nie działąją psychologowie, nie podziała pismo święte, uważam, że tu tylko pomoże siekierka i klocek. Czym grzeszysz z tym na śmietnik. Prawo talionu i porządek.
Na paradzie to raczej będzie ciężko.
Lepiej raczej po paradzie, bo przed to są wszyscy za bardzo podnieceni tym co ma nastąpić
Spoko, wszystko przewidziane, mam plan
Ale generalnie to nie jest dobry pomysł..
Jak się nad tym zastanawiam... To początkowo mi się ten Twój pomysł podobał, ale teraz tak sobie myślę, że może oni to odbiorą jako agresję w stosunku do nich.
Przemyślałem wszystko, gadałem z ludźmi, ze znajomymi gejami też, będzie dobrze ;]
Daniela, cóż, jeszcze jestem idealistą
Ciężka sprawa... uważam, że ewangelizowanie tych świntuchów;p nic nie da, przeciwnie, wywoła to u nich większy bunt. Nie działąją psychologowie, nie podziała pismo święte, uważam, że tu tylko pomoże siekierka i klocek. Czym grzeszysz z tym na śmietnik. Prawo talionu i porządek.
trzeba przyznać, że to dość radykalna wypowiedź...
Witam Danielo Bóg kocha Ciebie , dzisiaj
uważam, że ewangelizowanie tych świntuchów;p nic nie da Proszę nie oceniaj ludzi, bo możesz ich tym bardzo skrzywdzić.
Talmid, czytasz w moich myślach
A ja się też zgadzam z Danielą: na parady idą rzeczywiście świntuchy, i to na dodatek takie, którym macha ich świński ogonek.
Nie cierpię mgły, ponieważ choruję na astmę i mnie dusi okrutnie, kiedy mgła spowija ziemię. Uważam, że rząd RP powinien coś z tym zrobić, by chronić moje dobra osobiste, w tym największe, jakim jest zdrowie i życie...
Zawsze jest napięcie pomiędzy:
"(...) głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.
Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli."/2 Tm 4,2-3/
a
"Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały."/Mt 7,6/
Pierwsze (tak wynika z kontekstu) zdaje się dotyczyć bardziej ludzi już wierzących, ale problem jest.
Wydaje mi się że Bóg daje porę i chwilę do ewangelizacji - i nie ma ścisłej reguły kiedy to robić a kiedy nie. Ewangelizacja na "nachalnego" nie jest dobrym pomysłem i jest antyskuteczna.
Spoko. Mam plan. Nie posądzać mnie o sekciarstwo, bardzo proszę
A ja się też zgadzam z Danielą: na parady idą rzeczywiście świntuchy
E tam, zwykli celnicy. Tylko w nieco lepszej sytuacji, jeśli chodzi o akceptację społeczeństwa. Na co zdrowemu lekarz...
cuda może zdziałac tylko choroba weneryczna, hiv itp.
no nie wiem...
Ostatnio dostało się nawet tygodnikowi "Forum", który odważył się przedrukować (za brytyjskim "The Spectator") artykuł o nowej obsesji homoseksualistów - chęci zarażenia się świadomie wirusem HIV. Jego autor, Matthew Laza, dotarł do niezwykłego środowiska: mężczyzn, którzy pragną zostać zarażeni wirusem HIV. Niewątpliwie jest to opis ludzi, których psychiatra uznałby za psychopatów, poszukujących adrenaliny w seksie, nie szanujących życia swojego ani cudzego i dążących jawnie do autodestrukcji. "Łowcy wirusa"
http://niechnaszobacza.qu...4.03.2003_a.htm
No właśnie.
Ktoś się chce przekonać na własne oczy, że to nie margines nawet w Polsce, niech poczyta gejowskie fora czy anonse...
.
.
.
geja rozpoznać bardzo łatwo:
a poza tym to wiecie...
ta plaga szerzy sie wszędzie...
.
.
.
A czy to: http://ekai.pl/bib.php/do...s_problema.html już było przywoływane?
[ Dodano: Sro 23 Kwi, 2008 16:53 ]
chyba nie. Ale oba czytałem i się zgadzam z treścią
A tam bierzecie się za homo niewiadomo , przekonajcie lepiej satanistów, co zdewastowali mi grób babki i muszę sprzątać .
A tak btw za cienkie bolki z Was, żeby dać radę istotką, które są przekonane, że mają racje i to ich styl życia jest normalny. Tu pomoże tylko psycholog. Każdy ufa tylko swojemu rozumkowi, zwłaszcza że jest coraz większe przyzwolenie społeczne na zboczenia
A tam bierzecie się za homo niewiadomo , przekonajcie lepiej satanistów, co zdewastowali mi grób babki i muszę sprzątać .
A tak btw za cienkie bolki z Was, żeby dać radę istotką, które są przekonane, że mają racje i to ich styl życia jest normalny. Tu pomoże tylko psycholog. Każdy ufa tylko swojemu rozumkowi, zwłaszcza że jest coraz większe przyzwolenie społeczne na zboczenia
Witaj,
A kto tu mówi o przekonywaniu. W procesie ewangelizacji przekonuje Duch Święty.
My możemy jedynie stworzyć atmosferę sprzyjającą otwarciu się ewangelizowanego na działanie Ducha. A tego raczej na paradzie się nie zrobi.
Wręcz przeciwnie tam jest atmosfera sprzyjająca otwarciu się na homoseksualizm.
Obaj macie racje - pomoc psychologa może być niezbędna, ale i Duch wiele może
przekonajcie lepiej satanistów, co zdewastowali mi grób babki i muszę sprzątać
do czego to doszło, żeby chrześcijanie musieli przekonywać satanistów, żeby nie niszczyli grobów krewnych BeLzEbUba... świat się poplątał
Do M. Ink: Wiesz co gorzej by było, jak by babcia wskrzesili, za pomocą jakiegoś czarnego kota, czy cóś . W porównaniu do tego, co zrobili a do tego co by nastąpiło po jej ożyciu to pikuś jest
.
.
BANER EWANGELIZACYJNY
http://www.odwaga.oaza.pl/publikacje.html
Znane to jest?
Znane to jest?
zależy...
Wszystkie (i więcej) są w mojej biblioteczce, krakowiakom udostępnię;]
[aczkolwiek mam sporo zastrzeżeń, ale może już sobie daruję]
[ Dodano: Czw 01 Maj, 2008 17:39 ]
Stolica Apostolska przypomniała, że normy zawarte w wydanej przed trzema laty instrukcji dotyczącej kandydatów do kapłaństwa z tendencjami homoseksualnymi mają charakter powszechny. Kard. Tarcisio Bertone wystosował zaaprobowany przez Ojca Świętego list do biskupów całego świata. Zawarte są w nim odpowiedzi na różne pytania dotyczące przyjmowania do seminariów czy dopuszczania do święceń homoseksualistów. Watykański sekretarz stanu zaznaczył, że postanowienia te należy stosować we wszystkich domach formacji do kapłaństwa, także znajdujących się w kompetencji Kongregacji dla Kościołów Wschodnich, Ewangelizacji Narodów czy Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Oznacza to, że również do seminariów zakonnych czy znajdujących się na terenach misyjnych nie można dopuszczać osób, które praktykują homoseksualizm, wykazują głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne lub wspierają tak zwaną „kulturę gejowską”.
Sivis napisał:
Ktoś się chce przekonać na własne oczy, że to nie margines nawet w Polsce, niech poczyta gejowskie fora czy anonse...
This is Sodom and Gomorrah. Co się porobiło z tym światem. Trzeba by iść przez cały świat z rózgą chyba i łubudu, bo słowa niewiele dają.
A tak na serio, to jak ewangelizować homoseksualistów ? Chyba tak samo jak ewangelizowano pogan, a obecnie tak jak ewangelizuje się ateistów. Poprostu trzeba im mówić podobnie jak Chrystus mówił kobiecie cudzołożnej : Bóg Cię nie potępia bracie, idź a od tej pory już nie grzesz... Czyli tym osobom potrzeba przede wszystkim najpierw spowiednika, a następnie psychologa + terapia grupowa. Te osoby chcą od nas usłyszeć : Bóg Cię kocha takiego jakim jesteś, nie kocha za grzech, ale kocha Cię tak jak każdego stworzonego człowieka, może nawet bardziej niż tych, co uważają siebie za sprawiedliwych a innymi gardzą.
Chyba tak samo jak ewangelizowano pogan, a obecnie tak jak ewangelizuje się ateistów.
Ale zauważ Polonium, że pośród homoseksualistów są tez osoby wierzące.
Oto piękny przykład:
Blog wierzącego geja
Ciekawy tekst:
http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr379/04-wdr.htm
Polecam i czekam na refleksje, szczególnie Marka i ks.Marka ;]
[ Dodano: Nie 01 Cze, 2008 01:10 ]
http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=2598
Link w odpowiedzi na link
Na razie tylko tyle.
[ Dodano: Nie 01 Cze, 2008 09:12 ]
Są dane historyczne, które sugerują, że w niektórych częściach Kościoła w przeszłości takie związki były błogosławione. Uważano je za święte
I jak przyegnądam knigi z hagiografii, historii, to jakoś do tej pory na cos takiego nie trafiłam. Jakiż historyk podaje takie informacje ?
Ja też nigdzie na nic takiego sie nigdy nie natknąłem.
Ale widocznie w USA to dość powszechne jest, bo to "małżeństwo gejowskie", które nas nie tak dawno nawiedziło, równiez o tym wspominało...
Niestety, ale w USA zdarzają sie kapłani, którzy idą z duchem czasu, z postępem, głosząc ewangelię, by przypodobać sie ludziom...
Niestety, ale w USA zdarzają sie kapłani, którzy idą z duchem czasu, z postępem, głosząc ewangelię, by przypodobać sie ludziom...
Jakie to głoszenie Ewanglii. To jest profanacja, zniekształcenie.
Sivis napisal:
Ale widocznie w USA to dość powszechne jest, bo to "małżeństwo gejowskie", które nas nie tak dawno nawiedziło, równiez o tym wspominało...
Moze i jest to dosc powszechne, gdyz mentalnosc amerykanska zaklada poszanowanie odmiennosci i stad latwo o naduzycia w tej materii. Poszanowanie odmiennosci jest moralnie do przyjecia, jesli jest pojmowane w sensie wlasciwym a nie pojmowane w sposob wypaczony. Okreslenia w stylu:"free love", "malzenstwo gejowskie","mniejszosc seksualna" czy "homofobia" sa po prostu efektem wypaczen. Wypaczenia te sa skutkiem wprowadzonych na grunt amerykanski tzw.pseudofilozofii, ktore korzystajac z tzw. freedom rozwijaly sie z zadziwiajaca wrecz latwoscia.
Cóż... to widzę temat, który chcę odświeżyć. Dziś potrafię PUBLICZNIE przyznać się, że BYŁEM osobą o skłonnościach homoseksualnych. Dzięki bliskości Boga w Trójcy Świętej, Maryi i pragnieniu dążenia do zbawienia udało mi się to przezwyciężyć. Jestem młodą osobą. W wieku... 10 lat - był to dla mnie wiek ciekawości. Szczerze - oglądając się za dziewczynami, zadawałem sobie pytanie, czy oby właściwie rozwijam się płciowo. Internet - poszukać zdjęć chłopaków w moim wieku nago. Najpierw trafiając na gejowskie portale szybko, je zamykałem. Ale czy małe 10-letnie dziecko myśli? Wreszcie ciekawość. Szukałem dzieci, a jak wiemy taka pornografia jest zakazana. Więc zanim cokolwiek znalazłem uzależniłem się. Potem jakiś czat, samogwałt i pierwsze zorientowanie się i dołek. Na szczęście chciałem to zmienić. Pół roku walki z samym sobą. Pół roku bania się wejść w sieć, bo może jakieś diabelstwo mnie skusi. Pół roku żarliwej walki. Modlitwy. Porażek, ale i sukcesów. Nie raz wytrzymywałem już dwa tygodnie, zapominałem. Jeden chłopak na, którego zwróciłem uwagę i koniec. Udało się po 3 miesiącach bez niczego. Dokładnie w Boże Ciało spojrzałem po raz pierwszy na dziewczynę jak prawdziwy FACET. Odezwało się upodobanie do płci przeciwnej. Walki - nie da się opisać. Tu Bóg jest najważniejszy. Ograniczenie internetu - nie dobra rzecz. Bo później kiedy znów się go dostanie zakazany owoc będzie kusił. Najlepiej uświadomić sobie, że zakazane wcale nie jest lepsze.
Dzięki tej walce czuję się dojrzalszy w wierze. Czuję, że przezwyciężyłem słabość dzięki wierze i bliskości Boga. Czuję też, że nie zmarnowałem ani dnia na walce. I w końcu czuję, że wygrałem. Że moja wiara jest silniejsza od słabości i ciała.
To nie choroba, to nie gen - to nabyta seksualność. Każdy z nas rodzi się z jednym - popędem seksualnym do rozmnażania się. Szok psychiczny dla dziecka w tym stopniu powoduje zaburzenie w pracy umysłu. Nabywa się inną seksualność. Przecież w genach nie jest napisane, czy facetowi będą podobać się brunetki, czy blondynki... To nabyte. Podobnie jak nabyty popęd do innej płci, albo do tej samej.
Dziękuję Bogu, że nie doszło do żadnego aktu płciowego, dziękuję, że nie pozwolono mi popełnić tego wielkiego błędu, który wdrążyłby mnie jeszcze bardziej. Dziękuję swojej wierze, że dała radę. I że w Bogu była blisko mnie.
A teraz - nikt mnie może nie uwierzyć. Homoseksualiści zrobią wszystko, żeby mnie zhańbić. Dlatego ukrywam tożsamość. To był ostatni post. Wrócę tu pod innym nickiem. Dlaczego? Prawda zawsze jest niewygodna dla tych, którzy sami siebie okłamują.
Tu Bóg jest najważniejszy.
dzięki za to świadectwo!
Prawda zawsze jest niewygodna dla tych, którzy sami siebie okłamują. Ja się dołączam do słów Ink`ego!
Fides, Też dziękuję za świadectwo.
Ale moim zdaniem Twój przypadek był zwykłą młodzieńczą fascynacją męskońcią, co jest dość powszechne. Potem przestraszyłeś się, że Cie chłopacy interesują. Na szczęście w porę przestałeś się karmić homoerotyczną pornografią itp., i minęło, za co chwała Panu.
Takie tylko moje odczucia z tego, co napisałeś.
Zgadzam się, że jest wiele przypadków z nabytymi skłonnościami - ale nie można nauki spychać na margines.
Fides, nie widzę potrzeby zmiany nicka. Bardzo dziękujemy za piękne choć dla Ciebie na pewno trudne świadectwo. Tu nikt Ciebie nie ma możliwości skrzywdzić. Jeśli kto się poważy - wywalimy go a i policja się ucieszy. Zostań
Znalazłam takie świadectwo....
Mam na imię Piotr, mam rodzinę, dom, dobrą pracę i mogę patrzeć na siebie z szacunkiem, ale nie zawsze tak było. 15 lat temu byłem narkomanem, alkoholikiem, ponieważ nienawidziłem siebie za skłonności do mężczyzn i bardzo mocno z tego powodu cierpiałem. Chciałem od tego uciec, a tylko coraz bardziej w to brnąłem. Przychodziły myśli samobójcze, coraz większa rozpacz i brak pomocy skądkolwiek i zaspokojenia prawdziwej miłości. W pewnym momencie mojego życia uwierzyłem w Jezusa Chrystusa i oddałem w Jego ręce swoje życie – takie jakim było.
Natychmiast przestałem brać i pić, ponieważ pojawiła się nowa prawdziwa nadzieja wewnątrz mnie. Bóg rozpoczął żmudną i trudną pracę we mnie poprzez swoje Słowo – Biblię i Ducha Świętego. Zaczął odbudowywać moje poczucie wartości i uzdrawiać z odrzucenia, potem przywrócił tożsamość mężczyzny – odrzuciłem kłamstwo o byciu homoseksualistą i mój umysł zaczął funkcjonować normalnie. Teraz jestem wolnym człowiekiem i szczęśliwym mężem.
Piotr
Ja odradzam lekturę tej strony i zadawanie się z jej założycielem.
A moderację proszę o usunięcie linka.
Kiedyś była dostępna strona - ostrzeżenie przed nią, widocznie już wygasła.
Ta grupa ma charakter sekciarski.
Troche informacji na ten temat tu:
http://www.ops.pl/forum.p...y=8&pg=0#102012
Sama usunęłam linka.
http://wiadomosci.onet.pl/1880956,12,item.html
Takie coś rzeczywiście nadaje się na news dnia na onecie:>
Biedna Lisa, albo nie poznała Biblii, o której usiłowała napisać, albo dokonała perfidnej manipulacji
Najzabawniejsze, że "całe USA są wstrząśnięte"...
Powracając do tematu- wychodząc z założeń KrK, że homoseksualiści to dewianci, a ich kwestia w tej instytucji jest już z założenia zdefiniowana- nie ewangelizowałabym ich. Nikt nie chce postrzegać swojej natury jako z urzędu potępianego prze Boga. A tako rzecze Kościół.
Powracając do tematu- wychodząc z założeń KrK, że homoseksualiści to dewianci, a ich kwestia w tej instytucji jest już z założenia zdefiniowana- nie ewangelizowałabym ich. Nikt nie chce postrzegać swojej natury jako z urzędu potępianego prze Boga. A tako rzecze Kościół.
Nie zgodziłabym się z Tobą. Dewiacja jest potępiana, ale człowiek - nie! Bóg nie potępia człowieka z zaburzeniami seksualnymi, Kościół także nie. Są dla nich duszpasterstwa, co znaczy, że jest dla homoseksualistów miejsce w Kościele. Są osoby, które nie godzą się z własną skrzywioną naturą i jest to dla nich krzyż, bo jednocześnie czują, że nie mają na to większego wpływu. To tak jak z innymi zaburzeniami psychicznymi. Czy ktoś jest winny temu, że zachorował?
homoseksualizm to nie choroba.
homoseksualizm to nie choroba.
Zaburzenie psychiczne czy jak wolisz - psychoseksualne.
Nie zgodziłabym się z Tobą. Dewiacja jest potępiana, ale człowiek - nie! Bóg nie potępia człowieka z zaburzeniami seksualnymi, Kościół także nie.
Przykro mi Aga, nie jest tak, choć chciałabym, żeby było. Wystarczy przytoczyć tu choćby myśli księdza Marka, który jakby nie było reprezentuje myśl Kościoła.
[ Dodano: Czw 18 Gru, 2008 21:51 ]
Nie jest obecnie kwalifikowany jako zaburzenie, gdyż lobby homoseksualne usilnie dążyło do tego, by choroba przestała być chorobą w najnowszej klasyfikacji zaburzeń. W imię źle pojętej tolerancji zaczęto homoseksualizm traktować na równi z normalną orientacją seksualną. Jak dla mnie zmiana zapisu nie zmienia faktu, że coś jest zaburzeniem.
A dla mnie ośli upór kościoła nie jest wyznacznikiem prawdy na świecie.
A dla mnie ośli upór kościoła nie jest wyznacznikiem prawdy na świecie.
Tym samym twierdzisz teraz, że ja jestem upartym osłem. Dzięki serdeczne. Nie jestem bezmyślnym głupolem, który wierzy we wszystko, co mu się powie (tu: Kościół), ale jednocześnie mojemu Kościołowi ufam w tym, co dotyczy moralności i świata duchowego, bo mój Bóg jest obecny w moim Kościele. W tej chwili nawet nie biorę pod uwagę stanowiska Kościoła instytucjonalnego, kiedy wypowiadam swoją opinię w kwestii "zaburzonego" homoseksualizmu. Z psychologicznego punktu widzenia jest to zaburzenie, z kościelnego - wewnętrzne nieuporządkowanie.
Ależ Aga, nie oceniam Ciebie personalnie, jeśli utożsamiasz się z kościołem do tego stopnia, że uwagę krytyczną pod jego adresem uważasz za osobisty przytyk, to wiedz, że nie to było moim zamiarem. Krytykuję formalizm kościoła- nie jego wyznawców.
Różnica miedzy nami jest taka, ze ja nie ufam bezgranicznie naukom kościoła. Wiem, że to pole do wolnej interpretacji, ciągnięć stref wpływów, lobbingu, mamony itp.
Tak jak Ty wierzę w Boga i tylko on jest mi potrzebny oraz wolna wola, którą dał mi chyba nie bez powodu. Szlifuję więc mózgownicę, żeby lepiej go zrozumieć. Nie chcę się otępiać szablonem KrK, który dla mnie jest raczej wiarą skrojoną pod typowych parafian. Jeśli wiesz o parafianach w jakim zanczeniu tu mówię.
Ależ Aga, nie oceniam Ciebie personalnie, jeśli utożsamiasz się z kościołem do tego stopnia, że uwagę krytyczną pod jego adresem uważasz za osobisty przytyk, to wiedz, że nie to było moim zamiarem.
Ale odpowiadasz po mnie, niejako na mojego posta, więc mam prawo uważać, że wypowiedź odnosi się bezpośrednio do mojej wypowiedzi. Trzeba było inaczej sformułować wypowiedź. Ufam, że nie mnie personalnie atakujesz
[ Dodano: Czw 18 Gru, 2008 23:51 ]
Wystarczy przytoczyć tu choćby myśli księdza Marka, który jakby nie było reprezentuje myśl Kościoła.
ksiądz Marek reprezentuje tu siebie.
Jeśli jesteś głodna myśli Kościoła, odsyłam do np. Katechizmu.
Acha, homoseksualizm nie jest zaburzeniem. Nie można odwracać się od nauki i jej owoców.
Czym jest nauka?
Czy np. prof. Aardweg nie jest naukowcem?
Krytykuję formalizm kościoła
Co nazywasz formalizmem Kościoła?
To, że wytrwale trwa przy prawdzie?
Tak jak Ty wierzę w Boga i tylko on jest mi potrzebny oraz wolna wola, którą dał mi chyba nie bez powodu. Szlifuję więc mózgownicę, żeby lepiej go zrozumieć.
Czym jest to "szlifowanie"?
Ile lat już studiujesz filozofię i teologię?
Jak wg. Ciebie Bóg daje się poznać?
Kim lub czym jest dla Ciebie Bóg? :>
Nie chcę się otępiać szablonem KrK
Co nazywasz szablonem Krk?
Owszem Sivis reprezentuje siebie i kościół ponieważ jest duchownym. Dziwnie,by wyglądało gdyby miał inne poglądy lub skrajnie przeciwe do tych Kościelnych.
Nie trzeba studiować teologię,czy filozofię,żeby zrozumieć Boga,czy żeby w niego wierzyć. To jest wielkie nieporozumienie, każdy rozumie i wierzy w Boga na swój indywidualny sposób.
Dziwnie,by wyglądało gdyby miał inne poglądy lub skrajnie przeciwe do tych Kościelnych.
Zgadza się. I tyczy każdego katolika.
Chodzi mi o to, że Kościół nie mówi głosek ks. Marka, a w głosie ks. Marka i każdej innej pojedynczej osoby może zawierać się np. nieświadoma błędna interpretacja, jakieś osobiste urazy, horyzonty itd...
To jest wielkie nieporozumienie, każdy rozumie i wierzy w Boga na swój indywidualny sposób.
raczej:
To jest wielkie nieporozumienie, jeśli każdy rozumie i wierzy w Boga na swój indywidualny sposób.
Bóg jest jeden i prawda jest jedna.
To jest wielkie nieporozumienie, jeśli każdy rozumie i wierzy w Boga na swój indywidualny sposób.
Bóg jest jeden i prawda jest jedna.
Zgadzam się z tym.
Nie zgodzę się z tym tak samo jak różni są ludzie, tak samo jak się różnimy czy to wyglądem czy to światopoglądem tak i nasza wiara jak i podejście do wiary może być różne - co nieokreśle,że to jest złe. Chociażby może to być różna z powodu np. fanatyzmu u jednej osoby,a braku fanatyzmu u drugiej, ślepe wierzenie w przesłanki kościoła,a drugiego nie, jeden będziesz wierzący,ale nie da się zwariować drugi na odwrót. Już nie wspominając o przypadku przymusu przez rodzinę do wiary,boz czymś takim też się spotkałam, na szczęście na na własnej skórze . Albo pseudowierzący,którzy z wiarą nie mają nic wspólnego.
Apropos propos tych prawd przypomina mi się pewien żart Tischnera...
lecieć zaczął.
Ad Sivis Amariama
Szablon KrK- ten formalizm, o który już zagaiłeś. Szablon, w którym ginie człowiek jako jednostka, a pojawia się jako masa wypełniająca sztywne foremki dogmatów. Bez względu na okoliczności i deklarację wiary.
A ja się wtrącę...
Miałęm doświadczenie w rozmowach... Ogólnie to miałem bardzo bliskie doświadczenie.
Na sam początek chciałbym zacząć od rozwiania kilku mitów:
1. Homoseksualiści są ludźmi niezwykle uczuciowymi. Racja, ale kończy się to wraz z rozpoczęciem aktywnego życia seksualnego. Od tego momentu ten młody, wartościowy, ale nieco pogubiony chłopak zaczyna stawać się częścią grupy, dla której to seks jest wyznacznikiem. Zaledwie jakiś procent pozostaje jeszcze względnie sobą. Przekonać się o tym można łatwo. Wystarczy wejść na popularny w Polsce serwis GAY.pl i przeczytać kilka wątków z forum.
Na czym polega to zjawisko zanikania uczuciowości i wrażliwości? Seks homoseksualny jest poczynieniem niezgodnym z wewnętrzna naturą człowieka. Zresztą normą w tych środowiskach jest posiadanie kilku partnerów, akt grupowy i wiele innych niemoralnych do potęgi zachowań... Nieetycznych, niezgodnych z jakąkolwiek uczuciowością.
W tych środowiskach wyznacznikiem staje się pomału przebojowość niekoniecznie (a raczej wkluczając) powiązana z uczuciowością.
Dlatego wszelkie formy ewangelizacji powinny następować w czasie młodzieńczym. Później jest toi coraz bardziej niemożliwe.
2. Homoseksualizm jest stanem emocjonalnym, na którego nie wpływa żaden czynnik wewnętrzny. W kilku przypadkach, z którymi się zetknąłem na homoseksualizm wpłynęła masa innych czynników, o których nawet można nie pomyśleć, dlatego wszechobecne przekonanie, że jest on wrodzony.
W jednym przypadku, chłopiec w wielu 9 lat, u którego w młodzieńczym wieku wykryto podejrzenie nieprawidłowości rozwoju płciowego. Od 7 roku życia był tego świadomy. Kiedy zaczął mieć styczność z internetem (9-10 lat), zaczął też pragnąć rozwiewać swoje wątpliwości. Zaczęło się niepozornie. Chciał znaleźć zdjęcie chłopca podobnego mu wiekiem i porównać rozwój płciowy. Jak wiemy pornografia dziecięca jest zakazana więc, natrafił na zdjęcie nagiego, dojrzałego mężczyzny. A budowa fizyczna części intymnych była u tego człowieka po prostu dojrzała, a wiec inna... Wspomnieć można też o tym, że dany człowiek był obrzezany wiec dla tego małego dziecka skrajnie inna.
Dostał szoku. Ale nie znalazł tego co go satysfakcjonuje, więc szukał dalej. Nieświadomy tego, że raczej nie znajdzie szukanej "treści" natrafiał na kolejne strony homoseksualne i oswajał się z pornografią. Aż do czasu kiedy zaczęła go podniecać, aż zaczęła sie później przygoda z masturbacją...
Dla uwolnienia emocji powiem, że wyszedł z tego po porzuceniu nałogu masturbacji. Wychowany w dobrej rodzinie sam nie akceptował swojej płciowości i w końcu wypaprał się z tego wszystkiego. Trwało to ponad rok, udało się. Ma dziewczynę
Tu podważyłem przy okazji fakt nr. 3 - Homoseksualizm nie jest zaburzeniem wiec jest nieuleczalny. Chociaż nie do końca. Opieram to tylko na kilku przypadkach... Ale należy szukać przyczyny wszędzie... wszędzie. Nawet jak się okazało w szoku, który wywołało w wieku 6 lat zobaczenie na zdjęciu nagiej kobiety. Spowodowało to szok, zainteresowanie później ale... połączone nie z pociągiem, a z badaniem. Tak wyrodził się w tym miejscu homoseksualizm. Nie podważam więc naukowców w każdym przypadku. Ale w tym pierwszy i drugim, mimo, że psychologiem nie jestem to śmiem podważyć
Jak wiec ewangelizować?
Po pierwsze utwierdzać w fakcie, że homoseksualizm jest grzechem, ale Bóg nikogo nie potępia.
Po drugie, w wypadku młodzieńca onanizującego się, utwierdzać go w przekonaniu, że Bóg zawsze pragnie naszego zjednoczenia się z nim.
w końcu po trzecie. Ewangelizować ogólnie, mówić dużo o Bogu, o Chrystusie o człowieku w dziele stworzenia o miłości. Prawdziwa miłość zwycięży wilka w owczej skórze.
Wiem, wiem... To co mówię jest kontrowersyjne. Jednak to wszystko są moje hipotezy, które próbuję wam odpowiednio uargumentować. Oparte na doświadczeniu.
psychologiem jestem
jesteś?
Co powiesz na naukowe ("naukowe") teorie o wrodzoności i nieodwracalności homosksualizm? O tym, że jest on równorzędną orientacją?
Przperaszam, wkradł się kruczek. Za szybko myślę.
Nie jestem psychologiem. Jednak konsultowałem to z psychologiem, który współpracuje z Kościoła, co może pomniejszać jego pozycję.
Miałem do czynienia z tymi przypadkami. W obu okazał się, że kruczek siedział głęboko i za bardzo nikt nie chciał go kiedykolwiek ruszać. W obu przypadkach okazało się, że można z tego wyjść.
Hagion, poprawiłam tamto przejęzyczenie
Dzięki, bo ja nie mogłem, jakieś komunikaty powstawały...
Widocznie system postawił się po stronie obłudy! I nikt go nie przekona, że "białe jest białe a czarne jest czarne!"
Powracając do tematu...
Mówimy jak ewangelizować. Ale trzeba też zapobiegać.
I tu trzeba podkreślać szkodliwe działanie pornografii. Ale także wskazywać młodzieży (szczególnie chłopcom), że masturbacja nie jest drogą prawidłowego rozładowania emocjonalnego. Tak na prawdę wielu z nas nic nie robi. Kiedy na forum zrzeszającym w większej mierze dorosłych 12-latek zapytał o onanizację 100% mówiło:
Nie krępuj się, to normalne... albo Lepiej jak będziesz się masturbował niż na boku obracał dziewczyny...
Trzeba chronić djak najmocniej małe dzieci przed pornografią. Nie można dopuścić by po rady dotyczące swojego rozwoju płciowego zasięgali z zasobów internetu. Należy nie unikać takich tematów i nie robić z nich TABU. To najlepsza droga do tego, żeby odesłać dziecko do pozornego autorytetu internetu.
[ Komentarz dodany przez: Annnika: Nie 04 Sty, 2009 14:34 ]
to wejdź na forum brawo.pl tam to już w ogóle młodzież zniszczona .
Młodzież zniszczona jest wszędzie, nie tylko na forum brawo.pl. Zawsze mozna kogoś tutaj zaprosić, jeśli toś ma poważne problemy i potrzebuje pomocy.
Ewangelizacja jest potrzebna każdemu, nie tylko zniszczonej młodzieży.
to był sarkazm... uważam,ze na siłę nie wolno nic robić. Nie narzuca się na siłę swoich poglądów...
Niestety, nie najlepiej odebrałaś moja wypowiedź Milky i zbyt pochopnie oceniłaś moją postawę względem takiego poważnego problemu. Nie lekceważę ludzi, szczególnie poranionych w jakikolwiek sposób.
Nie, to nie był sarkazm tylko rzeczywitość. Dosonale wiemy, że ludzi z problemami, szczególnie młodych jest naprawde wiele. Jedni się do tych problemów przyznają, potrafią się otwierać a inni duszą je w sobie myśląc, że sami sobie z tym poradzą. Ja nikogo tutaj nie neguję, nie wyśmiewam się z tak poważnych problemów. Po prostu wiem, że w sieci takich ludzi jest naprawdę wiele i wiem też doskonale, że niczego na siłę nie można robić. Można jednak wiele zrobić zapraszajac takich ludzi w miejsca, gdzie pomocy mgą szukać - ale trzeba to robić z chęci pomocy a nie wyśmiewania się z ich problemów.
Tomasz ja chyba wiem,lepiej,co napisałam - była to forma sarkazmu. I wskaż mi problem młodych, bo ja w takim wieku nie wiedziałam nic o problemach, ew. problemem było zatuszowanie jedynki ze sprawdzianu.
Zapraszać - zgoda,ale nie na siłę i nie na przymus tak jak byłam kilka razy tego świadkiem.
(...)wskaż mi problem młodych, bo ja w takim wieku nie wiedziałam nic o problemach, ew. problemem było zatuszowanie jedynki ze sprawdzianu.
Zapewniam Cię, że wielu młodych ludzi miewa poważniejsze problemy niż jedynka ze sprawdzianu. Widocznie byłaś w bardziej komfortowej sytuacji.
była to forma sarkazmu
A gdzie widzisz ten sarkazm? Może mi wyjasnisz, bo ja bynajmniej nie nie widzę w moich wypowiedziach takowego. Na jakiej podstawie tak uważasz?
Młodzi mają wiele problemów, począwszy od emocjonalnych po bardzo głębokie problemy z różnymi nałogami czy chorobami, które są bardzo mocno zakorzenione w psychice człowieka, bardzo często dotycza one sytuacji rodzinnych lub nieakceptacji własnej osobowości, cech, wygladu czy innych spraw, które powodują negatywne relacje z innymi ludźmi.
Wielu młodych chowa to w sobie, dusi ile się da, ale trudno im o tym mówić ze względu na to, że są to dla nich tematy bardzo trudne, wiążą się z głębokimi ranami, także z wydarzeniami z dzieciństwa.
Jedni o tym będa mówić, ale jest wiele osób głęboko zamknietych i dotarcie do takowych osób jest bardzo trudne.
Już sam problem homoseksualizmu dla niektórych jest trudny, trudne tematy to także samogwałty itp problemy związane ze sferą seksualną. Problem z ocenami to jest drobiazg przy takich trudnych sytuacjach.
A ja jako katolik nie należę do tych ludzi, którzy sobie tak poważne problemy llekceważą czy się wyśmiewają z tego, więc nie widzę tutaj żadnych podstaw do uznania mojej wypowiedzi jako sarkastycznej. Żadna z moich wypowiedzi tutaj zamieszczonych nie miała, nie ma i nie będzie miała takowego celu, aby sie z takich problemów wysmiewać czy je lekceważyć.
Pozdrawiam
Jeżeli chodzi o nałogi to się zgadzam jest to problem i zajmują się tym specjalni ludzie typu terapeuta jest coś takiego jak terapia rodzinna, można w to włączyć ewangelizację - w zależności,co kto lubi.
Odnośnie homoseksulizmu, masturbacji - ja tu nie widzę problemu. Samo seksuolodzy mówią wszem i wobec,że masturbacja to całkiem naturalna rzecz w dojrzewaniu człowieka. Homoseksualizmu psychologia odkryła,że są to zmiany zachodzące w pewnym okresie życia dziecka. Ostatnio przeczytałam,że ma na to wpływ okres płodowy. Z kościelnym nawracaniem takich osób się nie zgadzam,bo to wystarczająca trauma być homo i pedałem w towarzystwie katolickim.
http://pl.youtube.com/watch?v=akNs5JOhPVU -> przykład.
Skoro nie rozumiesz mojego skarkazmu to wejdź na to forum.
Widzisz Milky, taka jesteś obeznana, a nawet nie wiesz, że ks. Trytek jest sedewakantystą, a nie katolikiem. Najpierw się dowiedz, a potem obrzucaj innych błotem.
pamiętam wykład księdza z gm na temat pedałów - daruj sobie.
A ja znam nauczanie Kościoła na temat homoseksualistów kochanych przez Boga, więc to Ty sobie daruj.
Odróżnij grzech od skłonności i od człowieka.
Grzech jest złem, skłonność jest czymś, co jest przykre, ale czemu nie trzeba się poddawać, a człowiek jest zawsze człowiekiem i zawsze jest godny szacunku.
Niewiele rzeczy tak mnie denerwuje, jak potępianie poglądów, które samemu się wydumało i swojej wszechwiedzy przypisało Kościołowi.
Chcesz polemizować z nauczaniem Kościoła? Zadaj sobie trud i poznaj je.
Jako,ze nie jestem wierząca (nie wierze w to,co głosi kościół i nauki jego) takowoż nie mam potrzeby zagłebiać się w jego nauki. Dla mnie świadectwem są naukowcy, ich opinie, badania, raporty.
Kontrast pomiędzy tym,co jest,a tym,co jest napisane. Matka,która wyrzeka się syna,bo jest gejem (przykład z życia).
Odnośnie homoseksulizmu, masturbacji - ja tu nie widzę problemu. Samo seksuolodzy mówią wszem i wobec,że masturbacja to całkiem naturalna rzecz w dojrzewaniu człowieka. Jak rozumiem, popierasz tę tezę.
Milky, nie zmuszam Cię do poznawania nauczania Kościoła, choć warto byłoby wiedzieć, w co się nie wierzy i z czym się nie zgadza. Jak widać jednak można nie zgadzać się z jakąś doktryną dla samej zasady (bo jak inaczej wytłumaczyć niewiarę w to, o czym nie ma się pojęcia? ).
Jeżeli chcesz polemizować z opiniami, raportami i badaniami naukowców, to śmiało, poznawaj je, a potem obalaj. Jeśli jednak chcesz polemizować z nauczaniem Kościoła, to - bądźmy poważne - chyba sama czujesz, że powinnaś troszkę liznąć wiedzy na jego temat?
Co ma matka wyrzekająca się syna wspólnego z nauczaniem Kościoła?
Skoro nie rozumiesz mojego skarkazmu
To teraz jest już jaśniej : sarkazm to twoja domena a więc moje wypowiedzi są czyste od sarkazmu. Fajnie wedzieć. Sarkazm jest jednak niezdrowy w relacjach z innymi, a tym bardziej w dyskusjach na tak poważne tematy. Niestety wiele go można zauważyć w twoich postach. Nie martw się, każdy ma jakies wady, ja także. Ja moge sie tylko za ciebie modlić, abyś mogła zobaczyć światło Chrystusa, które będzie ciebie mogło prowadzić właściwą drogą.
Warto podkreślić, że Kościół nie stoi w opozycji do nauki, dopóki ona nie staje w opozycji do moralności.
Specjalnie użyłam takich sformułowań Aga - była to pewna forma testu,bo nietstety osoby wierzące się tak odzywają do takich ludzi - jest jednak nadzieja .
Owszem Tomaszu jest problemem,bo jak napisałam w naszym środowisku taka osoba jest dyskryminowana na każdym kroku. To jest problem,czyż nie?
Omyk ja już wypowiedziałam się na temat nauk kościoła, są mi one nie potrzebne - wolę czyste fakty oparte na doświadczeniach. Często nauka mija się z faktami kościoła.
Ano historia Aga tego biednego chłopaka jest bardzo związana z tematem imho mówimy tutaj o narwacaniu homoseksualistów na heteroseksualizm. Matka z tego wynika nigdy go nie kochała,bo nie umiała zaakceptować tego,że jej syn kocha mężczyzn,a więc prościej jest go wyrzucić niż porozmawiać. Mił ultimtum albo leczenie albo ...
Często nauka mija się z faktami kościoła.
1) Fakt jest faktem. Jeśli twoja nauka mija się z faktami Kościoła, to znaczy, że nauka jest błędna, albo, co w tym wypadku bardziej prawdopodobne, że użyłaś błędnego słowa, które nie oddaje sensu twojej wypowiedzi.
2) Żeby stwierdzić, że coś się z nauką mija, wypadałoby najpierw dowiedzieć się o czym mówimy. Jeżeli zakładam, że nauczanie X mija się z nauką, powinnam zgłębić wybraną gałąź nauki i poznać nauczanie X.
3) Powinnam mieć jeszcze jakiekolwiek dowody, bo pleplać każdy może. Jeden lepiej, drugi gorzej.
Omyk ja już wypowiedziałam się na temat nauk kościoła, są mi one nie potrzebne - wolę czyste fakty oparte na doświadczeniach. Często nauka mija się z faktami kościoła.
Często nauka mija się z faktami:P
Psychologia dla przykładu opiera się na teoriach a nie prawach. Ktoś podaje swoją teorię podaje swoje badania i ludzie to powtarzają. Do momentu aż ktoś inny nie zrobi własnych badań i teorii nie obali. Wtedy antyteoria staje się drugą teorią i ludzie dzielą się na tych co wierzą w pierwszą i tych co wierzą w drugą.
Zazwyczaj też owe badania powstają dzięki ludziom którzy są sędziami we własnej sprawie.
Psychologowie/socjologowie homoseksualiści lub sympatycy homoseksualistów robią badania i potem wynika że to nie jest ani choroba, ani zaburzenie i że homoseksualistami jest 20% populacji.
Feministki robią sobie badania że zarabiają mniej i że prawo ich źle traktuje.
Religijni naukowcy robią badania wobec których wynika że ludzie religijni żyją dłużej, mniej chorują i są szczęśliwsi.
Nigdy jednak nie mówi się o powiązaniach tych naukowców z tematem, nie mówi się czy badanie było potrzebne do poparcia teorii która miała być zamieniona w książkę, nie mówi się kto finansował owe prace, ani tym bardziej na kim były robione te badania (czy to byli mieszkańcy wsi, czy dużych miast, czy mieszkali na Ukrainie, czy w Los Angeles, jaki był ich status społeczny, wykształcenie, poglądy).
Wszystko opiera się na wierze, Ci którzy odrzucają Boga dla wiary w naukę wybierają tylko rodzaj boga któremu oddają cześć. Często i jedni i drudzy jednak nie mają pojęcia o swoim bogu, przyjmują wszystko na wiarę bo tak mówią ich autorytety (religijne lub naukowe)
Doskonałym przykładem jest mistyfikacja Sokala.
Wiara, wszystko jest kwestią wiary i poglądów jakie się posiada.
Może dajmy spokój ludziom, którzy nie wierzą w Boga, a swój homoseksualizm nie traktują jako dewiację/zboczenie/anomalię.
od lat probuje z jednym kumplem -uswiadomic mu jaka krzywde sobie robi... wiecie co zrobil wczorj?
zaprosil mnie na swoj slub ze swoim chlopakiem....
prosze o modlitwe w intencji nawrocenia....
od lat probuje z jednym kumplem -uswiadomic mu jaka krzywde sobie robi... wiecie co zrobil wczorj?
zaprosil mnie na swoj slub ze swoim chlopakiem....
prosze o modlitwe w intencji nawrocenia....
Wg mnie, trudno uważać go za szczerego kumpla. Gdyby szanował ciebie, gdyby był dojrzałym człowiekiem, to by tego nie zrobił.
a to, że nie postąpił dojrzale wg twojej oceny, ma być od razu jednoznaczne z tym, że okazał brak szacunku, i w dodatku celowy brak szacunku?
To że tak wyszło nie znaczy że zawsze tak jest, ale w tej konkretnej sytuacji. Ile ich jest tyle i kombinacji.
Spiohu - to zaproszenie naprawdę zdaje się być rodzajem prowokacji i braku poszanowania. Przecież wiadomo, że sam zaproszony nie uznaje takich związków, więc po co zapraszać Na pokazanie "i tak robię po swojemu, patrz i podziwiaj" Dziwne i bez sensu....
Hmmm, tylko z drugiej strony, może warto się zastanowić, co by było, gdyby heteroseksualista zaprosił homoseksualistę na swoje wesele? Czy wtedy również uznalibyście to za prowokację i brak poszanowania? Nie chcę nic przesądzać, jednak mam dziwne wrażenie, że nie. Że wtedy znalazłoby się 100 usprawiedliwień i stwierdzeń, czemu jest to słuszne i jak najbardziej w porządku.
Swoją drogą, przeczytałem pobieżnie ten wątek, i często pojawia się tu stwierdzenie, że "homoseksualiści są niespełnieni w miłości", albo że "robią sobie krzywdę". Znam sporo ludzi, w tym również homoseksualistów. Nigdy nie zauważyłem, by byli oni "niespełnieni w miłości". Co więcej, miłość ta często jest o wiele bardziej zażyła i szczera, niż wielu par heteroseksualnych.
I nie chodzi mi o jakieś seksualne dewiacje, a o sferę emocjonalną, uczuciową.
Dziwi mnie więc na siłę wmuszanie komuś swoich poglądów, a już szczególnie w tak ważnych i osobistych sprawach, jak miłość czy związek z drugim człowiekiem.
Tym bardziej, że Biblia za najważniejsze i pierwsze ze wszystkich uznaje wartości miłości. Czasami mam wrażenie, ze ludzie zapominają o tym, i (może nieświadomie) chcą niszczyć uczucie między dwojgiem ludzi, będąc w służbie dogmatów, niuansów różnych zapisów w Biblii, a zapominając o najbardziej podstawowym prawie, jakim jest miłość.
Ktoś powie, że: "ale przecież tak mówi Biblia!" (odwołując się do cytatów, które czasami bardzo zawile MOGĄ naprowadzać na tezę, że jednak hetero jest lepsze niż homo).
Warto by było, by tacy ludzie przypomnieli sobie, jak Jezus "tępił" Faryzeuszy, którzy zamiast kierować się najzwyklejszą, ale najważniejszą zasadą miłości, przestrzegali literalnie każdej drobnostki zapisanej w swoich pismach.
Ktoś powie, że: "ale przecież tak mówi Biblia!" (odwołując się do cytatów, które czasami bardzo zawile MOGĄ naprowadzać na tezę, że jednak hetero jest lepsze niż homo).
nie wiem czy znajdziesz cytaty, które wykazują, że hetero jest lepsze niż homo. czemu? bo biblia tego nie porównuje. biblia mówi jasno i bardzo wprost, że grzech homoseksualizmu prowadzi w prostej linii do potępienia.
Warto by było, by tacy ludzie przypomnieli sobie, jak Jezus "tępił" Faryzeuszy, którzy zamiast kierować się najzwyklejszą, ale najważniejszą zasadą miłości, przestrzegali literalnie każdej drobnostki zapisanej w swoich pismach.
biblia jako jeden z nakazów wypływających z przykazania miłości daje to by troszczyć się o życie i zbawienie drugich. jasne, że upominając grzeszącego brata/siostrę można mieć motywację różną, i może się zdarzyć, że ktoś nie upomina z miłości, ale z przysłowiowej faryzejskości. ale to nie powód, że skoro nieliczni mają niewłaściwą motywację przy właściwym czynie by w ogóle dany czyn potępić.
Dziwi mnie więc na siłę wmuszanie komuś swoich poglądów, a już szczególnie w tak ważnych i osobistych sprawach, jak miłość czy związek z drugim człowiekiem.
to pewnie ewangelia cię zadziwia w bardzo wielu miejscach, bo mnóstwo nauk Jezusa jest prostowaniem moralności w bardzo prywatnych i intymnych sprawach ludzkiego sumienia.
Znam sporo ludzi, w tym również homoseksualistów. Nigdy nie zauważyłem, by byli oni "niespełnieni w miłości". Co więcej, miłość ta często jest o wiele bardziej zażyła i szczera, niż wielu par heteroseksualnych.
po co taki slogan?
Hmmm, tylko z drugiej strony, może warto się zastanowić, co by było, gdyby heteroseksualista zaprosił homoseksualistę na swoje wesele?
dlaczego porównujesz dwie nierównorzędne sprawy? to tak jakby porównywać co lepsze: pomagać bliźniemu w potrzebie czy go okradać.
Ktoś powie, że: "ale przecież tak mówi Biblia!" (odwołując się do cytatów, które czasami bardzo zawile MOGĄ naprowadzać na tezę, że jednak hetero jest lepsze niż homo).
nie wiem czy znajdziesz cytaty, które wykazują, że hetero jest lepsze niż homo. czemu? bo biblia tego nie porównuje. biblia mówi jasno i bardzo wprost, że grzech homoseksualizmu prowadzi w prostej linii do potępienia.
A mógłbym poprosić o konkretny cytat, który jasno i jednoznacznie o tym mówi? (może jest - nie przeczę, po prostu jak rozmawiam, to zawsze preferuję konkrety )
Warto by było, by tacy ludzie przypomnieli sobie, jak Jezus "tępił" Faryzeuszy, którzy zamiast kierować się najzwyklejszą, ale najważniejszą zasadą miłości, przestrzegali literalnie każdej drobnostki zapisanej w swoich pismach.
biblia jako jeden z nakazów wypływających z przykazania miłości daje to by troszczyć się o życie i zbawienie drugich. jasne, że upominając grzeszącego brata/siostrę można mieć motywację różną, i może się zdarzyć, że ktoś nie upomina z miłości, ale z przysłowiowej faryzejskości. ale to nie powód, że skoro nieliczni mają niewłaściwą motywację przy właściwym czynie by w ogóle dany czyn potępić.
Hmmm....Jezus potępiał Faryzeuszy (którzy mieli właśnie niewłaściwą motywację przy właściwych czynach). Więc to chyba byłby powód...Wychodziłoby więc, że liczy się to, co człowiek nosi w sercu, a nie literalne przestrzeganie jakichś zasad.
Dziwi mnie więc na siłę wmuszanie komuś swoich poglądów, a już szczególnie w tak ważnych i osobistych sprawach, jak miłość czy związek z drugim człowiekiem.
to pewnie ewangelia cię zadziwia w bardzo wielu miejscach, bo mnóstwo nauk Jezusa jest prostowaniem moralności w bardzo prywatnych i intymnych sprawach ludzkiego sumienia.
Szczerze powiem, że dla mnie w Ewangelii liczy się przesłanie, jakie niesie.
Poza tym, ja chciałem tu zwrócić uwagę na coś innego. Ten człowiek wierzy w inne rzeczy. Według niego to one są prawidłowe, a katolickie - nie. Nie mamy prawa osądzać jego wiary. Chodzi też o różnicę między przekazaniem informacji a narzucaniem się. Nie widzę nic złego w przedstawieniu swojego punktu widzenia, i tego, dlaczego myślę tak i tak, i czemu uznaję postępowanie drugiej osoby za niewłaściwe. Jednak już narzucanie się, wymuszanie np czytania podrzuconych przeze mnie książek i inne tego typu naciski (a spotkałem się z takimi), uważam za...hmmm... jakby to delikatnie ująć... "niestosowne", powiedzmy.
Znam sporo ludzi, w tym również homoseksualistów. Nigdy nie zauważyłem, by byli oni "niespełnieni w miłości". Co więcej, miłość ta często jest o wiele bardziej zażyła i szczera, niż wielu par heteroseksualnych.
po co taki slogan?
Nie jest to slogan, a przedstawienie faktu. Może naprostowanie błędnego wyobrażenia o "niespełnionej miłości homoseksualisty". Nie ma sensu wyrabiać sobie jakichś wydumanych wizji, najlepiej poznać tych ludzi i samemu ocenić, czy ich miłość jest czy nie jest spełniona. Bo inaczej w rozważaniach bazujemy na "wydumanych" stwierdzeniach, a nie na faktach.
Hmmm, tylko z drugiej strony, może warto się zastanowić, co by było, gdyby heteroseksualista zaprosił homoseksualistę na swoje wesele?
dlaczego porównujesz dwie nierównorzędne sprawy? to tak jakby porównywać co lepsze: pomagać bliźniemu w potrzebie czy go okradać.
"Dwie nierównorzędne sprawy" - a czemu nierównorzędne? To jest ta sama sprawa, tylko strony są odwrócone. Problem polega tu na subiektywnym widzeniu i ocenie świata - nazywany potocznie moralnością Kalego.
Jeśli heteroseksualista zaprosi homoseksualistę na swój ślub, mimo, że wie, że tamten jest gejem, to jest to uznawane za przyjacielskie zaproszenie.
Jesli homoseksualista zrobi to samo, jest to uznane ad hoc za "prowokację", zupełnie nie biorąc pod uwagę zapewne najprostszego faktu, że zaprasza, bo lubi daną osobę, i chce się podzielić z nią swoim szczęściem (bo dla niego jest to dzień szczęśliwy).
cytaty? no to proszę np. to. zwracam uwagę, że mowa jest nie tylko o mężczyznach.
- Rzymian 1:26 Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie.
1 Koryntian 6:9 Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą
Hmmm....Jezus potępiał Faryzeuszy (którzy mieli właśnie niewłaściwą motywację przy właściwych czynach). Więc to chyba byłby powód...
jasne, że jak motywacja nie jest taka jak być powinna to trzeba ją zmienić, ale to że intencja na daną chwilę właściwa nie jest to nie zwalnia i tak z obowiązku wykonywania danych czynów, bo motywacja jeszcze nie dorosła. Jezus nie namawiał to równania w dół, że skoro nie masz odpowiedniej motywacji do czynienia dobra, to możesz czynić zło.
Jezus upominał, by nie naśladować intencji faryzeuszy ale polecał wypełniać to co nakazują (choć np. nakazują z pychy by się przed ludźmi za uczonych i pobożnych pokazać).
Poza tym, ja chciałem tu zwrócić uwagę na coś innego. Ten człowiek wierzy w inne rzeczy. Według niego to one są prawidłowe, a katolickie - nie. Nie mamy prawa osądzać jego wiary. Chodzi też o różnicę między przekazaniem informacji a narzucaniem się. Nie widzę nic złego w przedstawieniu swojego punktu widzenia, i tego, dlaczego myślę tak i tak, i czemu uznaję postępowanie drugiej osoby za niewłaściwe. Jednak już narzucanie się, wymuszanie np czytania podrzuconych przeze mnie książek i inne tego typu naciski (a spotkałem się z takimi), uważam za...hmmm... jakby to delikatnie ująć... "niestosowne", powiedzmy.
jeśli człowiek nie wierzy w Boga i Bogu to masz obowiązek ewangelizacji i to bez dwóch zdań, a nie tylko "ty sobie, a ja sobie", i neutralnie sobie żyjmy każdy w swoim obok siebie. z przykazania miłości wypływa nakaz misyjny i troska o zbawienie brata, a pośrednio pozyskania go dla wiary. można najwyżej podyskutować nad sposobami tej ewangelizacji.
Nie jest to slogan, a przedstawienie faktu. Może naprostowanie błędnego wyobrażenia o "niespełnionej miłości homoseksualisty". Nie ma sensu wyrabiać sobie jakichś wydumanych wizji, najlepiej poznać tych ludzi i samemu ocenić, czy ich miłość jest czy nie jest spełniona. Bo inaczej w rozważaniach bazujemy na "wydumanych" stwierdzeniach, a nie na faktach.
otóż to. a to co wcześniej napisałeś zbyto idealizując to był przykład wydumanej wizji, dlatego mówię, że to slogan. a co do oceny miłości jako spełnionej czy niespełnionej - jakie kryterium przyjąć? tylko doczesne? to różne mogą być odczucia subiektywne. a jeśli przyjąć kryterium biblijne to zawsze miłość grzeszna (obojętnie czy homo czy cudzołożna hetero) będzie niespełniona, niszcząca, raniącą, a nie budująca.
a czemu nierównorzędne?
bo zło i dobro nie jest równorzędne. chyba, że w jakieś chorej filozofii która dobra od zła nie odróżnia.
To jest ta sama sprawa, tylko strony są odwrócone
tak, jak zdrowie i choroba. te same wartości? czy może jedno jest wartością a drugie jej zaprzeczeniem?
Problem polega tu na subiektywnym widzeniu i ocenie świata - nazywany potocznie moralnością Kalego.
moralność kalego polega na tym, że jeśli Kali ukraść krowę to dobrze, a jeśli Kalemu ukradli to źle. zatem tutaj to nie ma zastosowania. a subiektywizm fakt - to subiektywizm i relatywizm stał się przyczyną by w zboczeniu i chorobie widzieć przejaw zdrowia.
cytaty? no to proszę np. to. zwracam uwagę, że mowa jest nie tylko o mężczyznach.
- Rzymian 1:26 Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie.
1 Koryntian 6:9 Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą
Zauważ tylko, że nie są to słowa MISTRZA, Jezusa, a słowa zwykłego człowieka - apostoła Pawła. Czyżby Jezus nie mówił nic o tym? Dodam, że Paweł znany był ze swoich skrajnych poglądów i nietolerancji.
Hmmm....Jezus potępiał Faryzeuszy (którzy mieli właśnie niewłaściwą motywację przy właściwych czynach). Więc to chyba byłby powód...
jasne, że jak motywacja nie jest taka jak być powinna to trzeba ją zmienić, ale to że intencja na daną chwilę właściwa nie jest to nie zwalnia i tak z obowiązku wykonywania danych czynów, bo motywacja jeszcze nie dorosła. Jezus nie namawiał to równania w dół, że skoro nie masz odpowiedniej motywacji do czynienia dobra, to możesz czynić zło.
Jezus upominał, by nie naśladować intencji faryzeuszy ale polecał wypełniać to co nakazują (choć np. nakazują z pychy by się przed ludźmi za uczonych i pobożnych pokazać).
Wspominał też, że ten, kto nie ma czystego SERCA, nie może wejść do Krolestwa Niebieskiego. Więc dla ewentualnej ofiary ewangelizacji wychodzi na jedno.
Poza tym, ja chciałem tu zwrócić uwagę na coś innego. Ten człowiek wierzy w inne rzeczy. Według niego to one są prawidłowe, a katolickie - nie. Nie mamy prawa osądzać jego wiary. Chodzi też o różnicę między przekazaniem informacji a narzucaniem się. Nie widzę nic złego w przedstawieniu swojego punktu widzenia, i tego, dlaczego myślę tak i tak, i czemu uznaję postępowanie drugiej osoby za niewłaściwe. Jednak już narzucanie się, wymuszanie np czytania podrzuconych przeze mnie książek i inne tego typu naciski (a spotkałem się z takimi), uważam za...hmmm... jakby to delikatnie ująć... "niestosowne", powiedzmy.
jeśli człowiek nie wierzy w Boga i Bogu to masz obowiązek ewangelizacji i to bez dwóch zdań, a nie tylko "ty sobie, a ja sobie", i neutralnie sobie żyjmy każdy w swoim obok siebie. z przykazania miłości wypływa nakaz misyjny i troska o zbawienie brata, a pośrednio pozyskania go dla wiary. można najwyżej podyskutować nad sposobami tej ewangelizacji.
Można przede wszystkim zadać pytanie, po co komu wolna wola, gdyby Bóg namawiał, aby wierzący w niego na siłę wymuszali "jedyną słuszną" drogę na innych ludziach. Pytanie więc polega na tym, gdzie kończy się nawracanie, a zaczyna wymuszanie. Moim zdaniem narzucanie się ze swoimi poglądami komukolwiek jest już wymuszaniem.
Nie jest to slogan, a przedstawienie faktu. Może naprostowanie błędnego wyobrażenia o "niespełnionej miłości homoseksualisty". Nie ma sensu wyrabiać sobie jakichś wydumanych wizji, najlepiej poznać tych ludzi i samemu ocenić, czy ich miłość jest czy nie jest spełniona. Bo inaczej w rozważaniach bazujemy na "wydumanych" stwierdzeniach, a nie na faktach.
otóż to. a to co wcześniej napisałeś zbyto idealizując to był przykład wydumanej wizji, dlatego mówię, że to slogan. a co do oceny miłości jako spełnionej czy niespełnionej - jakie kryterium przyjąć? tylko doczesne? to różne mogą być odczucia subiektywne. a jeśli przyjąć kryterium biblijne to zawsze miłość grzeszna (obojętnie czy homo czy cudzołożna hetero) będzie niespełniona, niszcząca, raniącą, a nie budująca.
Nie jest to slogan czy idealizowanie. Jest to pokazanie drugiej strony medalu. Tak samo jak małżeństwo hetero nie gwarantuje spełnienia, tak i małżeństwo homo nie gwarantuje niespełnienia.
Co do kryteriów - to sumienie i duch każdego człowieka decyduje i czuje, co jest dla niego "spełnieniem", a co nie. Nie Wam to oceniać (sytuacja z nierządnicą się kłania, ale i "Nie sądźcie...")
a czemu nierównorzędne?
bo zło i dobro nie jest równorzędne. chyba, że w jakieś chorej filozofii która dobra od zła nie odróżnia.
Wybacz, ale jeśli homoseksualista nie jest katolikiem i nie uznaje tego, co robi, za złe, to trudno twierdzić, że celowo "zaprasza" znajomego do zła, którego NIE wyznaje, prawda? Tylko aby takie rzeczy zobaczyć, trzeba spojrzeć trzeźwo, nie ograniczając się jedynie do własnych poglądów. Pamiętać, że nie wszyscy muszą wierzyc w to samo. I ocenianie jego intencji jedynie przez pryzmat swoich przekonań jest raczej naiwne.
To jest ta sama sprawa, tylko strony są odwrócone
tak, jak zdrowie i choroba. te same wartości? czy może jedno jest wartością a drugie jej zaprzeczeniem?
To, co dla Ciebie jest wartością, dla drugiego człowieka również może być jej zaprzeczeniem. Dla homoseksualisty Twoje poglądy na to, uznawanie homoseksualizmu za chorobę i zboczenie, mogą być zaprzeczeniem wartości. I żaden z Was nie miałby realnych dowodów na swoją tezę - jedynie własne przekonania. Dlatego twierdzenie, że gdy homoseksualista zaprasza na swoje wesele, to jest to prowokacja, jest, jak pisałem wyżej - naiwne, i wynika z braku empatii i zrozumienia, że nie każdy wyznaje tą ideologię, co Ty.
Problem polega tu na subiektywnym widzeniu i ocenie świata - nazywany potocznie moralnością Kalego.
moralność kalego polega na tym, że jeśli Kali ukraść krowę to dobrze, a jeśli Kalemu ukradli to źle. zatem tutaj to nie ma zastosowania. a subiektywizm fakt - to subiektywizm i relatywizm stał się przyczyną by w zboczeniu i chorobie widzieć przejaw zdrowia.
[/quote]
Cóż, to subiektywizm katolików pozbawił w czasie krucjat życia spoooro osób (nie mówię, ile, ale fakty pozostają faktami). Więc to miecz obosieczny.
Zauważ tylko, że nie są to słowa MISTRZA, Jezusa, a słowa zwykłego człowieka - apostoła Pawła. Czyżby Jezus nie mówił nic o tym? Dodam, że Paweł znany był ze swoich skrajnych poglądów i nietolerancji.
1. Nie ma żadnej różnicy w tym, kto wypowiada te słowa. Są w Biblii, są natchnione. Ich interpretacja (a możliwa jest interpretacja nie-antyhomoseksualna, por. "Co Biblia naprawdę mówi o homoseksualizmie", ks. Daniel Helminiak, s. 81-138) to juz inna kwestia.
2. Paweł nie był ani nietolerancyjny ani bardziej skrajny niż Jezus.
Moim zdaniem jeśli już się opierać, to opierać na słowach tego, kto wiarę tą krzewił bezpośrednio, słowach mistrza. Decyzja, które księgi są natchnione, a które nie, to, nota bene, decyzja późniejszych ludzi. Ale nie wgłębiam się w temat, bo się offtop robi.
które księgi są natchnione, a które nie, to, nota bene, decyzja późniejszych
tiaa... jakby to od ludzi zależało, kogo Bóg natchnął, a kogo nie
uznanie tego, kogo natchnął - i owszem
wierzymy, że uznanie takie zależy głównie od Ducha Świętego i Jego asystencji w Kościele
Moim zdaniem jeśli już się opierać, to opierać na słowach tego, kto wiarę tą krzewił bezpośrednio, słowach mistrza.
Paweł też krzewił tę wiarę bezpośrednio. I, można nawet powiedzieć że efektywniej od Mistrza;>
W każdym razie przypomnę, że Mistrz nie odrzucił dekalogu, a wręcz przeciwnie - przykazania, w tym VI, zaostrzył.
Decyzja, które księgi są natchnione, a które nie, to, nota bene, decyzja późniejszych ludzi
Jan wyrażnie napisał, iż Ewangelie nie zawierają wszystkich słów Jezusa.
Sivis Amariama:
Może powiem tak - mam propozycję. Mianowicie, nauka poszła naprzód, różnego rodzaju datowania poszły naprzód, analizy lingwistyczne etc. Powinno się na nowo zbadać i księgi kanoniczne, i apokryfy, i ponownie rozpatrzeć, które są najbardziej prawdopodobnymi, najbliższymi oryginałom z I w n.e. źródłami, i na tej podstawie ustalać kanon. Jeśli, oczywiście, pragniemy dążyć do prawdy.
Ale to oczywiście moja subiektywna opinia
Narayana,
Zauważ tylko, że nie są to słowa MISTRZA, Jezusa, a słowa zwykłego człowieka - apostoła Pawła. Czyżby Jezus nie mówił nic o tym?
chciałeś Biblii to masz Biblię. a teraz co? skoro znalazło się coś w Biblii to teraz będziesz wybrzydzał, "a tej księgi to nie lubię"? myślisz,że ewangelia jest bardziej natchniona niż listy, albo niż Stary Testament? na jakiej podstawie. ewangelii też nie spisał, ani nie podyktował Jezus. a nie boisz się np., że to co jest w ewangelii wkładane w usta Jezusa to nie jest to co On sam powiedział, tylko to co autor chciał przekazać Jego ustami? tak podważać można w kółko. albo więc uznajesz całą Biblię jednakowo albo wcale, bo inaczej to uprawiasz jakaś schizofrenię.
a tutaj akurat, gdzie dyskutujemy o tym czy dana czynność jest zboczeniem i grzechem wg Biblii nie ma znaczenia co z niej uznajesz i czy w ogóle Biblię uznajesz, bo z założenia było czy Biblia coś podaje w tym temacie i co, żeby chrześcijanie się mogli na Biblię powołać.
Dodam, że Paweł znany był ze swoich skrajnych poglądów i nietolerancji.
dodam tylko (co powinno być oczywiste), że Paweł głosił w czasach apostolskich, więc gdyby heretykował zostałby spacyfikowany. co więcej - Paweł był całkiem tolerancyjny, bo baczył na boże natchnienie i to, że ewangelia jest do wszystkich, a nie jak chcieli inni tylko do Żydów (Piotr się przekonał dopiero po szczególnych doświadczeniach), dalej: chrześcijanie nawróceni z judaizmu domagali się by pogan przyjmujących chrześcijaństwo obrzezać i ując pod Prawo mojżeszowe, a Paweł był temu przeciwny.
i na koniec: jeśli Paweł i jego listy są tak mało istotne to dlaczego na 27 ksiąg NT około 13 jest Pawłowych?
btw. na czym ta nietolerancyjność polega? że uważał, że chrześcijaninem nie można być tylko z nazwy, ale trzeba też nim być w zachowaniu nauki i sposobie życia?
Wspominał też, że ten, kto nie ma czystego SERCA, nie może wejść do Krolestwa Niebieskiego. Więc dla ewentualnej ofiary ewangelizacji wychodzi na jedno.
rozwiń to, bo nie wiem co to ma mieć wspólnego z tym o czym była dyskusja.
Można przede wszystkim zadać pytanie, po co komu wolna wola, gdyby Bóg namawiał, aby wierzący w niego na siłę wymuszali "jedyną słuszną" drogę na innych ludziach.
wolna wola polega na tym, że możesz nie posłuchać i zrezygnować z tego co Bóg poleca jako dobre. ponieważ masz wolną wolę to możesz wybrać
Pytanie więc polega na tym, gdzie kończy się nawracanie, a zaczyna wymuszanie. Moim zdaniem narzucanie się ze swoimi poglądami komukolwiek jest już wymuszaniem.
nawrócenie to zmiana tego co masz w sercu, co jest twoim osobistym stylem myślenia i motywowania się. tego nie da się zmienić na siłę. na siłę możesz zmienić komuś rzeczy zewnętrzne.
czym jest dla ciebie "narzucanie się ze swoimi poglądami", że utożsamiasz je z wymuszaniem? można się komuś narzucać z poglądami tym, że nieustannie je głosisz, ale to przecież nie ogranicza woli drugiego i nie zmusza go wbrew niemu do zmiany poglądu.
Nie jest to slogan czy idealizowanie. Jest to pokazanie drugiej strony medalu. Tak samo jak małżeństwo hetero nie gwarantuje spełnienia, tak i małżeństwo homo nie gwarantuje niespełnienia.
związek homo nie jest i nigdy nie będzie małżeństwem bo małżeństwo to z definicji związek osób różnej płci. i związek homo gwarantuje niespełnienie - o czym była mowa wcześniej. (ps. po co szukasz argumentów biblijnych na różne kwestie skoro jak widać patrzysz tylko na doczesność, a Biblia nie ma być przewodnikiem ostateczne szczęście i spełnienie w doczesności?)
Co do kryteriów - to sumienie i duch każdego człowieka decyduje i czuje, co jest dla niego "spełnieniem", a co nie.
na jakiej podstawie? (bo widać, że nie na Biblijnej)
Nie Wam to oceniać (sytuacja z nierządnicą się kłania, ale i "Nie sądźcie...")
sytuacja z nierządnicą polegała na tym, że potępili ją za coś co sami czynili i chcieli zabić a nie dać szansy na poprawę. nie polegało to na tym, co chcesz tutaj zasugerować, że "jakim prawem mówicie kobiecie, że grzeszy?". co do badania czy ktoś grzeszy (ja sam, czy ktoś inny) Jezus wypowiada się na innym miejscu: jeśli twój brat zgrzeszy to idź go upomnij, itd.a nie "stój biernie, jakby nic się nie stało".
Wybacz, ale jeśli homoseksualista nie jest katolikiem i nie uznaje tego, co robi, za złe, to trudno twierdzić, że celowo "zaprasza" znajomego do zła, którego NIE wyznaje, prawda? Tylko aby takie rzeczy zobaczyć, trzeba spojrzeć trzeźwo, nie ograniczając się jedynie do własnych poglądów. Pamiętać, że nie wszyscy muszą wierzyć w to samo. I ocenianie jego intencji jedynie przez pryzmat swoich przekonań jest raczej naiwne.
to "zapraszanie do zła" to piszesz w kontekście wspomnianego wcześniej w wątku zaproszenia na ceremonię a la ślub przez homoseksualistów? tutaj sprawa była konkretna i prosta: ludzie znali się na tyle by wiedzieć jakie kto ma poglądy i czy ktoś komuś czymś sprawia radość/przykrość itd.
natomiast co do sytuacji ogólnej:
homoseksualizm nie jest zły, bo ja go uznaje za zły, tylko ja go uznaję za zły bo on jest zły. zło i dobro to kwestia obiektywna, a nie kwestia poglądów i widzimisiów. ale żeby to zobaczyć trzeba umieć spojrzeć obiektywnie, a nie przez pryzmat subiektywizowania wszystkiego na potęgę i gubienia się we własnych myślach a co dopiero w cudzych.
jeśli dla ciebie homoseksualizm jest wartością, to uzasadnij to: jaka wartość dla świata, społeczeństwa, populacji ludzkiej itd. z homoseksualizmu. bo że choroby, nie tylko weneryczne, degradacja społeczna, brak rozwoju populacji itd. to widać gołym okiem.
co więcej: jaka wartość wnoszona przez homoseksualistów do świata i społeczeństwa zostanie zniszczona przez to, że zostaną zewangelizowani, Chrystusowi, żyjący przykazaniem miłości (bez względu na to czy w czystości bez leczenia orientacji lub poddając się terapii)?
Może powiem tak - mam propozycję. Mianowicie, nauka poszła naprzód, różnego rodzaju datowania poszły naprzód, analizy lingwistyczne etc. Powinno się na nowo zbadać i księgi kanoniczne, i apokryfy, i ponownie rozpatrzeć, które są najbardziej prawdopodobnymi, najbliższymi oryginałom z I w n.e. źródłami, i na tej podstawie ustalać kanon. Jeśli, oczywiście, pragniemy dążyć do prawdy.
Cóż, apokryfy i pozostałe pisma znamy, czas ich powstania również. Prace nad nimi trwją równolegle z pracami nad Ewangeliami i pismami kanonicznymi. I póki co do głowy nikomu nie przyszło, żeby kanon zmieniać.
Zapytałem Cię o propozycje - masz jakieś? Czy gdybasz tylko?
Śłyszałeś o jakichś, na podstawie których możnaby do homoseksualizmu inaczej podejść?
Bo, cóż, ja sporo już ich mam za sobą, i żadnych takich wątków nie kojarzę...
Sivis Amariama - nie, tu odniosłem się ogólnie, nie jedynie do kwestii homoseksualizmu. Dobrze, ze na to wskazałeś, bo faktycznie wyraziłem się niejasno.
Co do kwestii zmiany - powiem Ci tak szczerze, uczciwie i bez ogródek: Jako postronny obserwator nie wierzę, by KK zmieniło ten kanon, nawet, gdyby najbardziej rzetelne badania wykazały, że Ewangelie kanoniczne są fałszerstwem (tu podaję skrajność, może być też "zmienione", "najmniej prawdopodobne", etc), a apokryfy prawdziwe. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - bardzo duży konserwatyzm kościoła, i niechęć do wprowadzania poważniejszych zmian. Inna sprawa, ze taka zmiana zniszczyłaby kościół jako instytucję - gdyż wykazałaby, ze przez niecałe 2000 lat kościół głosił nieprawdę (zaznaczam - GDYBY tak się okazało, nie twierdzę, że tak JEST)
Na potwierdzenie tej tezy mogę podać upór i zawziętość, z jaką przez długi czas KK zwalczał teorie heliocentryczne. Opierał się faktom, tępił wszelkie dowody i ludzi je głoszących. A przecież nie była to aż tak zasadnicza kwestia dla podstawowych tez kościoła (miała pewne znaczenie, jednak nie kluczowe i nie kardynalne). W zwiazku z tym wątpię, by nagle zmieniono tak podstawową rzecz jak kanon Ewangelii, nawet, gdyby były miażdżące dowody.
Zbaczacie powoli z tematu...
Po co ewangelizować? Przecież oni są niereformowalni!
Przecież oni są niereformowalni!
Nie przekreślaj ludzi
wiecie co... nie śledzę tego wątku od początku, ale tak się zastanawiam: padła już gdzieś odpowiedź na pytanie z tematu? czyli nie po co ewangelizować homo, czy to ma sens ich ewangelizować, czy homo jest ewangelizowalne, itd. tylko konkretnie "jak" - jak przywrócić człowiekowi tak zranionemu radość i nadzieję, pewność, że jest kochany i akceptowany mimo swojej choroby?
tylko konkretnie "jak" - jak przywrócić człowiekowi tak zranionemu radość i nadzieję, pewność, że jest kochany i akceptowany mimo swojej choroby?
Z tego, co czytam, wynika,ze nie jest...
a ma ktoś jakiś pomysł?
Ja - do pieca na 25 zdrowasiek.
a ma ktoś jakiś pomysł?
Widzisz, tylko pytanie "jak?" siłą rzeczy jest następstwem pytania: "czy?" Tak więc dyskusja o tym, CZY ewangelizować, jest, moim zdaniem, jak najbardziej zasadna przed stawianiem pytania "JAK?"
chrześcijanie wiedzą, że mają obowiązek ewangelizować każdego, więc nie ma po co pytać "czy" bo odpowiedź dawno już jest. więc dla kogo to pytanie "czy"? dla ateistów? ale oni i tak nie będą ewangelizować skoro sami nie wierzą
najpierw trzeba zacząć traktowac homoseksualistów jak ludzi.
najpierw trzeba zacząć traktowac homoseksualistów jak ludzi.
Jak ludzi ZDROWYCH i NORMALNYCH należałoby dodać. Bo nietolerancja w KK jest ogromna. Ale oczywiście, dla wielu katolików - problemu nie ma (wielu nie równa się wszystkich, zaznaczam)
Jak ludzi ZDROWYCH i NORMALNYCH należałoby dodać.
I tu się mylisz częściowo. Należy się szacunek jak zdrowym i mają równe prawo do wszelakiej pomocy jak zdrowi, natomiast nie można zamykać oczu na problem. To tak jakby zapraszać kogoś na wózku na wspinaczkę po górach i uważać że to równouprawnienie.
Nie ma żadnych psychologicznych podstaw by uważać homoseksualistów za ułomnych w jakiejkolwiek dziedzinie życia.
Nie no przecież są płodni rozmnażają się i w ogóle wszystko zgodnie z naturą jest i fakt tej dewiacji ich w ogóle nie determinuje emocjonalnie i nie wpływa na ich "kształt"...
Powiem Ci tak. Poznałem swego czasu geja. Przez dobre 2 lata dość mocno się przyjaźniliśmy (i przyjaźnimy nadal). Przez te 2 lata nie miałem pojęcia, że jest gejem. Zachowywał się jak każdy normalny człowiek, miał takie same problemy, przemyślenia, takie same wybory przed sobą, takie same rozważania natury "życiowej". Takie same kontakty z innymi ludźmi, takie same relacje. Za Chiny ludowe bym nie pomyślał, że jest gejem (też wtedy twierdziłem jak Ty - że homoseksualizm powoduje różne zmiany, dysfunkcje itd). Kiedy mi o tym powiedział, odpowiedziałem po prostu: "I co z tego? Co to zmienia?" Dalej był całkowicie NORMALNYM człowiekiem. A przekonałem się o tym tym bardziej, gdy się o jego homoseksualizmie dowiedziałem, i gdy otworzył się z tymi sprawami. Zobaczyłem normalnego, szczęśliwego, dobrego człowieka, który, prócz upodobań płciowych, nie różni się NICZYM.
To rozumiem jak traktowanie kogoś jak człowieka.
Czyli: zwyczajnie, po ludzku, bez żadnych etykietek( skoro sam ci powiedzail,ze jest homoseksualistą, wówczas nie było to etykietowanie). Dopiero jak tak popatrzymy na człowieka, wówczas możemy coś robić ( albo i nie robic nic) z tym, co uważamy za nieprawidłowość.
Myszkunia - a no właśnie. Bez dawania mu odgórnych etykiet typu "niespełniony", "chory", "ułomny" etc. I o ile człowiek ten CHCE tej zmiany, jeśli faktycznie jest mu z tym źle.
Narayana, określenie czyjegoś stanu to nie jest etykietowanie go czy osądzanie.
Narayana, określenie czyjegoś stanu to nie jest etykietowanie go czy osądzanie.
Nie jest, gdy masz na to określenie niezbite, obiektywne dowody, niezależne od własnych przekonań, wiary etc.
Jeśli natomiast oceniasz kogoś na podstawie wiary i osobistych przekonań, jest to etykietowanie lub osądzanie.
Nie należy mylić obiektywności z subiektywnością. A jeśli wyznacznikiem jest wiara, można mówić TYLKO o subiektywności.
jakieś dziwne definicje masz. sjp nic nie pisze o niezbitych dowodach, bo inaczej to etykietowanie.
jakieś dziwne definicje masz. sjp nic nie pisze o niezbitych dowodach, bo inaczej to etykietowanie.
Jeśli masz dowody, jest to OKREŚLENIE stanu. Jeśli nie masz dowodów, a jedynie na podstawie własnej wiary czy teorii osądzasz czyjś stan - wtedy jest to etykietowanie (na bazie osobistych odczuć UZNAJESZ kogoś za takiego czy takiego, przyczepiając mu etykietkę).
Innymi słowy, aby nie bawić się w grę słowami - bazując jedynie na wierze, nie możesz obiektywnie powiedzieć czegokolwiek (np stwierdzić, że homoseksualista jest w jakikolwiek sposób "upośledzony"). Możesz UZNAĆ go za "upośledzonego, z zastrzeżeniem, że jest to stwierdzenie subiektywne, a nie obiektywny STAN RZECZY.
[ Dodano: Czw 11 Cze, 2009 16:19 ]
Rozpisaliście się a sprawa jest przecież jasna. Jeżeli ktoś chce się ewangelizować to będzie, a jeśli nie to nie. Teraz pytanie czy ewangelizacja ma być równoznaczna z przejściem na heteroseksualizm?
Dlaczego nie mogą się spełnić w miłości?
Skąd wniosek, że nie mogą
Rozpisaliście się a sprawa jest przecież jasna. Jeżeli ktoś chce się ewangelizować to będzie, a jeśli nie to nie.
Oczywiście. Dlatego ewangelizowanie na siłę, w dodatku dyskryminujac czyjąś orientację seksualną (uznając ją za "chorobę"), uważam za mocno nieodpowiednie (by nie użyć ostrzejszych słów)
Teraz pytanie czy ewangelizacja ma być równoznaczna z przejściem na heteroseksualizm?
Według ludzi nietolerancyjnych - tak. Według ludzi tolerancyjnych - nie.
Dlaczego nie mogą się spełnić w miłości?
Skąd wniosek, że nie mogą
Bardzo dobre pytanie. Chyba tylko dlatego, że nietolerancyjni ludzie, gdy brak argumentów realnych (czyli świadectwa, że homoseksualiści nie spełniają się w miłości) szukają różnych wydumanych wyjaśnień w wierze, zapominając, ze jest to jedynie ich subiektywna wiara, i ocenianie na jej podstawie spełnienia innych ludzi jest (tu wpisz sobie dowolne słowo o negatywnym znaczeniu).
Rozpisaliście się a sprawa jest przecież jasna. Jeżeli ktoś chce się ewangelizować to będzie, a jeśli nie to nie.
Moim zdaniem:
chrześcijanie mają ewangelizować cały świat. Metody ewangelizacji są omawiane w poszczególnych wątkach naszego forum. W tym mamy rozmawiać, jak ewangelizować homoseksualistów. Uważam,ze najlepszą formą ewangelizacji jest przykład zycia, jednak mało kto może słuśyć dobrym przykładem, co widać na każdym kroku.
Zgadzam się z Tobą,ze są ludzie , którzy "pozwolą" się zewangelizować, a są ludzie, którzy się nie zgodzą być katolikami. Jest to wybór człowieka, uzależniony od różnych czynników.NIezależny, w moim przekonaniu, od orientacji seksualnej.
[ Dodano: Pią 12 Cze, 2009 10:18 ]
już raz to pisałeś - nadal przypominam: co znaczą słowa, od tego mamy słownik. a słownik języka polskiego nie podaje nic o konieczności posiadania dowodów, aby dana ocena nie była etykietowaniem. sjp podaje, że etykietowanie to sąd powierzchowny, bez zastanowienia. zatem, aby coś nie było etykietowaniem wystarczą własne (dowolnego rodzaju) przemyślenia
ps. i nie pisz 3 raz tego samego, bo to nic nie zmieni. trzymajmy się znaczenia słów jakie faktycznie mają, a nie biegajmy w tym względzie po krainach marzeń. pozdrawiam.
już raz to pisałeś - nadal przypominam: co znaczą słowa, od tego mamy słownik. a słownik języka polskiego nie podaje nic o konieczności posiadania dowodów, aby dana ocena nie była etykietowaniem. sjp podaje, że etykietowanie to sąd powierzchowny, bez zastanowienia. zatem, aby coś nie było etykietowaniem wystarczą własne (dowolnego rodzaju) przemyślenia
ps. i nie pisz 3 raz tego samego, bo to nic nie zmieni. trzymajmy się znaczenia słów jakie faktycznie mają, a nie biegajmy w tym względzie po krainach marzeń. pozdrawiam.
Ok, więc zgodnie z życzeniem się poprawię - usiłujecie twierdzić, ze stwierdzacie obiektywny STAN RZECZY, a posiadacie jedynie subiektywne wierzenia (które dla obiektywnej oceny są jedynie "widzi-mi-się"). Teraz jasno, krótko i jednorazowo ;]
czyli dokładnie tak samo, jak ty i inni przeciwnicy tego co my uważamy. i co z tego wynika?
Wtrącę sie.
Czasem jest tak,ze homoseksualiści są etykietowani...
np. ktoś mówi "ten pedał" i tylko pod takim względem patrzy na człowieka, zamiast dostrzec w nim OSOBĘ.
Wtrącę sie.
Czasem jest tak,ze homoseksualiści są etykietowani...
np. ktoś mówi "ten pedał" i tylko pod takim względem patrzy na człowieka, zamiast dostrzec w nim OSOBĘ.
Skończcie z nabijaniem offtopu. Do zasadniczego pytania się to nijak ma obecnie.
zatem idźmy dalej. na razie mamy w sprawie jakewangelizować:
- ukazywać naturę choroby
- ukazywać prawdę o grzechu
- zapraszać na terapie
to nie są moje wniosko-propozycje, tylko podsumowuje co czytam w wątku
czy ktoś ma coś jeszcze? bo imho tego o czym była mowa do tej pory ewangelizacją nazwać nie można.
zatem idźmy dalej. na razie mamy w sprawie jakewangelizować:
- ukazywać naturę choroby
- ukazywać prawdę o grzechu
- zapraszać na terapie
to nie są moje wniosko-propozycje, tylko podsumowuje co czytam w wątku
czy ktoś ma coś jeszcze? bo imho tego o czym była mowa do tej pory ewangelizacją nazwać nie można.
Ja bym powiedziała:
1. akceptować jako człowieka,
2. pokazywać, ze Bóg go kocha.
Jeśłi w człowieku zrodzą sie pytania, wówczas mozna mówić o tym, co Kościól mówi na temat homoseksualizmu.
Jeśłi w człowieku zrodzą sie pytania, wówczas mozna mówić o tym, co Kościól mówi na temat homoseksualizmu.
Kościół jak Kościół, ale Biblia przede wszystkim.
no dobra, a jak się pytania nie zrodzą? bo przyjmie ów człowiek np. następujący punkt widzenia:
to jak żyję (np. w związku homoseksualnym) jest sprawą ważną, jeśli byłoby w tym coś złego to mój nawracający mnie przyjaciel coś by powiedział, a skoro nic nie mówi to znaczy, że to jest ok, bo Bóg mnie takim stworzył i takiego mnie kocha.
Nie no przecież są płodni rozmnażają się i w ogóle wszystko zgodnie z naturą jest i fakt tej dewiacji ich w ogóle nie determinuje emocjonalnie i nie wpływa na ich "kształt"...
No i nagle natura staje się równoznaczna z Bogiem.
To ciekawe spostrzeżenie filozoficzne. W innych wątkach na tym forum zdaje się,że jest inaczej. Jaka rozbieżnośc mentalna "katolików".
Co do homoseksualistów to mam wrażenie,że KK ( a może Radio Maryja) zrobił taką nagonkę na homoseksualistów, że tylko żółc i jad . Natomiast konstruktywnego myślenia brak. Są też tacy (moja sąsiadka) która po niedzielnej sumie potrafi powiedziec,że nadają się tylko do gazu. A zapewne pamięta ostatnią wojne światową.
Oczywiście bywają też ludzie bez nienawiści myślowej. Przynajmniej myślę ,że tacy są.
Skąd w "katoliku" taka nienawiśc?
No i nagle natura staje się równoznaczna z Bogiem.
a gdzie ty to wyczytałeś? bo z tego co zacytowałeś od Annniki to tak nie wynika.
a gdzie ty to wyczytałeś? bo z tego co zacytowałeś od Annniki to tak nie wynika.
Pisze dziewcze o zdgodzie z naturą.
pafni, przestrzeganie prawa naturalnego danego przez Boga w stworzeniu to jeszce nie czynienie z przyrody Boga (panteizmu).
Jeśłi w człowieku zrodzą sie pytania, wówczas mozna mówić o tym, co Kościól mówi na temat homoseksualizmu.
Kościół jak Kościół, ale Biblia przede wszystkim.
no dobra, a jak się pytania nie zrodzą? bo przyjmie ów człowiek np. następujący punkt widzenia:
to jak żyję (np. w związku homoseksualnym) jest sprawą ważną, jeśli byłoby w tym coś złego to mój nawracający mnie przyjaciel coś by powiedział, a skoro nic nie mówi to znaczy, że to jest ok, bo Bóg mnie takim stworzył i takiego mnie kocha.
Czemu Biblia???
Jak się pytania nie zrodzą, to znaczy,ze nie interesuje go religia...każdego człwoieka, którego nie interesuje religia, mozna ewangelizowac przykładem własnym.
pafni, przestrzeganie prawa naturalnego danego przez Boga w stworzeniu to jeszce nie czynienie z przyrody Boga (panteizmu).
Przestrzeganie prawa naturalnego danego przez Boga.....sam sobie odpowiedziałeś.
niby na co? moje pytanie brzmiało skąd wytrzasnąłeś w cytacie utożsamienie przyrody z Bogiem, bo kompletnie to z niego nie wynikało. a odpowiedź jest schowana głęboko w twoim umyśle, być może także przed tobą samym...
niby na co? moje pytanie brzmiało skąd wytrzasnąłeś w cytacie utożsamienie przyrody z Bogiem, bo kompletnie to z niego nie wynikało. a odpowiedź jest schowana głęboko w twoim umyśle, być może także przed tobą samym...
Bóg dał prawa natury? Tak czy nie?
Jeśli tak to owsik w ludzkim jelicie jest Boskim planem , jeśli nie to ...jakimś innym.
To prawo natury jest dane od Boga jak pisałeś czy ofd kogo?
1. prawo naturalne jest dane przez Boga, więc jest dziełem Boga a nie Bogiem.
2. sam fakt istnienia prawa naturalnego nie determinuje wydarzeń we wszechświecie, więc fakt, że posiadasz owsika nie może być utożsamiany z bożą wolą/planem dla ciebie oraz dla tego konkretnego owsika.
Bogiem nie jest prawo naturalne, zatem jest z Boga? Więc np. mój domniemany owsik jest z Jego zamysłu?
przecież odpowiedzi na te pytania masz powyżej. nie spamuj
przecież odpowiedzi na te pytania masz powyżej. nie spamuj
Sory!