UmiĹscy
Niech nikogo nie dziwi moje pytanie nieco banalne...
W ostatnim czasie nie widzę powodu i sensu do korzystania z Sakramentu Eucharystii. Przyznam szczerze, że rzadko uczestniczę w pełni we Mszy świętej, choć jednocześnie wiem, że jest to konieczne. Wiem, ale może nie rozumiem. Proszę o racjonalne argumenty, po co mam przystępować do Komunii świętej? Jest to dla mnie ważne i jednocześnie aktualnie problematyczne. Wiem, że powinnam, lecz nie widzę sensu. Jest to jeden z moich aktualnych konfliktów wewnętrznych.
Celowo podaję też w tytule "namiary" na słowa Ewangelii. Powiedzcie, jak rozumiecie te słowa?
[ Dodano: Sob 25 Paź, 2008 21:40 ]
czy chcesz spotkać Jezusa? A po co on tak naprawdę jest Ci potzrebny ?
Jezus powiedział, że jest Życiem i pragnie to Zycie dawać w pełnym wymiarze. I takim najbardziej wymownym wymiarem jest Eucharystia, która zawsze ma przebieg dynamiczny a nie bierny. jesli chcemy żyć z Nim po śmierci, to tylko Jego życiem, ono przekroczyło śmierć; a dzisiejszy świat potrzebuje prawdziewej miłości, subtelnej itd a taką ma tylko Jezus i On daje ją w Eucharystii
Więc czy wierzysz, że Jezus jest obecny na Mszy Świętej ?
Najśmieszniejsze jest to, że ja już spotkałam kiedyś Jezusa.
Wierzę w Jego obecność w Eucharystii, ale nie sądzę, by dla Niego miała znaczenie moja obecność i duchowa "dyspozycja".
Nadal nie wiem po co to wszystko i co miałoby mi to dać? Jak nie będę korzystać z sakramentów - to co? Jasne, mogę od przypadku do przypadku latać do spowiedzi, by zaliczyć świąteczną Komunię świętą (proszę się nie gniewać - to nie znaczy, że ja tutaj coś totalnie lekceważę), tylko - też po co?
Na pewno nie powinnaś niczego robić "bo tak wypada".
Eucharystia jest jednak jednym z największych darów, jakie można sobie wyobrazić...
Są w życiu każdego człowieka momenty piękne, które pamięta się długo, które uświadamiają nam naszą godność. Ile to razy zakochana po raz pierwszy dziewczyna rozmyśla: on na mnie popatrzył! On dotknął mojej dłoni!
Takim momentem dla św. Jana niewątpliwie była uczta, na której mógł leżeć na piersi Jezusa. (J 13,23) To ten moment sprawił, że Jan zobaczył siebie, jako ucznia, którego Pan miłował. Dostąpił zaszczytu, słodyczy chwili zjednoczenia z Panem.
Niewątpliwie był to jeden z tych momentów, który ma dramatyczny wpływ na życie człowieka. Jan zaczął identyfikować się z uczniem miłowanym przez Pana, właśnie ze względu na tę ucztę - spójrz, w J 21,20 Jan po raz drugi przypomina tę sytuację. Jak wielki wpływ musiała mieć na jego życie i postrzeganie siebie ta chwila, skoro staje się ona jego opisem... On opisuje siebie właśnie przez przypomnienie tamtej chwili intymnego spotkania z Panem.
Pomyśl sobie, jak pięknym i cennym czasem byłaby uczta z Panem, podczas której możesz leżeć fizycznie na Jego piersi! Możesz rozkoszować się waszą wyjątkową relacją i spędzić choćby 10 minut tak blisko Niego, w pełni odpocznienia i podziwu, w pełni bliskości, poczucia bycia akceptowaną i kochaną, przygarniętą...
Eucharystia jest czymś więcej! Jest nieskończenie głębszym spotkaniem, niż to janowe. Jan leżał na piersi Chrystusa, a my możemy przyjąć Jego Ciało, rzeczywiste Ciało Pana do naszego ciała, możemy przyjąć Go także sercem, zakosztować nieba przez obcowanie z Panem w pełnej Komunii.
On kryje się w postaci Chleba, bo gdybyśmy zobaczyli, jak przyjmujemy Go w całości, z całym bóstwem i człowieczeństwem, pewnikiem skończylibyśmy w raju zbyt szybko Nasza słaba, ludzka natura po prostu nie wytrzymałaby spotkania z Najwyższym. Dlatego On sam uniża się i kryje pod zasłoną Chleba i Wina.
Kiedy Jan leżał na piersi Jezusa, nie ośmieliłby się najpewniej poprosić Go o więcej. Nie powiedziałby: "Panie, a teraz zjednocz się ze mną całkowicie, przeniknij mnie w całości, pozwól mi przyjąć do mojego serca całego Ciebie, pozwól mi spożyć Twoje Ciało i przez Nie żyć na wieki w komunii z Tobą."
Uznał najpewniej, że nic pełniejszego i piękniejszego od bliskości Jezusa, jaką miał podczas owej uczty, zdarzyć się nie może. Niedługo jednak pozostawał w błędzie. Ostatnia Wieczerza była o wiele pełniejszym zjednoczeniem z Panem.
Pytasz o fragment Mowy Eucharystycznej... Słowo Pana jest prawdziwe.
W Starym Testamencie Bóg troszcząc się o człowieka, zapewnił mu przetrwanie na pustyni, przez udzielenie mu daru chleba 'spadającego z nieba'. Był to chyba najwyższy możliwy wyraz opieki Boga nad człowiekiem... Tak sądzę. Kiedy człowiek nie miał co jeść, Bóg po prostu otworzył swoją rękę i karmił człowieka do syta, zapewniając wszelkie dobrodziejstwo.
Jezus wskazuje na te wydarzenia i mówi, że mimo tego owi przodkowie pomarli. Chleb ma to do siebie, że starcza na jakiś czas, a potem się kończy. Chleb dostarcza tylko energii, potrzebnej organizmowi do funkcjonowania, nie ma jednak poza tym żadnej mocy utrzymania człowieka przy życiu. Jezus Chrystus, który chce stać się dla nas pokarmem, On sam, chce być naszym Chlebem, daje nam inne życie. To nie wartość kaloryczna, to nie węglowodany, ale Jego Najświętsza Ofiara utrzymuje nas przy życiu. Nie chodzi o życie doczesne, ale o życie wieczne - choćbyśmy umarli, Najświętszy Sakrament daje nam udział w Śmierci, Zmartwychwstaniu i Życiu wiecznym samego Jezusa, więc zapewnia nam życie wieczne. Spożywając Jego Ciało, możemy żyć przez Niego.
Pan jest wierny w Swoim Słowie, wiemy na pewno, że Jego Ciało jest prawdziwym pokarmem, a Jego Krew jest prawdziwym napojem. To nie żadne symbole, to nie tylko wspomnienie tego, że kiedyś Pan nakarmił uczniów Sobą... To jest żywy Chrystus, On sam. Jego Ciało.
Wyobraź sobie matkę, która umierającemu z wyczerpania dziecku daje do zjedzenia własne mięso, wyrywając sobie fragmenty mięśni... Szokujący obraz, jeśli masz plastyczną wyobraźnię, ale Bóg robi dokładnie to samo! Karmi nas Swoim Ciałem, żebyśmy mogli żyć.
Najświętsza Eucharystia jest pokarmem dla naszej duszy, który służy naszemu umocnieniu i zjednoczeniu nas coraz bardziej z Bogiem, aż będziemy mieć te same myśli, te same cele do osiągnięcia i te same pragnienia. Oto prawdziwy pokarm dla ludzkiej duszy! A potem najlepszą pomocą jest Pismo Święte jako światło wskazujące drogę.
Tak - 'Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce' (Ps 119). Światłem, które rozświetla moją drogę, jest Twoje słowo, o Panie.
W momencie, kiedy człowiek nie żyje w stanie łaski uświęcającej,. to na zewnątrz jest żywy a w środku martwy. Nie obraź się za określenie, ale to taki chodzący trup. Nie ma w nim życia. Z doświadczenia wiem, że nie można być w pełni szczęśliwym żyjąc życiem tylko doczesnym. To tylko na krótką metę może mi się wydawać, ze Eucharystia jest mi niepotrzebna. Moje odejście od Boga, które trwało 4 lata, zaczęło się właśnie od odejścia od Eucharystii. Najpierw właśnie od nieprzyjmowania komunii, i nawet nie dlatego, ze nie mogłam, ale dlatego, że nie chciałam. Potem spóźniałam się coraz bardziej na niedzielną Mszę Świętą, a potem praktycznie przestałam na nią chodzić w ogóle. I tylko na początku wydawało mi się, że jest fajnie. Bo przecież odcięłam się od źródła. Kiedy na pustyni człowiek nie ma wody, umiera. Tak i było tutaj. Bez Eucharystii człowiek nie potrafi być dobry, bo to Jezus daje siłę. U mnie to wyglądało w ten sposób, że coraz bardziej brnęłam w grzech. Tak jak bagno, które wciąga. I w którymś momencie się okazało, że wcale nie jest fajnie, co więcej pojawiło się tysiące problemów nie wiadomo skąd, i wcale nie tak łatwo z tego wyjść. Zdecydowałam się wrócić do Jezusa, kiedy doświadczyłam głodu Boga. To byłą tak wielka tęsknota, że to był głód. I wiem, że to Jezus dał mi łaskę powrotu i to On mnie z tego wyciągnął. Ale teraz nie wyobrażam sobie już życia bez Eucharystii.
Eucharystia jest pokarmem, który pozwala żyć naprawdę, żyć pełnią życia, czyli nie tylko tym życiem ziemskim, że oddycham i funkcjonuję, ale tym życiem duchowym. Jezus, który przychodzi w Eucharystii daje siłę do tego, by być dobrym, by kochać, by wychodzić do innych ludzi, by przekraczać własne słabości. On jest jak woda na pustyni. On jest źródłem.
Co więcej Eucharystia to spotkanie z Jezusem, żywym i prawdziwym. Jeśli teraz trudno Ci odczuć Jego obecność, przypomnij sobie to doświadczenie pierwszego spotkania z Nim. On, który Cię kocha pragnie się z Tobą spotykać na Eucharystii i dawać Ci samego Siebie. Więc bardzo wielkie znaczenie ma dla Jezusa Twoja obecność. Bo On się cieszy z każdego spotkania z Tobą. I chce byś uczestniczyła w pełni. Bo inaczej to wygląda tak, jakbyś przyszła na ucztę i nic nie jadła. Gospodarz uczty stara się przygotować to, co najlepsze, a Jezus daje Ci namacalnie to, co najlepsze, bo samego Siebie. On nie może wejść do Twojego serca, jeśli Go nie zaprosisz. Dlatego czeka aż Twoje serce będzie czyste i gotowe na Jego przyjęcie, aż je otworzysz i powiesz: wejdź Panie Jezu. Inaczej nie wejdzie. A wie, że bez Niego nie ma prawdziwego życia. To wszystko, co nam się wydaje, że daje nam szczęście, kiedy żyjemy bez Boga, to tylko pozory. Oddaj Jezusowi ten konflikt wewnętrzny. Powiedz Mu o wszystkim i pozwól Mu działać, a On Cię naprowadzi na właściwą drogę i pomoże to wszystko zrozumieć. Pozdrawiam.
Wszystko rozumiem, ale co zrobić, jeśli na coś trzeba nieustannie zasługiwać - tak samo jest z Eucharystią i żadne argumenty mnie tutaj nie przekonują. Naprawdę nie ma nic za darmo.
Aga: nikt Cię tu ofiarą nie nazwał. Nie podciągaj wszystkiego pod to, że ktoś chce Ci coś zarzucić czy Cię obrazić. Sądzę, że nikt nie ma takiego zamiaru.
Ja Ci zadam takie pytanie (odpowiedz na nie sama przed sobą): Kochasz Jezusa?
Bo jeśli się kogoś kocha, to się nie zastanawia nad tym, czy spotykać się z Nim codziennie, co tydzień, czy może wystarczy raz w roku na Boże Narodzenie.
Zapewniam Cię, że przynajmniej Jezus chce się spotykać z Tobą jak najczęściej. Jeżeli w świecie często jest tak, że nie ma nic za darmo, to Boża logika inna jest niż ludzka. I Jezus daje Ci siebie samego ZA DARMO. I chce, nie zmusza Cię, On po prostu tego pragnie, byś Ty dała Mu siebie w całości. Bo wie, że tylko wtedy będziesz szczęśliwa. To jest dla Twojego dobra. A jak dajesz Jezusowi siebie w całości, to nie zastanawiasz się czy trzeba coś robić od kreski do kreski. Tylko robisz, bo chcesz. Z Miłości. I tego Ci życzę.
[ Dodano: Pon 27 Paź, 2008 23:53 ]
Dzięki za dopowiedzenie Wariatku
Myślę, że to też ważne
Pewnie teraz się narażę...
Myślę, że można żyć z Jezusem, myśleć o Bogu, spotykać się z nim codziennie, niekoniecznie uczestnicząc codziennie w mszy świętej. Mogę zmywać naczynia, jechać tramwajem, nawet siedzieć w fotelu i być w głębokiej relacji z Bogiem.
Naprawdę nie uważam, że codziennie uczestnictwo w niezmiennie tym samym rytuale jest bardziej uduchowione niż zwykła rozmowa z Bogiem.
W kościele było mi bardzo trudno się skupić przez smętne śpiewy, frazy, wypowiadane przez kapłana po raz tysięczny te same- aż przestaje się je świadomie rozważać. Często zakradająca się "myśl polityczna" i wyczytywanie z nazwiska kto i ile dał na tacę utrudniały dodatkowo zdolność kontemplacji i oddania się modlitwie.
Nie wspomnę już o spowiedzi, która umożliwia przystapienie do komunii.
Może mam pecha, ale zniechęciłam się i myślę, że kościół miał w tym duży udział.
Z dzienniczka siostry Faustyny:
+ Kiedy raz poszłam na świat do spowiedzi, trafiłam, że mój spowiednik odprawiał Mszę św. Po chwili ujrzałam Dziecię Jezus na ołtarzu, które pieszczotliwie i z radością wyciągało rączęta do niego, jednak ów kapłan po chwili wziął to piękne Dziecię w ręce i połamał i żywcem je zjadł. W pierwszej chwili uczulam niechęć do tego kapłana z powodu takiego postępowania z Jezusem, ale zaraz zostałam oświecona w tej sprawie i poznałam, że bardzo jest miły Bogu ów kapłan. (Dz 312)
Kiedy byłam w pewnej świątyni z jedna Siostra na Mszy św. odczuwałam wielkość i majestat Boży, czułam, że świątynia ta jest przesiąknięta Bogiem. Majestat Pana ogarniał mnie, chociaż przerażał, to jednak napełniał mnie spokojem i radością; poznałam, że Jego woli nic się sprzeciwić nie może. O, gdyby dusze wszystkie [wiedziały] Kto mieszka w świątyniach naszych, to nie byłoby tyle zniewag i nieuszanowania w tych miejscach świętych. (Dz 409)
21/III.35. Często w czasie Msz św. wiedze Pana w duszy, czuję Jego obecność, która mnie na wskroś przenika. Odczuwam Jego Boskie spojrzenie, rozmawiam z Nim wiele bez słowa mówienia, wiem, czego pragnie Jego Boskie Serce i zawsze pełnię to, co Jemu się lepiej podoba. Kocham do szaleństwa i czuje, ze jestem kochana przez Boga. W tych chwilach kiedy się spotykam w głębi wnętrzności z Bogiem, czuje się tak szczęśliwa, że nie umiem tego wypowiedzieć, są to chwile krótkie, bo dusza nie zniosłaby ich dłużej, musiałoby nastąpić rozłączenie od ciała. Chociaż chwile te są bardzo krótkie, jednak ich moc, która się udziela duszy pozostaje na bardzo długo. Bez najmniejszego wysiłku czuje głębokie skupienie, które mnie wówczas ogarnęło – nie zmniejsza się, chociaż rozmawiam z ludźmi, ani nie przeszkadza mi do spełniania obowiązków. Czuję stałą obecność Jego bez żadnego wysilenia duszy, czuję, ze jestem złączona z Bogiem tak ściśle, jak się łączy kropla wody z bezdennym oceanem.
W ten czwartek uczulam łaskę te pod koniec pacierzy, która trwała wyjątkowo długo, bo przez całą Mszę św., ale myślałam, że skonam z radości. W tych chwilach poznaje lepiej Boga i Jego przymioty i także poznaje siebie i nędzę swoją i zadziwia mnie wielkie uniżenie Boga do tak nędznej duszy, jak moja. Po Mszy św. czułam się cala pogrążona w Bogu i przytomne mi każde spojrzenie Jego w głąb serca mojego. (Dz 411)
+ Godzina św. - Czwartek. W tej godzinie modlitwy, Jezus pozwolił mi wejść do Wieczernika i byłam obecna co się tam działo. Jednak najgłębiej przejęłam, (mię chwila) się chwilą, w której Jezus przed konsekracją wzniósł oczy w niebo i wszedł w tajemniczą rozmowę z Ojcem Swoim. Ten moment w wieczności dopiero poznamy należycie. Oczy Jego były jako dwa płomienie, twarz rozpromieniona, biała jak śnieg, cała postać majestatyczna, Jego dusza stęskniona, W CHWILI KONSEKRACJI ODPOCZĘŁA MIŁOŚĆ NASYCONA - ofiara w całej pełni dokonana. Teraz tylko zewnętrzna ceremonia śmierci się wypełni zewnętrzne zniszczenie, istota jest w Wieczerniku. Przez całe życie nie miałam tak głębokiego poznania tej tajemnicy, jako w tej godzinie adoracji. O, jak gorąco pragnę, aby świat cały poznał tę niezgłębioną tajemnicę. (Dz 684)
2/1I.1937. Dziś skupienie Boże od rana przenika moją duszę; w czasie Mszy św. myślałam, że zobaczę małego Jezusa, ja[k] często widzę, jednak dziś widziałam w czasie Mszy św. Jezusa Ukrzyżowanego. Jezus był przybity do krzyża i w wielkich mękach. Dusza moja została przeniknięta cierpieniem Jezusa, w duszy i ciele moim, chociaż w sposób niewidzialny, ale równie bolesny. O, jak straszne tajemnice dzieją się w czasie Mszy św. Wielka tajemnica się dokonywuje w czasie Mszy św. Z jaką pobożnością powinniśmy słuchać i brać udział w tej śmierci Jezusa. Poznamy kiedyś co Bóg czyni dla nas w każdej Mszy św. i jaki w niej dla nas gotuje dar. Jego Boska miłość, tylko na taki dar zdobyć się mogła. O Jezu, Jezu mój, jak. wielkim bólem przeniknięta jest dusza moja, widząc tryskający zdrój żywota z taką słodyczą i mocą dla każdej duszy. - A jednak widzę dusze zwiędniałe i usychające z własnej winy. O Jezu mój, spraw, niech moc miłosierdzia ¬ogarnie te dusze.(Dz 913-914)
Jak powiadają "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
Mnie nie dało przeżyć objawienia, a i w zwykłym wymiarze nie czuję przepełniającej mnie radości. Ale mówi się też, że wiara to łaska- widocznie Bóg ma wobec mnie inne plany.
Naprawdę nie uważam, że codziennie uczestnictwo w niezmiennie tym samym rytuale jest bardziej uduchowione niż zwykła rozmowa z Bogiem.
Jak długo ktoś traktuje Eucharystię jak rytuał, to faktycznie tylko tym będzie. Tylko że ryt to oprawa najwspanialszego cudu, dokonywanego dla nas codziennie - Przeistoczenia;)
Matka Teresa z Kalkuty każdego dnia spędzała po 5 godzin przed Najświętszym sakramentem i nic a nic nie czuła....
Duchowości nie należy opierać o emocje i jakieś tam duchowe wzloty.... A świadectwa tych, którzy je przeżyli powinny nam wystarczyć do tego aby poznać wartość Eucharystii.
Cuda często przeszkadzają wierzyć.
A wiara to łaska, którą Bóg chce dać każdemu człowiekowi, ale to od człowieka zależy, czy ją przyjmie, czy nie. Bóg pragnie jednego - zjednoczyć się z tobą. Bez względu na to, czy przyjdzie na słowa wspaniałego, czy beznadziejnego kapłana....
Dziękuję za odpowiedź, to bardzo miłe, tym bardziej, że, zdaję sobie sprawę, moje wypowiedzi mogą być kontrowersyjne. Jednak wciąż szukam, stąd moje wypowiedzi na forum.
Moje postrzeganie eucharystii, mszy jako rytuału jest ocena subiektywną- staram się jednak zrozumieć tych, którzy są po drugiej stronie tęczy i znajdują w tym piękne przeżycie. Powiem nawet, że zazdroszczę.
Jeśli chodzi o generalizownie- na pewno nie uniknę tego wypowiadając swoje zdanie bez oparcia o statystyki Powiem tylko, że miałam okazję uczestniczyć w mszach w różnych regionach Polski (patrz. Północ-Południe) i za granicą, w wielu parafiach. Niestety nigdzie pozytywnie się nie zdziwiłam. Co nie zmienia faktu, że poszczególni księża reprezentują pewną instytucję i jako tacy podlegają ocenie (co wpływa na ocenę całego Kościoła).
Masz rację, że możemy być w głębokiej relacji z Bogiem, będąc gdziekolwiek i robiąc cokolwiek (pod warunkiem oczywiście, że zgodnie z wolą Bożą). Wszak napisane jest: "czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie".
I taka jest prawda, że Bóg jest obecny w życiu chrześcijanina w każdym momencie. Wszystko możemy Mu oddawać, On każdemu dobru (które od Niego przecież, a nie od nas pochodzi) błogosławi i pomnaża owoce naszej pracy.
Jednak jest tylko jedno takie wydarzenie, tylko jeden czas, kiedy Pan jest obecny w sposób fizyczny. Jest to właśnie Eucharystia. Chleb naprawdę staje się Jego Ciałem, a wino - Jego Krwią. To jest prawdziwe Ciało. Nie mniej prawdziwe, niż moje palce, które teraz biegają po klawiaturze, nie mniej prawdziwe, niż twoja ręka, na która za sekundę najprawdopodobniej spojrzysz
Jego Krew jest tak samo prawdziwa, jak twoja, którą widzisz, kiedy się zranisz...
Jego fizyczna Obecność jest wyjątkowa. Jeszcze piękniejsze jednak, od samej Obecności jest samo Jego pragnienie nakarmienia nas Sobą. On chce ciebie karmić Swoim Ciałem! Wie, że kto ten Chleb spożywa, nie umrze na wieki. To jest naprawdę wyjątkowe spotkanie. Gdyby tak nie było, Jezus nie powiedziałby "to czyńcie na Moją pamiątkę", podobnie, jak nie mógłby powiedzieć szczerze, że gorąco pragnął spożyć z uczniami Ostatnią Wieczerzę.
Czas Eucharystii jest wyjątkowy, a sama liturgia - piękna Warto ją poznać, zaakceptować wolą, przywyknąć do niej, jako do swojej... Na liturgii czuję się bezpiecznie
Ja nie pojmuję niestet tej symboliki. Nie czuję nobilitacji w perspektywie spożywania Boga. To jest postawa konsumpcyjna, jakby nie patrzeć. Ja chcę być lepsza przez moje uczynki, relacje z ludźmi, nie chcę utożsamiać poziomu mego zjednocznia z Bogiem w kontekście mięsożerstwa.
Ta symbolika zabiła we mnie wiarę w wymiarze KK. Ponieważ mam wrażenie tu symbolika przestała być symboliką, a stała się procedurą i quasi realną czynnością (patrz cuda eucharystyczne z ludzkim ciałem w ustach) i tak jest w KK postrzegana.
Zbyt dosłownie. Czy muszę zjeść swego Boga, by z nim być- głęboko, intensywnie? Czy moja trzygodzinna rozmowa na pustej plaży nie jest taką małą Eucharystią?
To nie jest symbolika To jest rzeczywistość. Nigdy nikt nie mówił, że Ciało i Krew są symbolami. Nie, nie są nimi. Są realne.
Możesz rozwinąć stwierdzenie o postawie konsumpcyjnej? To dość ciekawe spojrzenie, choć nie zgadzam się z nim. Jego Ciało i Krew są dla nas potrzebniejsze od powietrza, aby żyć... Bo co z tego, że żyję lat 70, lub 80 - gdy jestem mocna, jeśli potem umieram bezpowrotnie? Spożywając Jego Ciało i pijąc Jego Krew mam udział w Jego Życiu, żyję na wieki...
Postawa konsumpcyjna? Chodzi mi o dosłowne postrzeganie słów "jedzcie i pijcie" jako spożywanie mięsa i krwi Boga. Myślenie, które opiera się na podstawowych czynnościach fizjologicznych człowieka. Pełny brzuch- pełne zbawienie? To prymitywne i myślę, że wywodzi się jeszcze z czasów, gdy relacja parafianie- Bóg była bardzo powierzchowna: msze- dla większości niezrozumiałe- po łacinie, nikt nie zastanawiał się nad transcendencją, a podstawą myślenia o Bogu był lęk i system prostych czynnosci lub obrazów-kluczy: batożenie, jedzenie, ogień piekielny, diabeł z widłami.
Biblia jest mądrą księgą, która niosąc głębokie przesłanie operuje metaforą, symboliką- sęk w tym, że mam wrażenie, dużo rzeczy zostało wyjęte z niej zbyt dosłownie.
Chcę wierzyć, że Bóg oczekuje od nas większej wrażliwości na jego przesłanie, bo co w wypadku, gdy z przyczyn ode mnie niezależnych nie będę mieć możliwości spożycia opłatka/ciała Jezusa?
Z drugiej strony, czy komunia po 10 zdrowaśkach na pokutę (jak modlitwa może być karą???) staje się "pełnowartościowym" Ciałem Bożym? Myśląc tak przyszło mi do głowy określenie 'postawa konsumpcyjna'.
Przeczytaj tytułowy fragment
Wcale nie wywodzi się z czasów, kiedy Msze św. sprawowane były po łacinie
Pochodzi od samego Jezusa Z Jego nakazu. Ale o tym w Jana 6.
Ej, a poza tym: kto ci powiedział, że pokuta jest karą?
"Ej 2" : Komunia Św. jest "pełnowartościowym" (czyt. Prawdziwym) Ciałem Chrystusa ZAWSZE, obojętne, czy spożywana godnie, czy niegodnie. Poza tym - pokuty nie trzeba odmawiać przed Komunią św., aby móc do niej przystąpić
dzięki za odpowiedź. Rzeczywiście pokuta nie jest karą, chociaż tak zawsze (niesłusznie) to odbierałam.
Mam jeszcze jedno pytanie: jak to jest w kwestii osób chorych? Znam osobę, która przyjmuje księdza i komunię raz w miesiącu, ponieważ nie opuszcza domu. Czy to wystarczy?
Bóg najlepiej wie, czy ktoś nie może częściej czy nie chce - i na pewno zrozumie - no i jest coś takiego jak duchowa komunia - czyli np. przyjmowanie Jezusa do serca podczas uczestniczenia w Eucharystii za pośrednictwem dajmy na to radia
Tak jak powiedzialas wiara to laska, wiec pros o nia. Wytrwale, wiernie i z milosci. Wyobraz sobie jakie to musi byc Bogu mile: Boze, moj Boze szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza. Takie serca szczegolnie umilowal sobie Pan.
Co do ksiezy, kazdy z nich wchodzi w kaplanstwo ze swoim czlowieczenstwem, kazdy z nas ma tak samo grzeszna nature. A ilez bardziej sa narazeni na ataki zlego. Jesli sam Pan Jezus pozwala im na sprawowanie Najswietszej Ofiary to nam nic do tego.
Owszem przezycie Eucharystii jest piekne i wzniosle ale tez i trudne poniewaz stoimy wtedy w prawdzie.