UmiĹscy
Dziś na Eucharystii doznałam lekkiej konsternacji. Kobieta siedząca obok mnie w ławce na przekazanie znaku pokoju nie podała ręki drugiej kobiecie, która odwróciła się do niej i pierwsza podała jej dłoń. Skinęła tylko głową. Tamta zdziwiona zabrała rękę...
Czyżby rzeczywiscie strach przed grypą? Paranoja.
Trudno powiedzieć, niektórzy ludzie mają problem ze zbliżeniem się bo drugiego człowieka...
Trudno powiedzieć, niektórzy ludzie mają problem ze zbliżeniem się bo drugiego człowieka...
No błagam, chyba cyborgiem trzeba byc, żeby nie "odpodać" ręki komuś, kto Ci ją podaje, i to jeszcze podczas Eucharysii na znak pokoju !!!
bywa też tak kiedyś miałam, kompletna blokada
bywa też tak kiedyś miałam, kompletna blokada
ale ta kobieta skinęła głową, czyli nawiązała kontakt- na to samo by jej wyszlo gdyby podala dlon tej drugiej kobiecie.
Wystarczyło, że była z parafii, gdzie był inny zwyczaj - skinienia - nie dopisywałabym legendy do jednego gestu a z grypą to zero skojarzeń...
Wystarczyło, że była z parafii, gdzie był inny zwyczaj - skinienia
Nie ma takiego sposobu przekazywania znaku pokoju w liturgii Kościoła Katolickiego! Przekazujemy sobie znak, a dokładniej pocałunek pokoju. Najbardziej wymownym sposobem przekazywania tego znaku jest ten, w jaki przekazują go sobie kapłani. W mojej wspólnocie rozpowszechniony jest sposób "na misia", czyli jeśli msza jest w kaplicy to wychodzimy z ławek i każdy z każdym się przytula, a jeśli w otwartej przestrzeni to po prostu się kręcimy i przytulamy Ale w czasie mszy ze wspólnotą parafialną stosujemy zwyczajowy sposób, a więc poprzez podanie ręki. I to jest jedyny akceptowalny sposób przekazania znaku pokoju. Skinienie głową nic nie znaczy.
Moim zdaniem sposób przyjęty w mojej wspólnocie ma bardzo głębokie znaczenie i wysoką skuteczność. Oczywiście wiąże się z tym często komentarz księdza wyjaśniający czym jest znak pokoju. W każdym bądź razie można zaobserwować, że w pewnym momencie ludzie przy tym geście zaczynają do siebie mówić! I to nie byle co mówić, tylko mówić "słuchaj przepraszam cię za....", a przecież o to w tym znaku chodzi - o pojednanie się z braćmi i siostrami w wierze, szczególnie tymi, co do których mamy jakąś pretensję itp.
A niby dlaczego podanie ręki ma być jedynym akceptowalnym sposobem przekazania znaku pokoju? Nie popadajmy w paranoje, to przerost formy nad treścią!
W pewnym radiu przecież poszła informacja, aby księżą nie podawali Komunii do ust bo szaleje grypa.... a za jakiś czas, w międzynarodowy dzień pocałunku, mówili że to jest w porządku. Grypa nie grypa. Ale też jak pisali przede mną, są różne zwyczaje i osobiście idąc do nowego kościoła nie wiem jak się zachować. Robię tak jak zawsze i czekam na reakcję drugiej strony.
A niby dlaczego podanie ręki ma być jedynym akceptowalnym sposobem przekazania znaku pokoju? Nie popadajmy w paranoje, to przerost formy nad treścią!
Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego podaje:
"Następuje obrzęd pokoju, w którym Kościół prosi o pokój i jedność dla siebie samego i dla całej ludzkiej rodziny, wierni zaś okazują sobie trwającą w Kościele komunię i miłość, zanim przyjmą Najświętszy Sakrament.
Jeśli chodzi o sam znak przekazania pokoju, winny go ustalić Konferencje Episkopatu zgodnie z mentalnością i zwyczajami ludów. Wypada jednak, aby każdy z umiarem przekazywał znak pokoju tylko osobom najbliżej stojącym." (OWMR 82)
Czyli znak ten jest "okazaniem trwającej w Kościele komunii i miłości". Nie mogę sobie wyobrazić w jaki sposób ma to przekazywać skinienie głowy. Skinienie głową raczej wskazywałoby na dystans.
Tekst, który cytujesz pochodzi z opracowywanego przez Komisję ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Episkopatu Polski "Ceremoniału wspólnoty parafialnej". Zgodnie z danymi podanymi na stronach Komisji jest to "tekst roboczy".
Wystarczyło, że była z parafii, gdzie był inny zwyczaj - skinienia - nie dopisywałabym legendy do jednego gestu a z grypą to zero skojarzeń...
Marto - tak, ja odniosłam się bezpośrednio do wypowiedzi Sdms
Sdms - Cóż, jak sam słusznie przytoczyłeś, znak przekazania pokoju ma być ustalony przez Konferencję Episkopatu. Póki co dowodzisz jedynie, że Tobie osobiście się nie podoba znak skinięcia głową i uważasz go za symbol dystansu. Jeśli chcesz wykazać, że rzeczywiście jedynym dopuszczalnym w Kościele sposobem przekazania znaku pokoju jest "misiak" lub ewentualnie podanie dłoni - udowodnij, bazując na dokumentach KEP
Jeśli nie da się udowodnić to znaczy, że stwierdzenia "jedynym dopuszczalnym sposobem" i "Nie ma takiego sposobu przekazywania znaku pokoju w liturgii Kościoła Katolickiego!" są nadużyciami.
Jeśli nie da się udowodnić to znaczy, że stwierdzenia "jedynym dopuszczalnym sposobem" i "Nie ma takiego sposobu przekazywania znaku pokoju w liturgii Kościoła Katolickiego!" są nadużyciami.
Fakt. Nie znałem treści dokumentu "Wskazania Episkopatu Polski po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego", w którym stwierdza się co następuje:
"33. Znakiem pokoju jest ukłon w stronę najbliżej stojących uczestników Mszy świętej lub podanie im ręki."
Trzeba jednak brać pod uwagę dalszy ciąg tego punktu, a konkretnie:
"Należy jednak zachować jednolitość znaku w danym zgromadzeniu (zob. OWMR 42)."
Zatem w zgromadzeniu albo wszyscy przekazują sobie znak pokoju przez podanie ręki, albo przez skinienie głową. A ponieważ tradycyjnym sposobem przekazywania znaku pokoju jest podanie ręki, taką formę należałoby zachować.
W tej sprawie warto też pamiętać, że:
"Nie wolno używać formuły: Pokój nam wszystkim."
ale:
"gest wykonuje się w milczeniu lub wypowiada słowa: Pokój Pański niech zawsze będzie z tobą albo: Pokój z tobą, na co przyjmujący odpowiada: Amen."
a także, że:
"Wypada, aby każdy z umiarem przekazywał znak pokoju osobom najbliżej stojącym (zob. OWMR 82 i 154)."
Pełna treść dokumentu: http://www.kkbids.episkopat.pl/anamnesis/42/8.htm
Trzeba też stwierdzić, że orzeczenie KEP w tej sprawie bierze pod uwagę to, że znak "skinienia głową" niesamowicie rozpowszechnił się w polskim Kościele. Moim zdaniem jest to błąd, bo skinienie głową nie ma takiej wymowy jak podanie ręki.
sdms masz rację, ponieważ w większości przypadków przekazanie znaku pokoju przez pokłon ogranicza się do bliżej niezidentyfikowanych obrotów i mniejszych lub większych schyleń, a ludzie zaczynają te obroty z różnych stron i najczęściej gest ten jest zawieszony w powietrzu lub wykonywany do czyiś pleców, a podanie ręki wymaga kontaktu, okazania dobrej woli i popatrzenia w oczy osobie, której życzymy Bożego pokoju. I najlepsza jest formuła "Pokój z Tobą"-wszak wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w wierze, niestety w mojej parafii w większości używa się bezosobowej formy (jakby bano się zwrócić do brata wprost ) "Pokój z nami" i kiwania się w próżnię . Dziwne jest też, że gdy w ławce siedzą osoby, które się znają podają sobie rękę mówiąc "Pokój z Tobą", a obcej osobie obok siebie się tylko kiwa głowa mówiąc "pokój z nami", obcym osobom podają najczęściej rękę dzieci lub osoby bardziej zaangażowane w wiarę i życie parafii (mogę to ocenić bo mieszkam w małej miejscowości z jedną parafią).
niestety w mojej parafii w większości używa się bezosobowej formy (jakby bano się zwrócić do brata wprost ) "Pokój z nami" i kiwania się w próżnię . Dziwne jest też, że gdy w ławce siedzą osoby, które się znają podają sobie rękę mówiąc "Pokój z Tobą", a obcej osobie obok siebie się tylko kiwa głowa mówiąc "pokój z nami"
Ja najczęściej spotykam się z formułą "Pokój z nami wszystkimi" w przeróżnych częściach kraju. Jak już jednak cytowałem:
W naszych czasach powinni dodać żółwika
Może jeszcze na głowie się pokręcić ale by się młodzieży zeszło do kościoła, co ?
W mojej parafii nie ma problemu jak kto chce, albo się mówi, pokój z tobą, albo podaje rękę, albo skina głowę dodając uśmiech,albo powagę
Nie ma co moim zdaniem dopisywać legendy do jednej sytuacji. Może kobieta 40 lat była przyzwyczajona do jednej formy i "zbaraniała" na tę drugą Może ma fobię przed dotykiem Może miała spoconą rękę i się krępowała Chyba nie nam oceniać.
W mojej parafii nie ma problemu jak kto chce, albo się mówi, pokój z tobą, albo podaje rękę, albo skina głowę dodając uśmiech,albo powagę
Jednakże:
Marta,
Mnie osobiście przekonuje teza Annniki, ludzie kiedy nie wiedzą jak się zachować wyrabiają różne rzeczy...
Ale mogę też podtrzymać swoją otóż: czasami ludziom udaje się choć trochę przełamać
Wiem , sdms ale jak widać ludzie maja krótką pamięć i wciąż się gubią najważniejsze
jest by prawdziwość tego przekazu była widoczna w życiu codziennym.
U nas zawsze obowiązywał gest skinienia głową.
Potem odważni wprowadzili gest podania ręki.
Obecnie te gesty występuja różnie, naprzemian i nie sa jednolite.
Ja kiedys wolałam podanie ręki, teraz wolę skinienie.
A w podanej na wstępie sytuacji powody mogły byc najróżniejsze. Tak jak podawaliscie. No a może w ogóle ta kobieta była chora i nie chciała nikogo zarazić??? Wiedzieć nie będziemy.
Hmm... a święty Paweł zaleca: przekażcie sobie święty pocałunek pokoju (Rz 16,16; 1Kor 16,20; 2Kor 13, 12)
Ale na jakiej podstawie odnosisz tę czynność do dzisiejszego liturgicznego obrzędu przekazania znaku pokoju?
Ano- wtedy nie bano się "świńskiej grypy" , bo była wiara. Dzisiaj jest religia, jest liturgia ale wiary brak. I rzeczywiście ten znak robi się tylko nic nie znaczącym dla wykonujących go "liturgicznym obrzędem". (jak to zauważyłaś zresztą) A znak jest po to, by był czytelny. By ewangelizował, by niósł konkretną treść. Jeśli tego nie ma, to faktycznie można jak ktoś na początku dyskusji rzekł: to może żółwika? - A czemu nie? - Jesli brak w tym wszystkim treści, tylko pozostaje pusty gest.
A przepisy liturgiczne? - dostosowują się do mentalności "odbiorców" (albo lepiej - "konsumentów") kultu.
Mam pytanie- czy Pawłowy znak pokoju (pocałunek) został gdzieś, lub kiedyś zabroniony? - Jeżeli tak- to z chęcią bym zapoznał się z dokumentem i powodami.
Przecież w starożytności znak pokoju przekazywano na zakończenie liturgii słowa i to po liturgi Słowa. Bo Słowo "obnażało", powodowało refleksę nad zachowaniami i zachęcało do pojednania. Świadczy o tym Justyn, Cyryl Jerozolimski, Orygenes, również Tertulian. Jest w nim nawiązanie do słów Chrystusa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim!” (Mt 5, 23-24). Przekazując święty pocałunek pokoju w sposób symboliczny wyrażali oni gotowość pojednania się ze wszystkimi ludźmi. Był znakiem wyrażającym miłość i jedność wspólnoty chrześcijańskiej.
W skinięciu głowy trudno jest doszukać się owego znaczenia, chyba też w podaniu ręki. W naszej kulturze wyrażają one raczej gest powitalny.
Wydaje mi się że może wprowadzono je trochę Ze względu na "zatwardziałość serc waszych" - jak mówił Jezus o kwestii rozwodowej. Pewnie, że to czego innego dotyczy, ale trochę oddaje powód rezygnacji z pocałunku. Chyba- bo, jak wspomniałem nie znam dokumentu i powodu rezygnacji z pełnego znaku jakim jest święty pocałunek.
W małych zbiorowościach uważam,ze znak pokoju jako uściskanie danej osoby jest na miejscu.
W dużych zbiorowościach - juz nie.
Nasza mentalność jest jakby nieco inna niż ta sprzed wieków.
[ Dodano: Sro 06 Sty, 2010 13:06 ]
W Gdyni w każdym, przeze mnie odwiedzanym Kościele, zawsze podaję rękę osobom najbliżej koło mnie siedzącym, i tak czyni bez mała 90% uczestniczących wiernych.
Powodów innego typu niż mentalnośc jest dużo: zarazki, których kiedys nie było, mniejsza odporność na nie
Chyba nie- zarazki były zawsze, niezależnie czy wiedzieliśmy o nich, czy nie.
Sant - chodziło mi o to skąd w ogóle taka pewność, że akurat przekazanie świętego pocałunku pokoju to czynność związana z liturgią, z Eucharystią, a nie np. przyjęta forma pozdrowień? To dla mnie trochę tak, jakby dopisek w liście "pozdrówcie osobę X" odnosić do modlitwy o uzdrowienie albo sakramentu namaszczenia chorych, bo wystąpiło słowo po-zdrowić. Podobnie polecenie przekazania sobie pocałunku pokoju może być formą prośby: pozdrówcie siebie nawzajem, miłując w pokoju.
Co do słowa "obrzęd" - cóż, tak się to "fachowo" nazywa. Ta nazwa figuruje m.in. w dokumentach Kościoła. Nie wiem... Czy uważasz określenie "obrzęd" jako pejoratywne? Piszesz "tylko obrzęd" - no cóż, słowa: "modlitwa ustna" też można sprowadzić do "tylko klepania", a doskonale wiemy, że nie o to chodzi. Duch ożywia. Podobnie z obrzędem pokoju.
Nie sądzę, żeby zaangażowanie dłoni, głowy czy ust czyniło większą różnicę. Chodzi raczej o zaangażowanie serca.
Sant - chodziło mi o to skąd w ogóle taka pewność, że akurat przekazanie świętego pocałunku pokoju to czynność związana z liturgią, z Eucharystią, a nie np. przyjęta forma pozdrowień?
Pisze o tym wyraźnie np.św. Justyn.
równie dobrze można powiedzieć, że "czemu się myć codziennie? wcześniej były też zarazki i brud i ludzie się rzadziej myli". Większa świadomość higieny/zagrożeń zobowiązuje do dbania o własne zdrowie zgodnie z tą świadomością
Mam wrażenie, że w starożytności (w której narodziło się chrześcijaństwo) ludzie przywiązywali dosyć dużą wagę do higieny, skoro istniały nawet formy pokuty zakazujące dbania o siebie (mycia się itp.)
W małych zbiorowościach uważam,ze znak pokoju jako uściskanie danej osoby jest na miejscu.
W dużych zbiorowościach - juz nie.
to co- na Mszach do 50 osób podajemy rękę, powyzej 50 nie podajemy?
przeciez nawet jakbys miala w kosciele 5 osob, z czego jedna bedzie przeziebiona, mozesz sie od niej zarazic- nawet nie podajac reki.
to jest bez sensu- caly czas trąbią, ze najlepsza metoda wystrzegania sie grypy jest podstawowa higiena- mycie rąk po kazdym przyjsciu do domu i toalecie.
nie popadajmy w paranoje.
Wcześniej napisałem
Pisze o tym wyraźnie np.św. Justyn. , ale chyba trzeba dać cytat; Otóż Justyn Męczennik w roku 155 wyjaśnia listownie cesarzowi, Antoninusowi Piusowi czym jest Msza Święta. Poniżej fragment jego listu. (Apologii św. Justyna)
„W dniu zwanym dniem Słońca odbywa się w oznaczonym miejscu zebranie wszystkich nas, zarówno z miast jak i ze wsi.
Czyta się wtedy pisma apostolskie lub prorockie, jak długo na to czas pozwala. Gdy lektor skończy, przewodniczący zabiera głos, upominając i zachęcając do naśladowania tych wzniosłych nauk.
Następnie wszyscy powstajemy z miejsc i modlimy się za nas samych… oraz za wszystkich, w jakimkolwiek znajdują się miejscu, by otrzymali łaskę pełnienia w życiu dobrych uczynków i przestrzegania przykazań, a w końcu dostąpili zbawienia wiecznego.
Po zakończeniu modlitw przekazujemy sobie nawzajem pocałunek pokoju. Z kolei bracia przynoszą przewodniczącemu chleb i kielich napełniony wodą zmieszaną z winem.
Przewodniczący bierze je, wielbi Ojca wszechrzeczy przez imię Syna i Ducha Świętego oraz składa długie dziękczynienie (po grecku: eucharistian) za dary, jakich nam Bóg raczył udzielić.
Modlitwy oraz dziękczynienie przewodniczącego kończy cały lud odpowiadając: Amen.
Gdy przewodniczący zakończył dziękczynienie i cały lud odpowiedział, wtedy tak zwani u nas diakoni rozdzielają obecnym Eucharystię, czyli Chleb, oraz Wino z wodą, nad którymi odprawiano modlitwy dziękczynne, a nieobecnym zanoszą ją do domów.”
Jest to bardzo rzetelne świadectwo Eucharystii w II stuleciu. I chyba najstarszy opis.
Myszkunia napisał/a:
Powodów innego typu niż mentalnośc jest dużo: zarazki, których kiedys nie było, mniejsza odporność na nie
Chyba nie- zarazki były zawsze, niezależnie czy wiedzieliśmy o nich, czy nie.
Myszkunia napisał/a:
gdybym ,będąc chora, pozarażała osoby...
Hmm... wg mnie, jak ktoś jest chory, to lepiej niech leży w łóżku i się kuruje, a nie chodzi do Kościoła, bo zarazki najczęściej przenoszą się drogą kropelkową. Wcale nie trzeba bezpośredniego kontaktu.
Myszkunia napisał/a:
za pomoca uscisku pokoju
Alez ja nic nie pisałem o "uścisku" tylko o pocałunku pokoju, czyli obustronnym cmoknięciem w policzki.
1. Zarazków, których nie było. To nie błąd.Obecnie mamy mutacje zarazków, które występowały kiedyś.
2.A co z tymi, którzy są chorzy na choroby zakaźne, bakteryjne? czy przez pół roku leczenia maja nie chodzić na msze?
3.Pocałunek? Bałabym się i nie tylko ja.
I dlatego tego sie nie stosuje.
[ Dodano: Pią 08 Sty, 2010 10:27 ]
Zarazków, których nie było. To nie błąd.Obecnie mamy mutacje zarazków, które występowały kiedyś.
Droga Myszkuniu - jakie znaczenie mają mutacje? Wtedy były inne, ale również groźne.
Myszkunia problemem tu nie są choroby, ani nic z tych rzeczy, lecz brak wiary. Gdyby ludzie mieli wiarę to nie baliby się żadnych bakterii. W końcu wszystko jest dziełem Stwórcy, a wiemy, że "wszystko, co Bóg stworzył było bardzo dobre". Chrześcijanin to człowiek pokładający ufność w Bogu, wierzący w działanie Ducha Świętego. A mówi Pan: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle." (Mt 10, 28 BT). I chyba tyle w tej kwestii wystarczy powiedzieć.
Oo Sant, dziękuję za ten cytat!
Znałam go, a nie skojarzyłam, żeby tam zajrzeć
No więc rzeczywiście, mamy podstawy wyciągać wniosek, że w pierwszych wiekach znak pokoju był przekazywany przez pocałunek
Co do zarazków - temat dla mnie bezsensowny, jeśli ktoś widzi ryzyko w pocałunku w policzek, to powinien je też widzieć w podaniu dłoni, a już tym bardziej w masowych imprezach, chodzeniu po ulicy, rozmowie w sklepie czy kichaniu w autobusie...
Oczywiście, jakieś ryzyko istnieje, ale czy przez to przestajemy się witać ze znajomymi, czy wychodzić do miejsc publicznych?
Marto, napisałem prostym językiem, co tu rozwijać....
Mk 4:23
BT "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha."
Marto, napisałem prostym językiem, co tu rozwijać....
Mk 4:23
BT "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha."
No chyba właśnie zbyt prostym.
A toś mi rozwinął..
Ależ ta osoba będzie zarażała bez względu na formę znaku pokoju.
A moim skromnym zdaniem robicie z igły widły. Kobieta przekazała znak pokoju tak, jak uznała za stosowne - to najważniejsze. Przecież jest to ZNAK, symbol. Autor wątku jak widać bez problemu domyślił się, że skinienie głowy było znakiem pokoju, więc, jak widać, komunikat był jednak czytelny.
A tu zaczynają się dysputy o tym, jakie są "jedyne akceptowalne formy" przekazania znaku pokoju. Naprawdę nie wiem, czy Kościół (tak wspólnota, jak i kler) nie mają ważniejszych problemów na głowie, niż tworzyć "Kodeks Ze Spisem Oficjalnych i Akceptowalnych Form Przekazywania Znaku Pokoju"?
Wybaczcie lekki cynizm, ale naprawdę czasami aż zadziwia mnie, jak ludzie potrafią znajdywać uchybienia w pierdołach, zapominając o zasadniczym sensie gestu, sytuacji, etc.
Wybaczcie lekki cynizm, ale naprawdę czasami aż zadziwia mnie, jak ludzie potrafią znajdywać uchybienia w pierdołach, zapominając o zasadniczym sensie gestu, sytuacji, etc.
Tu nie chodzi o uchybienia czy kodeksy, tylko o pewną filozofię, kierunek, rozumienie chrześcijaństwa. Powtarzam, znak katechizuje. Zawiera wiele treści, dlatego też forma jest ważna. Ta kobieta to chyba tylko pretekst do rozważań.
Ależ ta osoba będzie zarażała bez względu na formę znaku pokoju.
właśnie,ze nie.
Ryzyko zakażenia jest zmniejszone, kiedy człowiek nie zbliża się fizycznie do drugiego człowieka, gdy jego oddech nie jest zbyt bliski.
właśnie,ze nie.
Ryzyko zakażenia jest zmniejszone, kiedy człowiek nie zbliża się fizycznie do drugiego człowieka, gdy jego oddech nie jest zbyt bliski.
Większe prawdopodobieństwo zarażenia występuje w tramwaju, autobusie, pociągu, na przejściu dla pieszych, w szkole, czy miejscu pracy, gdzie dana osoba ma styczność z większą ilością ludzi i dłuższy czas na zarażenie ich niż dwusekundowe podanie ręki w kościele... Moim zdaniem przesadzasz...
po prostu uwazam,ze należy wziąc pod uwage te mozliwości...
a ponadto osoba, która źle się czuje, raczej unika podrózy czy pójścia do pracy, czyż nie?
Zresztą, jak ktoś sie zarazi w pracy, moze ubiegac się o uznanie choroby zawodowej ( cały czas mam na myśli choroby zakaźne), a w kościele - nie ma takiej możliwośći...
do tego wszystkiego doliczam NASTAWIENIE osób do podawania reki jako do sposobu przekazania zakażenia ( jak na przykładzie sytuacji opisanej w pierwszym poście).
Wy, dobrzy katolicy, obsypalicie panią swymi ocenami, nie biorąc pod uwagę tego,że ta pani mogła miec powód swojego zachowania. A takich pań jest więcej i nie wymagajcie,zeby kazdy się podstosowywał. Nie ma przepisu,ze trzeba podawac rękę.
obsypalicie panią swymi ocenami
O przepraszam- kiedy ja obsypałem panią ocenami?
Ojej - sorry - nie zauważyłem że to nie do mnie. Nie jestem dobrym katolikiem. Wszak
Sorki, czepnęłam się ogółu.
Chodzi o to,ze na forum katolickim tak mało zrozumeinia innych.
a ponadto osoba, która źle się czuje, raczej unika podrózy czy pójścia do pracy, czyż nie?
No tak... to tylko do kościoła ludzie chodzą bo muszą...
A ja ponownie stwierdzę - cała ta dysputa, jak i "zarządzenie" episkopatu jest tylko i wyłącznie baaardzo jasnym przykładem przerostu formy nad treścią.
Poki kiedyś chodziłem do kościoła, to wielokrotnie widziałem przekazywanie sobie znaku pokoju przez skinienie głowy - choćby osobom dalej stojącym w ławce. I jakoś każdy rozumiał ten gest, nikt z tego afery nie robił. Ba! Nawet ksiądz, który miał zwyczaj również przekazywać znak pokoju, osobom w dalszych ławkach przekazywał go skinienie głowy.
Mam dobrą radę - ludzie, wy najpierw postarajcie się żyć wedle słów Jezusa, a potem zajmujcie się takimi pierdołami, jak "uznane" i "nieuznane" formy przekazywania znaku pokoju... na pewno zyska na tym i Wasza dusza, i dobro innych ludzi. Bardziej niż dojście do porozumienia w sprawie, jak trzeba przekazywać znak pokoju
Ale myślę, że ta dyskusja może mieć wymiar ewangelizacyjny, być może nie dla wszystkich, bo różni userzy na różne rzeczy zwracają uwagę. Wg mnie ten temat i ta dyskusja jest bardzo dobra.
Uważam, że choć żyjemy w jednej Polsce, to wolno nam zachowywać się różnie w różnych jej miejscach. Myślę tu o kościołach. W tych na zachodzie Polski wystarczy skinienie głową, na Śląsku - podanie ręki. Ważny jest gest - "wyciągnięcie" ręki, zawarcie pokoju z drugim człowiekiem, nie zignorowanie go, zaaprobowanie jego przyjaźni - ludzkiej przyjaźni.
To jest tylko i aż GEST. Podobnie odbieram ten gest, jak złożenie rąk do modlitwy "Ojcze Nasz" podczas mszy św. . Są tacy, którzy ręce splatają, są tacy, którzy je składają, jak do modlitwy, są tacy, którzy ręce rozkładają wszerz, jak kapłan, ale są i tacy, którzy z tymi rękoma nie wiedzą co zrobić...
Poki kiedyś chodziłem do kościoła, to wielokrotnie widziałem przekazywanie sobie znaku pokoju przez skinienie głowy - choćby osobom dalej stojącym w ławce. I jakoś każdy rozumiał ten gest, nikt z tego afery nie robił. Ba! Nawet ksiądz, który miał zwyczaj również przekazywać znak pokoju, osobom w dalszych ławkach przekazywał go skinienie głowy.
Każdy gest w przypadku znaku pokoju można uznać za dobry : skinienie głową, podanie ręki a wśród wspólnot nawet ten pocałunek jako braterski znak jedności. Nie zawsze jednak każdy odbierze taki gest skinienia głową za właściwy - może np oczekiwać podania ręki a skinienie może odebrać jako coś przykrego, np że osoba nie przekazuje tego znaku szczerze. Tak samo jest z tym pocałunkiem: gdy ludzie nie będący we wspólnocie widzą jak tacy bracia przekazują sobie znak pokoju po przez pocałunek w policzek to też mogą mieć jakieś mieszane uczucia. Są to jednak problemy wewnętrzne każdego człowieka, sprawa jego osobistego podejścia do drugiego człowieka i interpretacji.
Dla mnie znak pokoju to znak jedności i też przebaczenia a nie samego gestu, gdyż można komuś skinąć głową a w sercu mieć jakąś niechęć czy negatywny stosunek. Czasami patrze na ludzi jak sobie przekazują znak pokoju to mam wrażenie jakby robili to tylko dlatego że tak wypada a nie na znak jedności, miłości do drugiego człowieka. A przeciez jednocząc się przy jednym stole z Chrystusem jesteśmy braćmi i siostrami a nie wrogami.
Księża oczywiście akceptuja znak pokoju w postaci skiniea głową, bo wiadomo, że nie ma co zamieszania robić z podawaniem ręki bo zajeło by to znacznie więcej czasu, więc zazwyczaj jeśli już to podaje sie ręke tym najbliżej nas stojącym. Pocałunek to raczej forma bardziej wspólnotowa niż taka typowa dla wiernych w Kościele podczas mszy św. Nie mniej jednak bardziej wyraża ten gest jedności - o ile rzeczywiście jest szczerze ten znak przekazywany, dlatego jak pisałem - to bardziej sprawa wewnetrzna każdego człowieka, zależna od czystości serca a nie samego sposobu przekazywania znaku.
Znak pokoju ma jednoczyć wiernych, jest ważnym elementem mszy św, który ukazuje wszystkich obecnych jako dzieci jednego Boga. Niestety nie zawsze jest ten znak przekazywany szczerze, bardzo często bowiem człowiek napakowany jest pychą i czuje się lepszy od innych dlatego trudno jest wtedy przekazywać drugiemu człowiekowi znak pokoju z pełną szczerością i miłością jak do brata w wierze.
A ty żyjesz wedle słów Jezusa?
Echh, typowa reakcja tu na forum, gdy ktoś powie coś niewygodnego. Od razu (kontr)atak: "A Ty to co?! Jak sam żyjesz?!". Atak wyrażający brak autorefleksji i pewnego rodzaju samokrytyki.
Ale odpowiem CI - jasne, że nie żyję zgodnie ze słowami Jezusa. Jasne, że jestem człowiekiem w dużej mierze złym. Dlatego gdy chodzi o problemy moralne czy etyczne, o to co dobrze robić, a co nie, to wolę jednak zajmować się problemami bardziej palącymi niż to, czy jak mi ciocia Frania w kościele skinie z uśmiechem głową na znak pokoju zamiast podać rękę, to czy to będzie dobrze czy źle....
EDIT:
A żeby coś konstruktywnego jeszcze wnieść. Uważam, że o wiele ważniejszym pytaniem niż sam sposób przekazywania znaku pokoju jest pytanie: Czy przekazywać znak pokoju osobom, z którymi de facto jedności i pokoju się nie czuje?
Pytanie o tyle ważne, że poruszające kwestie moralno-psychologiczną, ponieważ są dwie opcje, niejednoznaczne moralnie:
a) Być w zgodzie ze swoim sumieniem, i nie przekazać znaku pokoju tym, do ktorych faktycznie, sercem, pokoju i miłości się nie czuje, jednocześnie jawnie sprzeciwiając się zaleceniom Jezusa co do pokoju z bliźnimi.
b) Popełnić kłamstwo i przekazać znak pokoju mimo wszystko. Owszem, kłamiąc - jednocześnie dając swojej podświadomości fizyczny bodziec do tego, by tego pokoju poszukiwała z tymi ludźmi, przekazując własnemu wnętrzu pewien "tor rozwoju", cel, do którego powinno dążyć.
Cytat:
"Myszkunia napisał/a:
a ponadto osoba, która źle się czuje, raczej unika podrózy czy pójścia do pracy, czyż nie?
No tak... to tylko do kościoła ludzie chodzą bo muszą...
Myszkunia napisał/a:
Zresztą, jak ktoś sie zarazi w pracy, moze ubiegac się o uznanie choroby zawodowej
Chyba nie wiesz co to jest choroba zawodowa...
Myszkunia napisał/a:
Wy, dobrzy katolicy, obsypalicie panią swymi ocenami
Myszkunia napisał/a:
Sorki, czepnęłam się ogółu.
Chodzi o to,ze na forum katolickim tak mało zrozumeinia innych.
Przepraszam bardzo, ale kto, i w którym miejscu ocenił tą panią?
Myszkunia napisał/a:
Nie ma przepisu,ze trzeba podawac rękę.
Na pierwszej stronie tematu masz zacytowany 33 punkt dokumentu "Wskazania Episkopatu Polski po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego", który jasno stwierdza, że znak pokoju przekazuje się albo poprzez ukłon (ukłon a nie skinienie głową), albo poprzez podanie ręki, a także, że "należy zachować "jednolitość znaku w danym zgromadzeniu". Zatem albo wszyscy przekazują sobie znak pokoju poprzez ukłon, albo poprzez podanie ręki. Skinienie głową nie jest przyjętym przez Kościół znakiem przekazania pokoju."
1. musza albo zwyczajnie chcą... co innego podróżowac długo czy przebywac w pracy 8 godzin, a co innego iść na msze na godzinę.
2.Wiem, co to choroba zawodowa. bardzo dobrze.
3. Cały czas piszecie,ze zrobiła źle.
4. Ale ten zank funkcjonuje jakies 20 lat albo i dłużej...
[ Dodano: Nie 17 Sty, 2010 14:43 ]
1. musza albo zwyczajnie chcą... co innego podróżowac długo czy przebywac w pracy 8 godzin, a co innego iść na msze na godzinę.
Nikt osobie chorej nie każe chodzić do kościoła - wręcz przeciwnie może ona obejrzeć mszę w telewizji lub wysłuchać jej w radio. Z pracą niestety jest troszkę inaczej, bo często nawet osoby będące na L4 muszą pracować...
I zgadzam się. Co innego pójść na mszę, a co innego do pracy. W pracy w końcu człowiek ma styczność z ludźmi przez dłuższy czas, więc jest większe prawdopodobieństwo zarażenia.
Dla Ciebie jest dobra, o ile wyjdziesz na swoje w ostatecznym rozrachunku
Nie rozumiem, co chcesz powiedzieć.
Echh, typowa reakcja tu na forum, gdy ktoś powie coś niewygodnego. Od razu (kontr)atak: "A Ty to co?! Jak sam żyjesz?!". Atak wyrażający brak autorefleksji i pewnego rodzaju samokrytyki.
Ja nie widzę w mojej reakcji niczego nadzwyczajnego. Rozmawiamy na temat przekazywania znaku pokoju, który może być różny w zależności od okoliczności podczas sprawowania mszy świętej. Tobie natomiast zwróciłem uwagę co do życia według nauki Jezusa, gdyż jako zwykły grzesznik, ale też katolik, który jakby nie patrzeć stara się żyć na miare własnych możliwości po chrześcijańsku nie muszę przyjmować uwagi o takim czy innym sposobie życia od osoby, która sama jasno twierdzi, że nie żyje według takiej nauki i nie chodzi do Kościoła. Dlaczego? Odpowiedź jest jasna i prosta: to tak jakby zwykły sanitariusz pouczał doświadczonego lekarza ak ma postępować w danych przypadkach. Niby sanitariusz ma jakies tam przygotowanie medyczne, ale raczej nie ma doświadczenia i wiedzy, aby pouczać lekarza jak ma leczyć, co ma podać w przypadku danej choroby. Jeśli nawet chodziłeś do Kościoła, jeśli nawet masz jakieś rozeznanie w sprawach wiary czy Kościoła to jeśli sam nie żyjesz według konkretnej nauki to jak możesz zwracac uwage tym, którzy na miarę własnych możliwości starają sie według takiej nauki żyć?
To takie proste. Myślę, że samokrytyka nie wiele ma tutaj do rzeczy. Ja mogę oceniać swoje postępowanie, moge też jasno stwierdzić, że nie jest ono zawsze właściwe czy typowo chrześcijańskie, ale jako katolik, osoba wierząca i praktykująca i starająca sie żyć według nauki Jezusa mogę zwrócic spokojnie uwage takiej osobie jak ty, że twoja uwaga jest niewłaściwa względem tych, którzy wierzą, którzy żyją ta nauką. Moje wypowiedzi jako katolika też nie zawsze mogą być właściwe, ale i tak to co piszę w jakiś nawet minimalnie okreslony sposób oparte jest na konkretnej nauce: albo Jezusa albo Kościoła.
Na jakiej nauce oparta jest twoja uwaga? Oczywiście z góry moge ci powiedzieć, że nie uważam ciebie za człowieka złego - jak to sam siebie okresliłeś, myślę, że ta samokrytyka była troche zbyt przesadzona, ponieważ z twoich wypowiedzi wynika, że nie jesteś jakimś despotą, który by chciał niszczyc innych, myślę też, że twoja natura jako człowieka nie jest zła, po prostu działasz pod jakims wpływem pokus, które dotykaja każdego człowieka, także i mnie.
Ale odpowiem CI - jasne, że nie żyję zgodnie ze słowami Jezusa. Jasne, że jestem człowiekiem w dużej mierze złym.
Ważne jest mieć o sobie niezafałszowane zdanie. Gorzej, jeśli żyje się w świecie iluzji w stosunku do własnej osoby.
Odpowiedź jest jasna i prosta: to tak jakby zwykły sanitariusz pouczał doświadczonego lekarza ak ma postępować w danych przypadkach. Niby sanitariusz ma jakies tam przygotowanie medyczne, ale raczej nie ma doświadczenia i wiedzy, aby pouczać lekarza jak ma leczyć, co ma podać w przypadku danej choroby.
Tylko tutaj sytuacja jest inna. Tutaj lekarz, który leczy tradycyjnymi sposobami (przekazuje znak pokoju w sposób "tradycyjny") chce wykazać innemu lekarzowi, leczącemu ziołami (przekazujący znak pokoju inaczej), że jego i tylko jego sposoby są skuteczne i sensowne, mimo, że zielarz leczy ziołami z dużym powodzeniem (jego znak pokoju jest jak najbardziej zrozumiały dla innych ludzi, i przekazuje najistostniejszą treść - pokój).
Można bowiem przekazywać znak pokoju po przez pocałunek, ale może to byc tzw "pocałunek Judasza" a można skinąc głową i można to zrobić naprawdę z sympatią, szczerością, szacunkiem i miłością względem drugiej osoby. To jest według mnie kwestia ludzkiego sumienia, czystości serca anie samej formy.
Otóż to. I to jest całe meritum mojej wypowiedzi. Forma jest sprawą absolutnie drugorzędną - ważne jest to, co kryje się za znaki, ktory przekazuje, i czy znak ten jest czytelny dla drugiej osoby, czy też nie.
Dlatego też za nieco bzdurne uważam mówienie, że "przez skinienie głowy nie można, bo Episkopat nie zatwierdził tego jako oficjalny sposób przekazywania znaku pokoju". Jest to przejaw przerostu formy nad treścią.
Można oczywiście dyskutować, które formy są "przyjęte", a które nie, i dlaczego, jednak jedynie dla poszerzenia swojej wiedzy czy lepszego "wyczucia" tego znaku, a nie jako forma moralizatorstwa i dzielenia na "dobre" i "złe" znaki pokoju - wszystkie są dobre, o ile są szczere i przekazują właściwy komunikat.
PS. Znak pokoju można też przekazywać jeszcze inaczej. Można przekazać uśmiechem. Można przekazać przez poklepanie w ramię. Można przekazać przez braterski "niedźwiedzi uścisk". Czy to, że Episkopat nie zamieścił tych form na liście "obowiązujących" sprawia, że tracą one swoje znaczenie i przekaz? Moim zdaniem - absolutnie NIE.
PS. Znak pokoju można też przekazywać jeszcze inaczej. Można przekazać uśmiechem. Można przekazać przez poklepanie w ramię. Można przekazać przez braterski "niedźwiedzi uścisk". Czy to, że Episkopat nie zamieścił tych form na liście "obowiązujących" sprawia, że tracą one swoje znaczenie i przekaz? Moim zdaniem - absolutnie NIE.
Moim zdaniem również nie. Jednak w przypadku odbywania się obrzędów liturgicznych czy Eucharystycznych wierni biorą pod uwagę to co zostało oficjalnie przyjęte. Nie oznacza to jednak, że nie można użyc innej formy, jeśli wyraża ona szacunek względem drugiego człowieka i oddaje pełne znaczenie tego znaku a więc szczerosć serca.
Pozdrawiam
Inn równiez piszą,ze powinna inaczej się zachować, powinna nawet pocałować ta osobę
Akurat o pocałunku pokoju to ja pisałem, ale broń Boże nie miało to zwiazku z owa osobą. Nic nie pisałem jak powinna sie zachować.
W toku dyskusji wyszły trzy sposoby przekazywania znaku: Przez skinięcie głową, ukłon i podanie ręki. Ja przypomniałem że istniał (istnieje) w Kościele jeszcze czwarty sposób- przez pocałunek. Ale nie pisałem że ta kobieta winna kogoś całować. Źle zrozumiałaś.
ok, wyjaśniłes!
PS. Znak pokoju można też przekazywać jeszcze inaczej. Można przekazać uśmiechem. Można przekazać przez poklepanie w ramię. Można przekazać przez braterski "niedźwiedzi uścisk". Czy to, że Episkopat nie zamieścił tych form na liście "obowiązujących" sprawia, że tracą one swoje znaczenie i przekaz? Moim zdaniem - absolutnie NIE.
Myślę, że źle rozumiesz tu w tym kontekście słowo "znak" . Jest ono bliższe słowu "sakrament = Znak obecności Boga"
Oczywiście znak pokoju nie jest sakramentem, ale chodzi mi o sens słowa. Mistagogiczny.
I w tym aspekcie poklepanie przyjacielskie nie jest mistagogią. Również uśmiech.
Znak- w sensie w.w ma wydżwięk czytelny zarówno dla dawcy jak i odbiorcy, ale również dla obserwatorów.
Jezus mówi- (cyt z pamięci - chodzi o fragment Kazania na Górze Mt 5,14-7) " Jeśli przyniesiesz swój dar przed ołtarz, a gniewasz sie na swego brata, idź i najpierw pogódź się ze swoim bratem, a potem dopiero złóz swój dar" -
Chodzi o czytelny znak tego braterskiego pojednania. Aby widział to również cały Kościół. Bo gniewać się na brata jest grzechem. Każdy grzech ma wymiar społeczny i niszczy nie tylko zainteresowanych, ale również cały Kościół. Dlatego ważne jest aby był widoczny i czytelny. Oczywiście słusznie napisałes, że nie może być czczym gestem, bez wybaczenia w sercu, inaczej będzie to zwykły faryzeizm. I chyba lepiej go nie robić. Ale jeśli nie pogodzę sie z bratem, to po cóz być na Eucharystii? - Dla tradycji? - Można sobie robić jaja (sorry za eufemizm) z Pana Boga, tylko jaki to ma sens?. Niestety wielu nie rozumie sensu Eucharystii. Uważam że niezbędne jest katechizowanie dorosłych "chrześcijan". Bo przekaz wiary jest najważniejszym zadaniem rodziców. Jak mają przekazać wiare, jak jej nie maja i nie znają?
Wg mnie najlepiej zacząć katechizować dzieci na 20 lat przed ich narodzeniem.
Znak- w sensie w.w ma wydżwięk czytelny zarówno dla dawcy jak i odbiorcy, ale również dla obserwatorów.
Zgadzam się. Jednak zauważ, że w przytoczonej sytuacji znak BYŁ czytelny również dla obserwatorów - inaczej w ogóle byśmy o tym nie mówili jako o znaku pokoju. Ponadto, zauważ też, w jakich okolicznościach jest dawany - wtedy, gdy kapłan mówi "przekażcie sobie znak (chrystusowego) pokoju (i miłości)". Czy w takich okolicznościach jest ryzyko, że np skinięcie głową zostanie rozpoznane jako coś innego niż znak pokoju? Moim zdaniem - nie. Co innego, gdy chce się komuś przekazać znak pokoju poza murami kościoła - wtedy nie zawsze taki gest musi zostać zrozumiany. Ale czy inne, uznane gesty, zostaną? Trudno powiedzieć.
Drizzt - ja nie jestem przywiązany do gestów, Tam gdzie się kiwa i ja kiwam, gdzie się kłania i ja kłaniam itd. I dlatego nie neguję też istotowo tego co napisałeś.
Ale pozwól, że w tej dyskusji wrócę do początku mojego udziału w niej.
Czyli:
Zauważ jak robił to Jezus i apostołowie. Dla mnie to też jest istotne.
Odp. na pytanie Drizzta,:
W dużej mierze odpowiedział na nie TOMASZ32-SANCTI, ale chciałabym coś jeszcze dodać...
myślę że należy przekazywać znak pokoju jeżeli całą duszą staramy się przebaczyć swemu bratu czy siostrze lub też po prostu wyzbyć się gniewu a mimo wszystko ''nie udaje nam się to" ludźmi często targają przeróżne emocje dla których uspokojenia potrzeba czasu, ważne aby w takim przypadku sam znak pokoju był też próbą pojednania się.
Pan nie żąda od nas jedynie wyników...
[quote="TOMASZ32-SANCTI"]Podanie ręki jest według mnie bardzo ważnym gestem i jeśli można to jest to znacznie lepszy sposób wyrażenia jakiegoś szacunku, jedności niż samo skinienie głową, jednak biorąc ramy czasowe mszy świetej to aby nie wydłużać tego czasu wystarczy skinienie lub dla tych bliżej stojących podanie ręki - o ile sami zechcą podać. Niektórzy mogą sie obawiać, że ich sie zarazi jakąś nieuleczalną chorobą lub że sie pobrudzi ich dłoń - różnie to bywa, ludzie maja na to różne wytłumaczenia, ważne jednak jest to jak my sami podchodzimy do przekazywania tego znaku : czy z czystym sercem i sumieniem czy z sercem przepełnionym kamieniami urazy, żalu i innych nieczystości.Jeśli nasze serce nie jest wtedy czyste to lepiej sie zastanowic nie tylko nad przekazaniem tego znaku drugiej osobie ale przede wszystkim nad tym czy mając tak brudne serce mogę przyjąć spokojnie i godnie Chrystusa?[quote]
Witam ,bardzo dawno nie pisałam. Ten temat bardzo mnie zainteresował. Sądzę, pewnie jak większość w głębi duszy iż nie jest ważna forma przekazania znaku pokoju,ale co my czujemy przekazując ten ZNAK.Czy jest to rzeczywiście gest życzliwości,miłości bliżniego,czy robimy to tak dla formy.
Ze swojego doświadczenia jestem za życzliwym skinieniem głowy. Mam chore dłonie, podczas pewnego nabożeństwa wyciągnięto do mnie dłoń, nie wypadało odwrócić się,,podałam; starsza pani tak mocno ścisnęła mi palce,że omal nie zawyłam z bólu.
Nie wiem,jak mam się chronić przed takimi przypadkami.
Ludzie nie zdają sobie sprawy jak rozliczne bywają cierpienia. I tak oto zamiast znaku pokoju ,zadano mi straszny ból.
W pierwszym poście osoba, której inna osoba podczas mszy św. nie podała ręki, jest takim zachowaniem zdegustowana. Inn równiez piszą,ze powinna inaczej się zachować, powinna nawet pocałować ta osobę ( co nie jest zatwierdzone, jak widac w zacytowanym fragmencie dokumentu koscielnego).
Myszkuniu - myślę, że niewłaściwie odczytujesz intencje piszących tu osób. W moim odczuciu nikt nie chciał oceniać tej osoby, ale samą postawę. Właściwie chyba tylko jeden post skrytykował tę postawę, jako nieludzką - bo faktycznie jeśli ktoś wyciąga dłoń do drugiej osoby to zazwyczaj nie podanie dłoni jest uznawane wręcz za obelgę, czy przejaw uczuć negatywnych względem tej osoby. Natomiast stało się to przyczyną dyskusji o samym sposobie przekazywania znaku pokoju, bez odwoływania się do tej osoby.
W pierwszym poście osoba, której inna osoba podczas mszy św. nie podała ręki, jest takim zachowaniem zdegustowana. Inn równiez piszą,ze powinna inaczej się zachować, powinna nawet pocałować ta osobę ( co nie jest zatwierdzone, jak widac w zacytowanym fragmencie dokumentu koscielnego).
Pocałunek nie jest zatwierdzoną formą przekazywania pokoju podczas sprawowania Eucharystii, szczególnie w Kościele podczas mszy św. Ta forma jednak nie jest też zabroniona, używana jest bardziej w środowiskach wspólnotowych podczas ich spotkań. Podczas Mszy św wystarczą podstawowe formy a więc skinienie głową lub podanie ręki, chyba, że jest to msza okazjonalna, gdzie uczestniczą wspólnoty parafialne i gdy celebrans na to zezwoli, wtedy w gronie wspólnot można taki znak pokoju przekazać, ale tez warto mieć na uwadze innych wiernych, którzy moga tego znaku nieakceptować i mają do tego prawo.
Zatem wcale nie musiała ta osoba całować tej drugiej na znak pokoju, miała także prawo do tego aby nie podawać ręki na ten znak. Dlaczego? Ponieważ Kościół to nie jest miejsce w którym mamy być do czegoś zmuszani. Każdy jest wolnym człowiekiem i może korzystać z takich form przekazywania pokoju jakie im odpowiadają, ale też takich, które są powszechnie stosowane i zatwierdzone. Jeśli więc nie chciała podać reki i wybrała znak pokoju po przez skinienie głową to mogła tak uczynić,
Samo zdegustowanie też jest zrozumiałe, gdyż jak się podaje rękę w takim geście to trochę głupio nie odpłacić tym samym, ale jak pisałem - jest tutaj wolna wola. Nie można nikomu czegoś narzucać na siłę.
Inni moga odbierać takie zachowanie w sposób taki, jaki widzą. Należy jednak starać sie zrozumieć inną osobę, że może miec ku temu jakis konkretny powód a takie sądzenie takiej osoby też nie jest właściwym zachowaniem, szczególnie w takim miejscu.
Patrząc sie jednak na te formy przekazywania pokoju to mam wrażenie, że wielu ludzi pragnie sama narzucać innym to czego sami pragną. Oczywiście podanie ręki jest formą, która ukazuje większy szacunek względem drugiej osoby, pokazuje ten gest przyjaźni i chęci przekazania tego znaku w bardziej znaczacy sposób. Są natomiast osoby, którym podanie ręki może nie odpowiadać np ze względu na stan chorobowy, ale raczej tutaj nie opierałbym sie na chorobie zawodowej a na konkretnej chorobie, która uniemożliwia podanie ręki : np paraliż czy jakieś choroby przy których taki gest może sprawiać takiej chorej osobie ból. Często jednak mozna zauważyć, że ludzie wchodza w pena forme paranoi na punkcie zdrowia i jak tylko usłysza o jakieś formie choroby zakaźnej to od razu chcą sie trzymać z daleka od innych aby tylko sie nie zarazić i nawet w takim miejscu jak Kościół ukazują przejawy takiej paniki przez zakażeniem sie np po przez podanie ręki. Jakby jeszcze dowiedzieli się, że obok stoi nosiciel danej choroby to chyba by odsunęli sie od niej na kilometr lub uciekli z Kościoła.
Myślę, że w tym przekazywaniu znaku pokoju i stosunku między ludźmi jest wiele przesadnych zachowań.
Przychodzimy na mszę aby spotkać sie z Chrystusem, a więc warto się zastanowić tez nad tym czy rzeczywiście chce tego Chrystusa spotkać? Jeśli odsuwam sie od brata czy siostry obok stojacej, jeśli krzywo na nich patrzę to czy mogę spokojnie siadać do stołu z Panem? Czy Chrystus uciekał od chorych, od tych, którzy sie źle mają? Czyż nie uczy miłości do bliźniego? Bronimy często zdrowiaunikając podania ręki bratu czy siostrze w Kościele a w codziennym życiu tracimy zdrowie na głupoty. Jaki to ma sens?
Gdzie jest nasza wiara, katolicyzm, nauka Chrystusa, miłosć do bliźniego?
Tak więc warto się zastanowić nad tymi formami od innych stron i spojrzeć na siebie i na tą drugą osobę - z gestem szczerości, ale też zrozumienia. Jeśli my chcemy przekazać znak pokoju w jakieś konkretnej formie to też należy wziąć pod uwagę, że ta osoba obok może mieć inną wole przekazania znaku pokoju : jesli nie chce podać ręki to też nie trzeba od razu odpłacać sądem względem tej osoby, może nawet okazać zrozumienie i uśmiechnąć sie właśnie w takim geście zrozumienia a jesli poda rękę to warto tez odpłacić tym samym, jesli pragnie wyrazic ktos znak pokoju po przez pocałunek to też warto to uczynić - choćby dlatego, że tak czynił sam Chrystus, że uczył miłości a nie odrzucania innych.
Niezbyt rozumiem. Zgodnie z ustaleniami Episkopatu Polski dopuszczalne są dwa sposoby: ukłon i podanie ręki, przy czym przez ukłon w dokumentach kościelnych rozumie się nie skinienie głową, ale zgięcie (oczywiście bez przesady) całego tułowia. Dokument stwierdza też jednoznacznie, że powinna być zachowana jednolitość znaku.
Pytanie: Czy ważniejsze są jakieś dokumenty, czy szczere intencje, przekazane szczerym i zrozumiałym znakiem?
Ponadto, żadne przykazanie czy napomnienie Jezusa nie stwierdza, że takie i tylko takie formy są akceptowane, bo jak inna, to nie znaczy nic. To wymysł ludzki, i to, moim zdaniem, świadczący o tym, że trzeba by im jakoś czas zorganizować, bo jak widać mają go za dużo i komplikują pierdoły.
Stąd też jestem raczej cynicznie nastawiony do tego typu dokumentów. Dla mnie po prostu brzmi to śmiesznie, by kategoryzować znaki pokoju i dzielić na prawidłowe i nieprawidłowe. Można, o0wszem, dorabiać teorię do faktów, że przecież Jezus robił tak samo, że to, że tamto, ale teoria upada, gdyż np podania ręki Jezus nie praktykował.
Ja tylko dodam jedną rzecz. Gdzie można spotkać Jezusa? Otóż wg logiki jego logii (słów) On utożsamia się z chrześcijaninem. Jest w 2-gim człowieku stojącym obok mnie. A więc np. nieprzyjęcie podanej przez drugiego ręki bo tam moga byc wirusy, jest nieprzyjęciem ręki od samego Jezusa. Jest unikaniem go, formą autoidolatrii. Stwierdzeniem, że ja jestem ważniejszy od Niego. Jezt nieuznaniem Jezusa w 2-gim człowieku. Dokładnie jest tym samym co uczyni uczeni w piśmie i faryzeusze lub mieszkańcy Nazaretu, którzy Go odrzucili mówiąc; A kim On jest - syn tego cieśli, który mieszka obok nas? - Ten chłopak z którym razem chodziłem do jesziwy - Absurd - On ma być mesjaszem? Ten stolarz z wiecznie zapaskudzonymi politurą paznokciami? Przeciez my go znamy- to nasz sąsiad - Nieraz prałam ubrania razem z jego matką. Niech sie lepiej weźmie do roboty a nie gada nam bzdety. - Przecież Mesjasz ma przybyć z Nieba na Białym Wielbłądzie na czele hufców anielskich. Idź stąd Jezusie ben Josef i nie zawracaj nam głowy.
I Ewangelia mówi, że Jezus nie mógł tam uczynic żadnego cudu - bo nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.
Sant - ja powiem uczciwie, nie zwracałem uwagi na tłumaczenia w stylu "nie przyjmę podanej dłoni bo tam moga być wirusy" - po prostu wydaje mi się ono zbyt kuriozalne, by je komentować. Ktoś musiałby być paranoikiem, by się tego typu sprawy bać.
nie zwracałem uwagi na tłumaczenia w stylu "nie przyjmę podanej dłoni bo tam moga być wirusy"
A jednak są, stąd też i polemiki.
Sant - ja powiem uczciwie, nie zwracałem uwagi na tłumaczenia w stylu "nie przyjmę podanej dłoni bo tam moga być wirusy" - po prostu wydaje mi się ono zbyt kuriozalne, by je komentować. Ktoś musiałby być paranoikiem, by się tego typu sprawy bać.
Ja też nie zwracam na to uwagi, ale są naprawdę ludzie, którzy mają jakąś obsesję na punkcie zdrowia, jakoby ono zależało od podania ręki drugiej osobie lub od tego czy ktoś zakaszlnie w naszą stronę i od razu człowiek staje sie tak ciężko chory, że nie ma ratunku. Owszem, są choroby zakaźne, które mogą być niebezpieczne, ale wtedy taki człowiek sam powinien sie izolować od innych: siedzieć w domu do czasu wyzdrowienia lub udać sie do szpitala a nie przychodzić do Kościoła. A jak już przychodzi to niech liczy się z drugim człowiekiem i okazuje mu szacunek a nie tłumaczy sie wirusami, chorobami czy innym świńśtwem, które może wprowadzić go w stan chorobowy. Jeśli ktoś ma zachorować to i tak zachoruje nawet gdy ręki na znak pokoju nie poda, jeśli człowiek ma umrzeć to i tak umrze bez względu na formę znaku pokoju. A znak pokoju jest gestem, który coś konkretnego wyraża, więc normalką jest, że wielu ludzi może czuć się zdegustowana niektórymi zachowaniami ludzi.
Znowu to samo.
jeden z Was pisze,ze tylko ukłon lub podanie ręki obowiązuje, drugi - że obowiazuje skinienie głową ( są to dwa posty po sobie).
I te tłumaczenia!
Niektóre mądre, inne - nie uwzględniające drugiego człowieka.
Nikt nie wzial pod uwagę argumentu,ze osoba chora moze nie wiedzieć,ze zaraża.
NIkt nie wziął pod uwagę argumentu,ze osoba, która modli sie w kościele, moż ebyc chora na jakas obsesję. Byście chcieli,zeby taka osoba tez siedziała w domu, bo przeszkadza i moze cos źle zrobić w kościele?
Pewna pani chodziła do kościoła, ale nie klękała nigdy, nawet przy podniesieniu.
Co byscie o niej powiedzieli? Ze miała niewłasciwy stosunek do obrzędu mszy św.? że gorszyla ludzi?
Otóz nie. Ona była chora na kręgosłup i mimo tego chodziła na msze.
[ Dodano: Sro 20 Sty, 2010 14:33 ]
Myszkuni0- cóżeś sie uparła na jakąś panią. Czytaj uważnie- nikt do niej nie ma pretensji ani osądu. To samo z tą z kręgosłupem. My tu rozmawiamy o pewnych postawach i zachowaniach oraz znakach. Nie o wyjątkach. Nawet nie o ludziach. I nikt nie chce tu osądzać wyjątków. Mam wrażenie że nie zajarzyłaś sensu wypowiedzi.
Zajarzyłam.
Z tego, co w tym temacie pisze, nalezy się kłaniac ( czego nikt nie robi) albo podawac rękę ( co robi malo ludzi).
a to, co robi większość, jest zakazane...
Mi kiedyś odmówiono znaku pokoju. Osłupiałam. Tym bardziej że nic nie zrobiłam temu panu. Do tej pory nie wiem czemu??
a to, co robi większość, jest zakazane..
Co według ciebie jest zakazane a co robi większość? Nie bardzo rozumiem twojego stwierdzenia Myszkunio.
Wyciągasz chyba pochopne wnioski. Może tak jak pisał sant - poczytaj uważnie o czym się tutaj rozmawia.
Konkretne znaki i sytuacje, bez osądzania człowieka - o czym pisaliśmy w swoich postach.
Co według ciebie jest zakazane a co robi większość? Nie bardzo rozumiem twojego stwierdzenia Myszkunio.
Chodzi jej o to, że praktykowane przez wielu (niekoniecznie przez większość) skinienie głową nie jest zatwierdzonym znakiem liturgicznym, bo skinienie to nie to samo co ukłon. Ukłon jest pochyleniem górnej części ciała, a nie skinieniem głową.
Natomiast nadużyciem i to znacznym jest ukazywanie własnych opinii jako faktów. Dlatego też, stwierdzenie iż:
Po pierwsze ukłon jest praktykowany przez wiele osób, po drugie nadal dosyć dużo ludzi (być może przede wszystkim starszych, ale też i młodzieży) przekazuje znak pokoju przez podanie ręki.
Może dlatego, że jest to gest bardziej wyrażający jedność i szacunek. Oczywiście nie zmienia to faktu, że skinienie głową nadal jest używane jako znak pokoju. Nie bardzo rozumiem tylko dlaczego "szukamy igły w stogu siana" tzn dlaczego doszukujemy się wątpliwości co do znaków, które są powszechnie używane od dawien dawna? Kiedy stoi się blisko to można podać rękę, jeśli stoi się dalej od kogoś a chce się przekazać znak pokoju to wyrażamy ten znak przez skinienie głową. Nie widzę w tym żadnego problemu. We wspólnotach przekazujemy sobie znak pokoju po przez braterski pocałunek. To jest także wyraz szacunku, jedności a także przebaczenia - jeśli czujemy do kogoś jakąś urazę.
Może dlatego, że jest to gest bardziej wyrażający jedność i szacunek. Oczywiście nie zmienia to faktu, że skinienie głową nadal jest używane jako znak pokoju. Nie bardzo rozumiem tylko dlaczego "szukamy igły w stogu siana" tzn dlaczego doszukujemy się wątpliwości co do znaków, które są powszechnie używane od dawien dawna? Kiedy stoi się blisko to można podać rękę, jeśli stoi się dalej od kogoś a chce się przekazać znak pokoju to wyrażamy ten znak przez skinienie głową. Nie widzę w tym żadnego problemu.
Może to kwestia studiów teologicznych. Każdy znak ma swoją wymowę i przekaz. Skinienie głową po prostu mnie jest gestem liturgicznym...
Niestety praktykowane jest też przez ministrantów. Np. tam gdzie powinien być ukłon w stronę ołtarza wykonują skinienie głową lub inny niewłaściwy gest. Przez to liturgia co prawda nie traci na znaczeniu, ale niewątpliwie powinno się zwracać na to uwagę.
To, czy się powinno zwracać na to uwagę, jest kwestią sporną. Moim zdaniem, uwagę się powinno zwracać wtedy i tylko wtedy, gdy zmiana formy implikuje zmianę treści, która staje się nieczytelna dla odbiorcy (lub osób w pobliżu). Jednak znak, symbol, spełnia swoje zadanie, gdy przekazuje to, co ma przekazywać. Wtedy nie ma sensu zwracać uwagi na "nieoficjalne" formy - gdyż w swej wymowie i funkcji są równorzędne do oficjalnych, a taka drobiazgowość byłaby przejawem faryzeizmu (większe przywiązanie do formy niż do treści).
Znak pokoju jest zauważalny w samych stosunkach międzyludzkich, w codziennym szacunku względem drugiego człowieka i może ci co stali obok w nas w Kościele będą mogli to dopiero zauważyć wtedy, gdy ich spotkamy, gdy przyjdzie nam z takimi ludźmi rozmawiać. Wtedy widać co przekazujemy. Najdokładniej zbada nasze intencje sam Chrystus, bo nza nas od środka, zna nasze serca i wie doskonale co wyrażamy względem innych.
Z boku widać inaczej : może się wydawać nawet, że ukłon, skinienie głową czy podanie ręki może być szczere lub też nie, ale to co jest w sercu przenosi się do uczynków a więc wpływa na szacunek względem drugiego człowieka, życzliwość, chęć pomocy w codziennym życiu. Spotykając kogoś pierwszy raz w Kościele i przekazując ten znak nie jesteśmy w stanie określić intencji z jaką ten znak jest przekazywany, dlatego to też od nas samych zależy jak podchodzimy do tak ważnych znaków i nie ukryjemy złych intencji przed Bogiem, ukryjemy je tylko przed drugim człowiekiem udając, że przekazywany znak jest z dobrej intencji, z szacunku, miłości lub w geście pojednania. Możemy grać role człowieka, który przekazuje znak pokoju w dobrej intencji a po za Kościołem może być już znacznie inaczej.
Znak pokoju jest bardzo ważnym znakiem i jeśli już go przekazujemy to ukazujemy wtedy nasz stosunek do bliźniego i warto się wcześniej zastanowić nad tym co po przez ten znak wyrażamy, inaczej przyjęcie Komunii nie będzie godne. Dlaczego?
Ponieważ w każdym uczestniczacym bracie czy siostrze stojącym obok nas jest obecny Chrystus, On przychodzi tez w drugim człowieku i to w jaki sposób my odnosimy sie do drugiego człowieka, nawet po przez znak pokoju widac nasz stosunek do Chrystusa, czy możemy Go godnie przyjąć. Ale intencje musimy oceniać sami, nasze sumienie nam w tym pomaga, rozlicza nas z takiego postępowania.
Pozdrawiam
Tomek - jak najbardziej się zgadzam z tym, co napisałeś. Jednak odnosi się to do samej treści znaku, nie jego formy.
Co według ciebie jest zakazane a co robi większość? Nie bardzo rozumiem twojego stwierdzenia Myszkunio.
Chodzi jej o to, że praktykowane przez wielu (niekoniecznie przez większość) skinienie głową nie jest zatwierdzonym znakiem liturgicznym, bo skinienie to nie to samo co ukłon. Ukłon jest pochyleniem górnej części ciała, a nie skinieniem głową.
Natomiast nadużyciem i to znacznym jest ukazywanie własnych opinii jako faktów. Dlatego też, stwierdzenie iż:
Pamiętajmy, że prości ludzie byli najbliżej Jezusa.
Powinienem to potraktować jako obelgę, czy komplement? Bo osobiście zawsze uważalem się za prostego człowieka.
co się tyczy kwestii merytorycznej to znak pokoju jest przede wszystkim znakiem pojednania. Historycznie był zawsze realizacją słów Jezusa odnośnie pojednania się z bratem przed zaniesieniem daru przed ołtarz. Ludzie, którzy mieli ze sobą jakiś zatarg w czasie liturgii zajmowali miejsca blisko siebie, aby móc przed Bogiem pojednać się ze sobą. Oczywiście ten gest niósł ze sobą konsekwencje w życiu codziennym.
Znak pokoju jest bardzo niedocenianym i nierozumianym znakiem liturgicznym. Zresztą dla wielu ludzi liturgia jest tylko cotygodniową sztuką, w której trzeba odegrać swoją rolę... Przykre.
Znak pokoju jest po pierwsze znakiem pojednania, a po drugie znakiem braterskiej miłości. Przekazując go w sposób należyty i z właściwym zrozumieniem stajemy się prawdziwymi świadkami Chrystusa, który jest źródłem miłości i jedności Kościoła.
sdms, dla mnie to była ogólna uwaga - chodzi o to, że najprościej wierzy się bez teologii, głębokiej wiedzy filozoficznej, czasami nawet bez wymierzonych i wyliczonych przestrzennie gestów - tale tak po protu z serca - co nie zmienia faktu, że wypadałoby wiedzieć, czemu taki a nie inny gest na Liturgii
chodzi o to, że najprościej wierzy się bez teologii, głębokiej wiedzy filozoficznej
Ale to wiadomo od dawien dawna.. Ba najwięksi teologowie często wspominali, że zazdroszczą prostym ludziom wiary, bo oni sami mieli wiedzę, ale wiary nieraz brakowało...
Wiedza do wiary potrzebna nie jest, ale potrafi ją obronić.
Wiedza do wiary potrzebna nie jest, ale potrafi ją obronić.
Moim zdaniem nie do końca. Wręcz przeciwnie - często potrafi też skutecznie wiarę uszczuplić, czy wręcz do szczętu wyeliminować.
Bardzo istotny jest tu, moim zdaniem, cytat przytoczony wcześniej, odnośnie podejścia Jezusa do dzieci - tych, do których należy (tak, teraz należy, nie kiedyś tam) Królestwo Niebieskie. Cytat często mowiony mimochodem, zapominany. Cytat, nad którym bardzo rzadko ktoś się zagłębia, chcąc zrozumieć jego przesłanie. A, moim zdaniem, jest to najważniejszy (lub jeden z najważniejszych, w ścisłej czołówce) cytat Biblii, zawierające całe meritum wiary, wszystkie wytyczne w jednym, prostym stwierdzeniu.
Żeby go "rozgryźć", należy zapytać: czym różni się dziecko od dorosłego? Prostotą. Rozumieniem świata przez emocje, takim, jakim jest, bezposrednio, nie przez uczone teorie czy debaty filozoficzno teologiczne. Dla dziecka nie jest istotne to, nad czym było wieeele sporów religijnych - czy Bóg jest w trzech osobach, czy jest trzech Bogów, czy jak - dziecko ma to w zadniej części ciała, nawet nie rozumie tych pojęć. Wie, że Bóg je kocha i ono kocha Boga i Jezusa. I to jest najważniejsze. Nie wnika, czy lepiej, jak na znak pokoju klepnie kolegę w ramię, uśmiechnie się, pocałuje, czy też poda dłoń albo skinie głową - ważne jest to, co tym przekazuje. Nie zastanawia się nad tym, czy Maryja byłą dziewicą, i czy była święta - wie, że to była cudowna kobieta, pełna miłości, i dała światu miłość w osobie Jezusa.
Dziecku nie są potrzebne różne uczone dyrdymały, rozprawy, przemyślenia. Nie koncentruje się na "mędrkowej" otoczce, a na uczuciowym i prostym sercu rzeczy.
A właśnie dzieci, z ich PROSTYM podejściem, nie zawracaniem sobie głowy pierdołami, które tylko dzielą ludzi, najbardziej ukochał Jezus. Powinno to dać wieeelu ludziom do myślenia.
Jak to się ma do tego, co mowisz, Sant? Otóż poszukiwanie wiedzy, tworzenie schematów w postaci "poprawnych" i "niepoprawnych" form przekazania znaku pokoju, koncentruje człowieka na "mędrkowatej" otoczce. Chciałoby się powiedzieć - nie zostawiając miejsca na proste przesłanie i miłość Jezusa. Jednak owszem, to miejsce jest. Ale zawsze uszczuplone. Człowiek dysponuje tylko pewnym zasobem uwagi - ograniczonym. Jeśli jakąkolwiek jej część poświęca na uczone dysputy, które w kwestii podstawowej i duchowej, uczuciowej, nie wnoszą nic - zawsze jest mniej miejsca na życie przesłaniem Jezusa. Nie ważne, o ile mniej - ale zawsze mniej.
Ależ ja tylko stwierdziłem, że faktycznie sama wiara wystarczy do zbawienia. Wiedza nie jest do niego potrzebna. Natomiast wiedza pomaga mi bronić tego w co wierzę. Np ktoś bardziej lotny niz ja, ma większą wiedzę może łatwo zanegować to w co wierzę. A ja nie będę umiał tego obronić. I wtedy:
- ja mogę tę wiarę stracić (oczywiście nie muszę - zalezy to od jej siły i poziomu)
- mój interlokutor jej nie zyska.
- postronny słuchacz naszej rozmowy, tez nie mający wiedzy również może stracić wiarę.
Oczywiście te fakty nie muszą mieć miejsca, ale sa mozliwe.
Dlatego uważam, że najlepiej jak wraz z wiara idzie wiedza.
Wtedy po prostu łatwiej mi jest nawet dyskutować.
Paradoksalnie, hcoć kocham wiedzę i nie wyobrażam sobie "ślepej wiary" (w rozumieniu - wiary bez wiedzy) w moim wykonaniu, to i tak się nie zgodzę.
Jeśli czlowiek wierzy sercem, zupelnie wyłączając rozum, żadne argumenty wiedzy, choćby celne, nie zniszczą jego wiary - bo on po prostu nie wplata wiedzy we wiarę. Taka wiara nie jest możliwa do skutecznego ataku - gdyż sam wierzący otwarcie przyznaje, że jego wiara jest przeciwna logice, że jego wiary nie da się przedstawić żadnymi ludzkimi terminami.
A co się dzieje, gdy za wiara idzie wiedza? Co się dzieje, gdy wiedzę chce się wplatać w wiarę, udowadniać wiarę wiedzą? To, co czasami widuje się u katolików, ktorzy chcą pewne czysto ideologiczne postulaty popierać rzekomo "naukowymi" faktami czy "logicznym" rozumowaniem - proby, ktore najczęściej są marne, w ktorych nawet dziecko zauważy sprzeczności (a jedynie sami zainteresowani - nie), które wręcz cuchną naiwnością i demagogią.
W ten sposób, gdy okaże się, że takie marne proby poparcia wiary wiedzą zostały odparte, "dostaje" się nie tylko argumentom "wiedzy" mającym wiarę porpzeć, ale i samej wierze (która, choć niemożliwa do udowodnienia, moze być BARDZO wartościowa).
co się tyczy kwestii merytorycznej to znak pokoju jest przede wszystkim znakiem pojednania. Historycznie był zawsze realizacją słów Jezusa odnośnie pojednania się z bratem przed zaniesieniem daru przed ołtarz. Ludzie, którzy mieli ze sobą jakiś zatarg w czasie liturgii zajmowali miejsca blisko siebie, aby móc przed Bogiem pojednać się ze sobą. Oczywiście ten gest niósł ze sobą konsekwencje w życiu codziennym.
Ten znak nie tylko dotyczy samej Liturgii lub ujmując jeszcze inaczej - Liturgia to nie tylko spotkanie w jednym miejscu o określonej porze, Liturgia trwa przez cały czas i w każdym miejscu, gdziekolwiek byśmy byli.
Jeśli bowiem jesteśmy członkami Chrystusa, jeśli jesteśmy świątynią Ducha św. a taką jest nasze ciało to gdziekolwiek jesteśmy to tam tra Liturgia, bo wszędzie gdzie my przebywamy to przebywa też Chrystus, gdziekolwiek głosimy Chrystusa tam trwa Liturgia, czy to w budynku zwanym Kościołem czy też po za nim.
Tak więc zank pokoju obowiązuje wszędzie i jest znakiem pojednania. Jeśli pragniemy przyjąć Chrystusa podczas Eucharystii to nie musimy czekać tylko na ten symboliczny znak pokoju podczas Eucharystii jako znak pojednania, ale możemy ten znak uczynić już znacznie wcześniej i wcześniej pojednać się z bratem czy siostrą, aby już podczas samego obrzędu godnie w nim uczestniczyć. Tymczasem przychodząc do Kościoła my jesteśmy ograniczeni do przekazania tego znaku tylko osobom stojącym najbliżej i uznajemy często, że to wystarczy aby godnie przyjąć Chrystusa, bo skinieniem głowy czy podaniem ręki załatwimy wszystko z każdym. Może załatwimy tylko z tymi, którzy stoją blisko nas, ale co z tymi, których sądzimy a którzy stoją gdzieś w innym miejscu? Bedziemy latać po całym Kościele aby ich szukać?
Wiele spraw związanych z pojednaniem się załatwiamy przed Eucharystią, za nim przyjdziemy na to spotkanie. Znak pokoju obowiązuje nas wszędzie i wszędzie możemy go sobie przekazywać dając jednocześnie świadectwo jedności i miłości względem bliźniego. Jeśli mamy sądy względem bliźnich to idziemy do takiego brata i go przepraszamy i prosimy o wybaczenie za te wszystkie sądy, wtedy z czystym sumieniem możemy iść na spotkanie z Chrystusem.
Drizzt - wydaje mi się, że twój pogląd wynika z tego iż przeciwstawiasz wiarę nauce.
Ja nie. Dla mnie nauka, jest również podporządkowana Stwórcy. I jest elementem mojej wiary. Bóg jest niezwykle logiczny i precyzyjny, tyle że nie zawsze jesteśmy Go zrozumieć. Albo powiem tak: im więcej wiedzy, tym więcej Boga. Już starozytni Grecy rozumowaniem dowiedli jego istnienia.
[ Dodano: Sro 27 Sty, 2010 12:35 ]
Powinienem to potraktować jako obelgę, czy komplement? Bo osobiście zawsze uważalem się za prostego człowieka.
Tak jak napisała Annika.
[ Dodano: Sro 27 Sty, 2010 12:52 ]