ďťż
Strona początkowa UmińscyProśba o księdza na misję - jak/do kogo/kiedy?ważne dla mnie pytanie... kierowane do ksiedza...O księdze Syracha (wydzielony)Konflikt z księdzęm-co zrobić ?Zapytaj księdza!Tożsamość KsiędzaślubTragedia w MontrealuMsza Święta, ktĂłra nawracaUniwersytet Ernst & Young
 

Umińscy

Mam swiadomość, że poruszam dosc trudny temat. A poruszam, go dlatego, że się z nim spotkałam nie w wirtualnym swiecie teorii, ale w praktyce.
Moja przyjaciółka związała się z księdzem, a od kilku miesięcy jest jego żoną. (On jeszcze niecały rok temu posługiwał jako kapłan).

Czy można to zaakceptować i żyć jakby sie nic nie stało?



Czy można to zaakceptować i żyć jakby sie nic nie stało?
Zaakceptować owszem. Ale nie kłamać, że nic się nie stało. Bo stało się dużo. I to dla obu stron. Temat jest mi o tyle znajomy, że pracuje w parafii, gdzie poprzednik sobie znalazł drogę do nowego życia. Nie tak dawno temu rozmawiałem z jego teściami...
dla mnie temat jest o tyle bliski, ze znam dobrze tą osobe. poza tym jest inny problem. ta osoba ma dzieci w wieku gimnazjalnym z poprzedniego zwiazku i dla dzieci jest to normalna sytuacja...

ta osoba ma dzieci w wieku gimnazjalnym z poprzedniego zwiazku i dla dzieci jest to normalna sytuacja...
Ja myślę, że to tylko pozory. Albo jest jakaś nieświadomość, niewiedza, w której tkwią dzieciaki oraz ludzie z najlbliższego otoczenia. Choć nie do końca jestem o ty przekonany...


zakceptowaly kolejnego partnera matki i tyle.
dla mnie to nie jest komfortowa sytuacja, nie bardzo wiedzialam jak sie wczesniej zachowywac w stosunku do niego, jak go poznalam, a teraz kiedy mam sie do nich wybrac, tym bardziej. z tym ze teraz on jest jej mezem. heh.
Rany, ale powalona sytuacja.. szkoda mi najbardziej dzieci... wzór do postaw moralnych maja ze hej...
generalnie nie jest az tak "zle" matka z jeszcze wczesniejszego zwiazku ma jedno dziecko i jej byly maz tez z poprzedniego zwiazku mial jedno dziecko. poki co z "nmajnowszym" jeszcze nie ma, tak ze ona ma poki co 3 dzieci i jej byly maz tez 3. fajnie, no nie? a te gimnazjalne dzieci mowia o tym starszym rodzenstwie tak jak by to bylo czyms oczywistym, ze rodzice mieli wczesiej zwiazki i dzieci.

niestety podejrzewam, ze dla nich trwalosc malzenstwa nie ejst i nie bedzie niczym oczywistym i beda powielac schemat schodzenia sie i rozchodzenia z kolejnymi partnerami.

niestety podejrzewam, ze dla nich trwalosc malzenstwa nie ejst i nie bedzie niczym oczywistym i beda powielac schemat schodzenia sie i rozchodzenia z kolejnymi partnerami. I tu leży pies pogrzebany. W takich klimatach też na gruncie szkoły rodzą się cuda i dziwy na kiju
oj rodza sie, pracuejesz w szkole to wiesz.

a wracajac do tematu, naprawde nie wiem jak sie zachowac w tej sytuacji, rozumiem ze on jest jej mezem, chociaz z punktu widzenia prawa kanonicnego nadal jest ksiedzem.jakos nie potrafie sie w tym odnalesc. podobnie jak nie potrafie sie odnalesc w sytuacjach kiedy w gre wchodza zwiazki niesakramentalne ludzi po rozwodach.

podobnie jak nie potrafie sie odnalesc w sytuacjach kiedy w gre wchodza zwiazki niesakramentalne ludzi po rozwodach. Ja bym na twoim miejscu Julka zaryzykował prawdę, samą prawdę i tylko prawdę. Mój kolega Arek wie, że jak się spotkamy, to mu nie będę miodu z benzyna serwował. A i teściów jego zrugałem. Bo okazuje się , można było zaradzić temu, co sie stało.
Fałsz i obłuda nie prowadzą do niczego konstuktywnego. Może na czas jakiś, ale na pewno nie na stałe.
wiesz to nie jest takie proste, tym bardziej ze moi znajomi ktorzy sa w takich zwiazkach uwazaja, ze to jest tylko ich sprawa jak zyja i z kim. poza tym ja niejako "z urzędu" wg nich powinnam tak mowic....
A im pasuje takie egzystowanie bez sakrmentów?
Znam osobe która były krótko z księdzem ale teraz jak się rozstali to jest jej bardzo ciężko bo zrozumiła swój błąd. A obecnie jest z kimś i ten błąd wychodzi ciągle. Jej partner wiem o tym co zaszło między nią a księdzem.
tylko wiesz to jest tak, ze po fakcie sie wiele wie. czasem jednak uczucie bierze gore i wtedy czlowiek robi rozne dziwne rzeczy, ktorych normalnie by nie zrobil.

wiesz to nie jest takie proste, tym bardziej ze moi znajomi ktorzy sa w takich zwiazkach uwazaja, ze to jest tylko ich sprawa jak zyja i z kim.
No tak. Więc ja uważam, że kto nie przyjmuje krytyki, tej uprawnionej, ten po prostu z mej strony podlega ostracyzmowi: powiem ostro: niech się gość nauczy cierpieć odrzucenie. Chowanie głowy w piasek za magicznym: "nie twój biznes" itp świadczy o dziecinnym podejściu do życia w świecie dorosłych
niestety. heh w tym przypadku dla mnie to wyraz niedojrzalosci tego ksiedza, ktory w momencie kiedy przyjmowal swiecenia wiedzial na co sie decyduje. (tak mi sie wydaje, nigdy nie bylam wyswiecana na ksiedza),- to tak wracajac do glownego watku.

to prawda, ze ludzie nie potrafia przyjmowac krytyki, a z ust katechetki czy ksiedza to juz zupelnie.
Z tą dojrzałością to różnie jest. Ale nie jestem przekonana aby Seminarium przygotowali na takie sytuacje [jedynie że ks Marek został przygotowany]. A w pewnych wypadkach idzą do seminarium bez namysłu o trudnościach które ich czekają po wywędrowaniu z Seminarium. CZasmi przyświecają cele bardziej przyziemne.
Ech, jak ludzie umieją sobie skomplikować życie...

A w pewnych wypadkach idzą do seminarium bez namysłu o trudnościach które ich czekają po wywędrowaniu z Seminarium. CZasmi przyświecają cele bardziej przyziemne. A i owszem, prawda li to Marysiu
Seminarium to szkółka, gdzie pod kloszem rozwijają się w inspektach roślinki. A poza Seminarium jest już inaczej, proza życia...

Czyli jest potrzebna reformacja seminariów, żeby przygotowywali do życia w świecie, do pokus i pułapek jakie na nim/w nim czyhają.
no tak, z tego co pamietam byl juz watek o "kusicielkach" klerykow i ksiezy... a ttu poprosze o ustosunkowanie sie do związkow z księżmi.
Nie Julka, nie mam na myśli tylko "kusicielek", ale również inne sprawy: np. nawiązywanie kontaktu z młodzieżą, z innymi ludźmi. Pamiętam jak ksiądz opowiadał, że byli tacy, którzy po wyjściu na tzw. przepustkę z seminarium nie potrafili normalnie się zachować w sklepie, mieli trudności z powiedzeniem o co im chodzi ponieważ za lada stała pani ekspedientka.
rozumiem, ale chodzilo mi o to, ze to nie jest watek w ktorym rozmawiamy o kwestii nieprzystosowania kaplanow do zycia w spoleczenstwie ale o problemie zwiazku, a dokladniej malzenstwie kobiety z ksiedzem.

dokladniej malzenstwie kobiety z ksiedzem , który wyszedł z niezreformowanego seminarium i nie był przystosowany do życia w świecie Dla mnie nie tylko księdza postawa ale i tej kobiety jest nie do przyjęcia...poza tym nie tylko ów ksiądz był winny...kobieta też...nie widziała co robi?po ilości dzieci można sądzić iż wie kiedy "coś" się zaczyna dziać i powinna nie "kusić" księdza...
te dzieci to nie "sprawka" ksiedza, a on odszedl z kaplanstwa kiedy tylko dowiedzial sie ze ona dostala rozwod.
Nie, nie, nie o ich dziecko mi chodziło ale o to, że ta kobieta była wcześniej w związkach i zna swoje emocje, wie jak reaguje, gdy np. się zakochuje i właśnie wtedy, choćby dla dobra tego księdza, powinna zakończyć tą znajomość.
no niby tak, ale to podobno byla jego decyzja, przyjechal do niej i zostal. powiedzial jej ze zrezygnowal z kaplanstwa. po tym byla dluga droga przez meki, a ona "dzielnie walczyla" o nich. we mnie od poczatku nie bylo na to zgody, ale co ja moge. przeciez to dorosli ludzie (pomijam fakt ze gosc ma na swoim koncie z pewnoscia min. 15 lat w kaplanstwie)

min. 15 lat w kaplanstwie już nie wytrzymywał w kapłaństwie więc sobie kobietę znalazł?czy też był kapłanem ale nie czuł powołania? nie rozumiem
wlasnie nie wiem, sadzac po jego wieku to taki staz kaplanski moze miec. mlodym ksiedzem nie byl, dlaczego odszedl nie wiem, nie dopytywalam, bo i po co mi takie info. czy specjalnie szukal to nie wiem, nawet nie wiem w jakich okolicznosciach sie spotkali wczesniej, bo to tez mogloby miec znaczenie. ale cos musialo byc nie do konca w porzadku skoro odszedl, nie chcial wracac, podjal decyzje i kilka miesiecy po rezygnacji z kaplanstwa zdecydowal sie na malzenstwo. czasem zdarza sie ze kaplan odchodzi, bo sie pogubi, ulegnie emocjom, ale ma watpliwosci, wraca, a tu...
no dobra, a owa kobieta nie mogła mu powiedzieć, że jest księdzem więc po co mu kobieta? że ma z powodu kapłaństwa pewne zobowiązania?i skoro w związku z nim wzięła rozwód z ówczesnym partnerem to nie mogła powiedzieć dlaczego doprowadza, pozwala na grzech? no chyba, że wiara nie była dla niej ważna...
wiesz najpierw byl rozwod, potem on przyjechal. a rozwod nie byl z powodu ksiedza, ale tego ze maz znalazl sobie wczesniej kochanke i spotykal sie z nia wczesniej kilka lat zanim sie zona o tym dowiedziala.
aaaaa "dziwny jest ten świat..." nie rozumiem jak można w ogóle coś takiego robić: mam żonę a jeszcze kochankę biorę....No pomieszane jest to nieźle...kobieta mogła wyjść za księdza, zakochać się np. z potrzeby serca, samotności, a ów ksiądz był inny niż mąż?albo chciała odegrać się na Bogu?nie wiem już sama...staram się znaleźć powodydla których tak zrobiła, żeby zrozumieć tą całą sytuację....
on jesty bardzo opiekunczy. podobno nikt nie potrafi kochac tak jak byly ksiadz, bo podobno wogole ksieza maja jakis zmysl, ktorego nie ma normalny facet. ksieza zauwazaja wiecej, tak poprostu. ten "ksiadz" dba o nia i jej dzieci, jest troskliwy (sniadanie do lozka itp) jest inny niz maz, wiec moze o to chodzi...
no to może właśnie o to...a jak była zdradzana to przy tym księdzu poczuła się inaczej..nie pogardzana, ale kochana, poczuła się znów kobietą atrakcyjną? taką, którą warto kochać?może jakoś podniósł jej poczucie własnej wartości?może tez jeszcze o to chodzi?...

on jesty bardzo opiekunczy. podobno nikt nie potrafi kochac tak jak byly ksiadz, bo podobno wogole ksieza maja jakis zmysl, ktorego nie ma normalny facet. ksieza zauwazaja wiecej, tak poprostu. ten "ksiadz" dba o nia i jej dzieci, jest troskliwy (sniadanie do lozka itp) jest inny niz maz, wiec moze o to chodzi...
No patrz, zawsze mi wmawiali, że księża to nie są tacy zwykli ludzie Jednak w każdej legendzie jest ziarenko prawdy:)
No i z tego wszystko wychodzi że "ksiądz"-mąż jest wzorem wszelkich cnót, poprostu ideał
hmmm.... moze poszukam sobie jakiegos idealnego ksiedza?

a tak poważnie, to cos w tym jest. ksieza to nie do konca tacy zwyczajni ludzie, w tym wypadku naprawde z boku to wyglada na sielanke. on opiekuje sie zona i jej dziecmi. dba o to zeby im nic nie brakowalo.
Julia, a moze ten "ksiadz"pomylił powołania i zamiast Seminarium , powinnien obrać drogę sakramentalnego małżeństwa?
mozliwe, nie mnie to rozstrzygac, poza tym powolanie kaplana jest w zyciu weryfikowane i sprawdzane. nikt nie obiecywal, ze bedzie latwo. zycie kazdego czlowieka jest pelne pokus niezaleznie od tego czy jest ksiedzem, ztyje w zwiazku sakramentalnym czy tez w stanie wolnym. kwestia jest co sie z tym zrobi. a pomylenie powolania, no coż... zdarza sie...

staram się znaleźć powodydla których tak zrobiła, żeby zrozumieć tą całą sytuację....
myślę, że to nie takie proste. Bo powodów mogło być dużo i czynników , które doprowadzily do takiego rozwiązania sprawy,też. Mogla to być miłość, zauroczenie... Kobieta mogła mieć negatywne wspomnienia z poprzednich zwiążków i związek z kimś "innym" mógł być dla niej czymś zapowiadającym szczęscie...A on np. mógł mieć chęć by czuć się za nią odpowiedzialny, za nią jedną, a nie za dużą liczbę parafian...


myślę, że to nie takie proste na forum ustalenie co jest przyczyną/przyczynami na pewno, natomiast w rozmowie bezpośredniej na pewno bym się tego dowiedziała, oczywiście o ile byśmy byli starymi przyjaciółmi I w sumie zrobiłaś to samo co ja - "gdybałaś" co było powodem
Też znam takiego księdza, co po wielu latach kapłaństwa, rzucił sutannę dla jakiejś kobiety i ma z nią już dziecko. I też tego nie rozumiem. Tyle lat jako ksiądz, a teraz takie coś. Raptem się odwidziało? Nie wiem, naprawdę.

Tyle lat jako ksiądz, a teraz takie coś. Raptem się odwidziało? Nie wiem, naprawdę ksiądz tez człowiek!! i ludzką rzecza jest błądzić! ja bym sie inaczej zapytała... Jak można byc z byłym księdzem albo doprowadzić, zeby X odszedł od kościoła??

Jak można byc z byłym księdzem
A czy przypadek takiego księdza nie świadczy o tym, że jest on właśnie "byłym" księdzem??? O tym chyba rozmawiamy?

Jak można byc z byłym księdzem albo doprowadzić, zeby X odszedł od kościoła?? tia, bidok jedny, nie on sam jest jest winny odejścia od kapłaństwa ale inni, a szczególnie wstrętne lalunie są temu winne bo doprowadziły do tego albo przyjęły miłość takiego byłego księdza

wstrętne lalunie są temu winne
zapewne często bywa i tak, że lalunie "ploują" na x. I to jest wkurzające.
Nie chcąc nikogo bronić, muszę jednak napisać,że nie zawsze tak bywa.
Jest to tylko moje "gdybanie", uprzedzam od razu.
X. to też osoba i może się zakochać, tak jak jakaś kobietka może się zakochać w facecie, nawet jeśli jest on księdzem. Naprawdę zakochać. I wtedy winą można obarczyć obojga, jednak z pewną dozą usprawiedliwienia, bo jednak co uczucie to uczucie.
Pewnie że możemy pisać,że on nie powinien odchodzić, bo jest księdzem. Mamy rację. Że ona nie powinna doprowadzić do tego,żeby on odszedł,ale co oni mają zrobić,jeśli się naprawdę kochają? Czy nie zasługują na odrobinę szczęścia?
ok, ale jak pogodzić szczeście z wyznawanymi zasadami? i czy to bedzie do konca prawdziwe szczescie, jesli bedzie budowane bez sakramentów? bo ksiadz wstepujac w zwiazek malzenski sciaga na siebie kary koscielne, a kobieta zyjac w zwiazku niesakramentalnym zostaje pozbawiona mozliwosci uzyskania rozgrzeszenia a tym samym przyjmowania komunii.
Nie wierzę w prawdziwe uczucie, które nie może być do konca moralnie realizowane. Bóg nie sadysta. Zauroczenie nie miłość. A potrafi trwać wiele lat.
A jesli to prawdziwa miłość, a on zle rozeznal powolanie? Czy dalej ma trwac w tym, jesli spotkal kobiete swojego życia?
I uwazasz że Bóg siesma na tym przejechał Nawet jeśli źle rozeznał powołanie, to i tak nie uwierzę, żeby Bóg takie cos "zsyłał". BO zbyt wiele osób ponosi tego konsekwencje, które są do uniknięcia. Jeśli sam źle wybrał - niech żyje w białym związku albo samotnie.

Czy dalej ma trwac w tym, jesli spotkal kobiete swojego życia?
podjął bardzo ważną decyzje. Powołania się od tak nie zmienia z minuty na minute. Zawwsze z taki zmianami wiążą się bardzo duże konksekwencje. Nie zawsze dobre.

[ Dodano: Nie 15 Kwi, 2007 11:59 ]
ok, mozna zyc w bialym zwiazku, ale dla ludzi to nie bedzie takie jednoznaczne to po pierwsze, a po drugie... jeslinp. ktos "uciekl" w kaplanstwo wbrew swojemu powolaniu to co teraz? ma konsekwentnie w tym trwac i cierpiec?

ktos "uciekl" w kaplanstwo wbrew swojemu powolaniu to co teraz? ma konsekwentnie w tym trwac i cierpiec?
Może bede za ostra...ale moim zdaniem powinien się modlić o siły a przede wszystkim aby Pan bo obdarzył łaskami i darami potrzebnym do takiej posługi.
Przeciez są przykłady świętch , którzy wybrali kapłaństwo w innych powodów aniżeli dla Boga. Po jakimś czasie bycia w kapłaństwie odkryli rzeczywiście powołanie.
Dorosłość polega między innymi na ponoszeniu konsekwencji własnych błędów... i na możliwym zmniejszeniu ponoszenia ich przez innych.

Przeciez są przykłady świętch , którzy wybrali kapłaństwo w innych powodów aniżeli dla Boga. Po jakimś czasie bycia w kapłaństwie odkryli rzeczywiście powołanie.

ja akurat nie znam, moze to moje zaniedbanie. Tak sie zastanawiam nad tym wlasnie, w sumie z jednej strony to jest tak jak pisze Annika, ze doroslosc to odpowiedzialnosc za wlasne decyzje, ale wroce jeszcze raz do tego, o czym wczesniej mowilam, czy przez trwanie konsekwentnie meczac sie z tym co sie wczesniej wybralo czlowiek bedzie lepszy niz wtedy kiedy pijdzie za glosem serca i bedzie trwac w prawdziwej milosci i zwiazku z kobieta?

przez trwanie konsekwentnie meczac sie z tym co sie wczesniej wybralo czlowiek bedzie lepszy niz wtedy kiedy pijdzie za glosem serca i bedzie trwac w prawdziwej milosci i zwiazku z kobieta?

to cierpieni które będzie musiał ponieść z podowu rezygnacji z kobiety, może zaowocować czyć dobrym. Fakt ze nie jest to prosta i przyjemna sprawa. Ale uparcie trwam przy tym że jeśli człowiek podejmnie dycyzji jest już po święcenia czy też po profesji wieczystej , powinnnien trwać pomimo wszystko.
czyli jednoznacznie powinien zrezygnowac z milosci ludzkiej, trwac wbrew sobie? ale jesli bedzie trwal w konsekwencjach wczesniejszych decyzji, a jednoczesnie kochal kobiete (z wzajemnoscia) to beda cierpiec oboje a i po czesci tez ludzie wsrod ktorych sluzy, poniewaz jego problemy moga rzutowac na jego prace i relacje z innymi

czy przez trwanie konsekwentnie meczac sie z tym co sie wczesniej wybralo czlowiek bedzie lepszy niz wtedy kiedy pijdzie za glosem serca i bedzie trwac w prawdziwej milosci i zwiazku z kobieta?

Może tak być. A co jeśli próba "miłości" miała udoskonalić jego kapłaństwo, a wcale nie świadczyła o minięciu się z powolaniem Każdy krzyż może umocnić, jeśli się z nim zmierzymy...

To co, o homoseksualizmie też mamy twierdzić, że jak ma sie męczyc, to niech żyje wbrew naturze Od homoseksualisty oczekujemy, że chcąc żyć w z godzie z Bogiem pozostanie w czystości. Tu sytuacja analogiczna.

Poza tym:

Skoro to związek, który nigdy nie będzie Boży, znaczy że oboje blokują sobie drogę do szczęścia. OSobno. ON pry BOgu w posłudze, a ona - z kimś kogo jej Bóg wyznaczył. To jak siedzenie na tonącym okręcie podczas gdy obok śliczna łajba czeka żeby zabrać do innego szcześcia



To co, o homoseksualizmie też mamy twierdzić, że jak ma sie męczyc, to niech żyje wbrew naturze


ale tu mowimy o zwiazku kobiety i mezczyzny, czyli nie wbrew naturze, tylko wystepuje tu maly szczegol, ze ten mezczyzna jest ksiedzem
Obudż się dziewczyno, on przysięgał Bogu wiernosć Jaki mały szczegól Inny śłub Moim zdaniem to brnięcie w bagno i ciągnięcie w imię pseudomiłości drugiej strony w kierunku bagniska. Jak kocham to nie krzywdzę... a tu obie strony chcą koniecznie się skrzywdzić i jeszcze uważaja że SĄ USPRAWIELDIWIENI, bo "sie Kochaja" ... bzdury. Zauroczenie i tyle, oślepia nieziemsko, tylko konsekwencje potem nie do uniesienia. I obejmują niezliczone rzesze ludzi.
Trochę was poprowokuję

Owoce czego Służby BOgu A komu oceniać, czy to może nie ma byc taki owoc Żeby potem móc kiedys docenić te najslodsze Komu z nas oceniać, czy Bóg będize jak ekonom, odpowiednio co miesiąc dawke słodkości wyliczał A jeśli szykuje dajmy na to 15 lat cierpkich, żeby potem wypłacic 30 -ma wyjatkowo pięknymi

A jeśłi te owoce są cierpkie, albo w ogóle ich nie ma?
pomimo to trwać... modlić się... post... By droga którą w miare świadomi wybrał stała się drogą , na której w pewnym momencie pojawią się dobre owoce.
Bo że będą - to pewne


Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu,
przygotuj swą duszę na doświadczenie!
2 Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!
3 Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim.
4 Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!
5 Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia*.
6 Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą,
prostuj swe drogi i Jemu zaufaj!
7 Którzy boicie się Pana, oczekujcie Jego zmiłowania,
nie zbaczajcie z drogi, abyście nie upadli.
8 Którzy boicie się Pana, zawierzcie Mu,
a nie przepadnie wasza zapłata.
9 Którzy boicie się Pana, spodziewajcie się dobra,
wiecznego wesela i zmiłowania!
10 Popatrzcie na dawne pokolenia i zobaczcie:
któż zaufał Panu, a został zawstydzony?
Albo któż trwał w bojaźni Pańskiej i był opuszczony?
Albo któż wzywał Go, a On nim wzgardził?
11 Dlatego że Pan jest litościwy i miłosierny,
odpuszcza grzechy i zbawia w czasie utrapienia.


Czy można to zaakceptować i żyć jakby sie nic nie stało?
zaakceptować?! co najwyżej tolerować

a najlepiej to w ogóle na stosik

Owoce czego Służby BOgu A komu oceniać, czy to może nie ma byc taki owoc
Nie dała się wpuścić w kanał

[ Dodano: Nie 15 Kwi, 2007 16:55 ]

Co, jeśli znak jest niedostrzegany: zarówno w przypadku księdza, jak i też wtedy, gdy chodzi o najzwyklejsze pod słońcem małżeństwo, które przeżywa kryzys swej wspólnoty?
przeczekać kryzys. PRzecież czas kryzysku nie nie jest czasem podejmowania waznych decyzji. A jeśli nie ma znaków, to trwać pomimo to. Nie można bawić się na zasadzie mi się w tej piaskownicy nie podoba i zmieniam ją. W kolejnej może być gorzej

[ Dodano: Nie 15 Kwi, 2007 17:18 ]

Nie można bawić się na zasadzie mi się w tej piaskownicy nie podoba i zmieniam ją. W kolejnej może być gorzej

jesli sie nie sprawdzi jak jest w nastepnej piaskownicy, to sie nie bedzie wiedziec, poza tym faktycznie nie mozna podejmowac waznych decyzji pod wplywem emocji, a co jesli czlowiek jest pewny, ze to prawdziwe uczyucie, nie chwilowe i nie wyobraza sobie dalej zycia np. jako kaplan... co wtedy?

jesli czlowiek jest pewny, ze to prawdziwe uczyucie, nie chwilowe i nie wyobraza sobie dalej zycia np. jako kaplan... co wtedy?

Człowiek na 100% nie będzie miał pewności czy to jego droga [powołanie].
A jaki ma sens uciekania ? bo może trud zycia kapłańskiego może spowodować że bedzie chciał zmienić powołani myśląć ze bedzie łatwiej. Też można spoglądać na to jako forma odregowania.
Ale i tak uważam że osoba po święceniach czy profesji wieczystej powinna pomimo wszystko trwać, trwać , trwać.

a co jesli czlowiek jest pewny, ze to prawdziwe uczyucie, nie chwilowe i nie wyobraza sobie dalej zycia np. jako kaplan... co wtedy?
Kapłan jest już poślubiony. Jego oblubienicą jest Kościół święty. W tym momencie zdradza swoją oblubienicę, zupełnie tak, jakby mąż zdradzał żonę. Na tej samej dokładnie zasadzie, bo tak jak sakrament małżeństwa, tak sakrament kapłaństwa jest nierozerwalny, ale chyba to jako katechetka powinnaś wiedzieć i w to nie wątpię. No chyba, że skoki w bok też pochwalasz, bo się raptem mąż pod wpływem jakiegoś uczucia zauroczył w obcej kobiecie, a więc może skakać w bok, bo przecież czuje w tym momencie, że to uczucie jest najprawdziwsze i najbardziej szczere na świecie, tak?

Kapłan jest już poślubiony. Jego oblubienicą jest Kościół święty. W tym momencie zdradza swoją oblubienicę, zupełnie tak, jakby mąż zdradzał żonę.
Dokładnie tak, Offca. Zresztą, teoretyzując, jako kobieta - skoro zdradził jedną żonę - sakramentalną (Kościół i Boga) to jakim cudem mam być pewna że nie zdradzi mnie potem - tej drugiej - niesakramentalnej Łączy jeszcze mniej...

Nie można bawić się na zasadzie mi się w tej piaskownicy nie podoba i zmieniam ją. W kolejnej może być gorzej
Ha ha ha - świetne!
Ja mam do czynienia z czymś takim na bieżąco. Już pisałem wcześniej chyba, że w parafii, w której obecnie pracuję, ksiądz znalazł sobie inną piaskownicę. I z tego co słyszę od zorientowanych parafian, ponoć całkiem świetnie sobie radzi. Przykładny mąż i ojciec...

Mozna rozszerzyć pytanie a najlepiej w innym watku

Ale jak jadę z moim kolegą do Warszawy na studia, jak chcemy się pohandryczyć, to podejmujemy temat celibatu w Kościele.
Ale ja nie o celibacie.

to sprawa rozbija się właśnie o celibat.
Nie. Sprawa rozbija się o wierność. Są rzeczy, których moim zdaniem nie powinno się podważać. Taką rzeczą jest między innymi wierność ślubom, które się złożyło:
a) w małżeństwie wobec współmałżonka
b) w kapłaństwie wobec Kościoła

I albo się to bierze na poważnie, albo nie.

Miłość - to wybór drogi miłości
I wierność wyborowi..


Dokładnie, kapłan wyboru już dokonał.

Dokładnie, kapłan wyboru już dokonał.
I ciągle dokonuje
Niekoniecznie do zrozumienia od piereszego kopa

Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i nie będę uskuteczniać bezsensownej dyskusji, że niby miałoby być inaczej.
Więc nie rozumiem o co ta dyskusja się rozchodzi skoro to tak oczywiste.

Niekoniecznie do zrozumienia od piereszego kopa

co masz na mysli? nie bardzo rozumiem
Przez 4 czy 5 stron ciągnięty był ten wątek. Jako ksiądz uważałem za stosowne, bny sie weń wtrącić.
Przez 4 czy 5 stron ten wątek zmierzał ku temu, że jednak chyba pewne rzeczy oczywiste nie są. A może mam tylko haluny i zdawało mi się.

A może mam tylko haluny i zdawało mi się.
To tyś powiedziała
Myślę, że nie potrzeba tyle siły i heroizmu angażowac w tym momencie, by bronić Chrystusowego kapłaństwa.
Poza tym, wiemy tylko tyle, ile nam Julka w pierwszych postach napisała. A prawda jest wiadomo w pełni tylko konkretnym stronom, oraz Panu Bogu. A może nawet najbardziej, to tylko właśnie Panu Bogu. Bo może być tak, że i strony nie do końca potrafią nazwać to, co zaszło między nimi?

Offca napisał/a:
A może mam tylko haluny i zdawało mi się.

To tyś powiedziała

Więc pewnie mam.
Ja wychodzę tylko z założenia, o którym wspomniał niegdyś Pan Bóg "Obyś był zimny, albo gorący, nie zaś letni".
Dla mnie prawda jest jedna i wiem gdzie jej szukać. Najprościej u Boga. Nie szukam jej nigdzie indziej.

Poza tym, wiemy tylko tyle, ile nam Julka w pierwszych postach napisała. A prawda jest wiadomo w pełni tylko konkretnym stronom, oraz Panu Bogu. A może nawet najbardziej, to tylko właśnie Panu Bogu. Bo może być tak, że i strony nie do końca potrafią nazwać to, co zaszło między nimi?

no wlansie, cos w tym musi byc, moze byc faktycznie tak jak pisze ksiadz, ze tamte osoby nie potrafily do konca nazwac tego co bylo i jest miedzy nimi, tak moze byc, ale nie musi
Nie odpisałaś na mojego posta z poprzedniej strony. Chciałabym przeczytać jak się na to, co napisałam zapatrujesz.
Ku refleksji

czasem zdarza sie ze sakrament malzenstwa jest zawierany, bo ludzie mysla ze to milosc, a to tylko zauroczenie. a co w przypadku, jesli wlasnie taki mezczyzna na podstawie takiego zauroczenia przyjal kaplanstwo?
Hmm dlatego takich decyzji nie podejmuje się po roku czy dwóch. Najważniejsze jest to , aby przemodlić tę decyzje, by Bóg oczyszczał tę relacje...aby zakrólowała prawdziwa czysta miłośc.
wiesz rachel, znam pare ktora kilka lat sie spotykala, to nie byl rok czy dwa, ale w sumie chyba nawet bedzie z 8, a po roku (nawet nie calym) malzenstwa rozstali sie bo uznali to za pomylke, zle odczytali te uczucie ktore bylo miedzy nimi i zle je nazwali, z kaplanem moze byc podobnie

w sumie chyba nawet bedzie z 8, a po roku (nawet nie calym) malzenstwa rozstali sie bo uznali to za pomylke, zle odczytali te uczucie ktore bylo miedzy nimi i zle je nazwali, z kaplanem moze byc podobnie

samo chodzenie dla chodzenia nic nie da, nie pozwoli się poznać ludziom od dobrej jak i złej strony.
jak zaznaczyłam
Najważniejsze jest to , aby przemodlić tę decyzje, by Bóg oczyszczał tę relacje...aby zakrólowała prawdziwa czysta miłośc.

Hmm dlatego takich decyzji nie podejmuje się po roku czy dwóch. Najważniejsze jest to , aby przemodlić tę decyzje, by Bóg oczyszczał tę relacje...aby zakrólowała prawdziwa czysta miłośc.
To po pierwsze.
Po drugie zaś:
Pisałem w poście nr 61489


powinni umieć starać się prowadzić dialog. Nie krzyki, nie ostentację - ale dialog
Podjąć modlitwe za konkretnego kapłana, przed rozpoczęciem rozmowy. Aby nie było tylko mówienia co on powinnien, co złego zrobił...ale aby ta osoba potrafiła wysłuchać kapłana .

a skok w bok... no coz, przy prawdziwej milosci nie ma takich problemow
No więc właśnie. Tyczy się to zarówno sakramentu małżeństwa jak i kapłaństwa.
no wlasnie

Wydaje mi się że krążymy w kółko.

ale jesli to bylo prawdziwe uczucie, a jesli bylo to tylko zauroczenie?
I vice versa do tej sytuacji, którą opisałaś.
Szanowne kobietki
Proponuję opanować te emocje i ostudzić ferwor dyskusji.
Wnioski:
1. Kapłan wybrał i jeśli kocha Kapłana Najwyższego, będzie trwał przy Tym, którego wybrał
2.
Podsumuję i ja swoje wypowiedzi i na tym kończę dyskusję.
Kwestionujecie rzeczy, które kwestionowaniu nie powinny w ogóle ulegać. Usprawiedliwiacie rzeczy emocjami, uczuciami, czy nawet też nieumiejętnościa określenia tego, co się dzieje między zainteresowanymi osobami. Z toku tej dyskusji, można by wywnioskować, że skoro pewnego dnia mąż zakocha się w obcej kobiecie, to może swoją żonę zdradzić, bo przecież jego uczucia do tej obcej pani są na pewno szczere - bo któż zakochuje się na niby? Wiele razy na tym forum zostało powiedziane, że mimo wszystko mąż ten powinien zrobić wszystko by odciąć się od tego uczucia, powalczyć ze sobą, ze swoim ego i pozostać wierny żonie. Dla praktykującego chrześcijanina to chyba logiczne i proste jak budowa cepa, chociaż na pewno nie łatwe do zrealizowania, bo potrzebna jest silna wola i wola do walki z przeciwnościami. Ale to nie jest rzecz niemożliwa.
Małżeństwo i kapłaństwo jest na swój sposób sobie tożsame, ale o tym napisałam kilkanaście postów wyżej. Dlatego sytuację w/w męża można też przenieść i na kapłana. Ale widzę, że to chyba nie jest tak do końca jasne dla wszystkich i dochodzi tu do prób usprawiedliwiania się rzekomym prawdziwym i szczerym uczuciem. I proszę mi nie wmawiać, że tak nie jest. Skoro więc staracie się usprawiedliwiać tych ludzi na podstwie ich prawdziwości i szczerości uczuć do siebie i dywagujecie "a co jeśli..." to w takim razie jaki jest sens tych sakramentów: małżeństwa i kapłaństwa? I czy w ogóle mają sens. No i gdzie tu ta prawdziwa miłość, o której koleżanka Julka wyżej wspominała? Skoro zabrakło jej w małżeństwie, to czy przenosząc ją na kogoś innego zrobi się raptem prawdziwa?! Szczerze wątpię. Prawdziwa miłość, to jest właśnie wierność wbrew przeciwnościom losu.
Jeżeli jest się człowiekiem konsekwentnym, a nie smarkatym gówaniarzem i jeśli podjęło się już decyzję ostatecznie i wybrało tą a nie inną drogę swojego powołania, to powinno się przy niej trwać, nawet wtedy, jeśli przychodzi czas i refleksja, która podważa czy ów wybór był słuszny. Trzeba mieć trochę wiary i ufności w Boga, a nie we własne uczucia i emocje. Bo to Bóg ma sterować życiem człowieka, a nie emocje i wzniosłe uczucia.
Tyle z mojej strony.

Wiele razy na tym forum zostało powiedziane, że mimo wszystko mąż ten powinien zrobić wszystko by odciąć się od tego uczucia, powalczyć ze sobą, ze swoim ego i pozostać wierny żonie.
Cały czas przecież o tym mowa.


Cały czas przecież o tym mowa.
Cały czas i niby to takie oczywiste, ale dalej kwestionowane i podważane w moim odczuciu.

I celem życiowym, jednym z wiodących, powinno być bronienie tegoż powołania

dla mnie najbardziej tandetne jest to, że wiele z tych powołań, zarówno do małżeństwa czy kapłaństwa po pewnym czasie przyjmuje to za rutynę... nie stara się, nie pielęgnuje... jednym słowem oklepane i zniża do rangi codzienności...
Zawsze przyjdzie czas gdy człowiek może dojść do wniosku że zatraciło powołanie jakby pierwszą świeżośc, wypłyneło z tego życie, sens. Ale jest to czas przejściowy. Moim zdaniem każde powolanie to musi przejść. Ale kiepsko jest jak lubi rozłożą ręce i stwierdzają że coś im się pomyliło i orazu chcą zmieniać powołanie bo nie czuje tego co wczesniej. Przeciez tak jak kwiaty nie podlewane w ogrodzie tak samo powołanie nie pielęgnowane obumiera, sprowadzając tylko rozczarowanie, rozgoryczenie itd.

Zawsze przyjdzie czas gdy człowiek może dojść do wniosku że zatraciło powołanie jakby pierwszą świeżośc, w sobote na slubie kolezanki ksiądz powiedział takie słowa "że małżeństwo jest błogosławione przez samego Boga i zawsze kiedy sie "cos" posuje to trzeba do tegoż właśnie Boga biec i ratunku szukać.." więc w przypadku kapłaństwa tymbardziej tak trzeba zrobić... tyle tylko, że trzeba zadać sobie pytanie czy chcą to robić?

tyle tylko, że trzeba zadać sobie pytanie czy chcą to robić?
Jeżeli ludzie nie chcą to odrazu poddają sie i szukając furtki aby uciec . A osoba która napewno chce , bedzie szukać aby móc wytrwać burze. Tak jakby będzie budzić śpiącego Jezusa w będącego w łodzi, gdy wokół burza. Aby to ON uspokoił ją.

Może stworzyć wątek , co chodzi o kwestie powołania [ ogólnym znaczeniu ] ?

Wydaje mi się że krążymy w kółko
Też mi się tak zdaje.
Ale na szczęście Daisy przybyła z Duchem Ożywicielem do wątku:

Dla mnie bolesne jest, jak ludzie początkowo radykalni moralnie tam, gdze to konieczne, z czasem dla własnej wygody i własnego usprawiedliwienia "luzują", żeby chyba nie móc sobie aż tak wiele zarzucic... strasznie to dla mnie trudne i frustrujące patrzeć jak wartości powoli idą po drabince w dól, i w dól, i w dól

I jak mówi Offca: nagle zauroczneia i emocje stają się przykrywką i usparawiedliwieniem sprzeniewierzenia się wartościom uniwersalnym...

Mówi ksiadz o opanowaniu emocji, a ja nie mgę ich jak widzę coraz wiecej osób które dezerterują, porzucają to, czemu przysięgali i czuję ich prawdziwie wewnętrzy ból, który maskują rzekomym szczęściem, podobno większym, uzyskanym zdradą tego, czemu wierność przysiegali i co mieli strzec i pielęgnować.

Nigdy nie jest Boże to, co Bogu sie sprzeniewierza, przecież to jasne... a jako "nie-Boże" nei będzie miał oracji bytu... łatwiej czasmai wydaje sieodejsćale kiedy zapragnie sie powrotu - nagle furtka może być zamknięta a potem już płacz i zgrzytanie zębów

Pewien ksiądz powiedział mi coś co mocno utkwiło mi w pamięci: nieraz powoływałam się na te słowa, bo są piękne i pełne mocy.


Mówi ksiadz o opanowaniu emocji, a ja nie mgę ich jak widzę coraz wiecej osób które dezerterują, porzucają to, czemu przysięgali i czuję ich prawdziwie wewnętrzy ból, który maskują rzekomym szczęściem, podobno większym, uzyskanym zdradą tego, czemu wierność przysiegali i co mieli strzec i pielęgnować.
Sorry, ale muszę zareagować:
Bierzmowani składają rotę przed przyjęciem sakramentu dojrzałości:
"Pragniemy, abyś uzdolnił nas do mężnego wyznawania wiary i do postępowania według jej zasad". Amen.
Czy zawsze dotrzymujesz kroku tym słowom, a tym bardziej, zobowiązaniu w nich zawartych?
Pytanie powinno być inne: czy walczę do ostatka, do śmierci żeby być wierną tej przysiędze TAK

Pytanie powinno być inne: czy walczę do ostatka, do śmierci żeby być wierną tej przysiędze TAK
No to pięknie, to ci sie chwali.
Więc nie uśmiercajmy tychże dwoje, z pierwszych postów tego wątku.
Jeśli gość uczciwie stawia sprawę, to chwała mu za to. Nie odsądzajmy ani jego, ani kobiety od czci i honoru.

[ Dodano: Pon 16 Kwi, 2007 20:11 ]

Jeśli gość uczciwie stawia sprawę, to chwała mu za to. Nie odsądzajmy ani jego, ani kobiety od czci i honoru.

Chwała ... Ja chyba śnie... to co , za sama szczerosć ma byc uniewinniony czy co Usprawiedliwiony Kobieta tak samo...

Delikatnie liczę że się nie pomylilam, że zaraz padnie słówko "prowokacja" ze złośliwym usmieszkiem...

Odsądzam ich od wiernosci, od morlanosći, od wytrwałosci.

Sorry, ze mnie cholernie upadające stworzenie i przeraża mnie moja słabość , ale WALCZĘ do ostatka i uważam że każdy tak może... a jeśli nie, to tchórz albo nie wiem.......

Jak patrzę chociażby jak lekko poddaje sie małżeństwa jak niewiele potrzeba żeby zaprzepaścić i zaprzeczyc sakramentowi, nie tylko tym dwóm które poruszamy w tym wątku...

Jak patrze na moje otoczenie ... to ręce opadają...

I zaczynam sie zastanawiać, dla kogo ja walczę , o kogo, za kogo... w imie Kogo...

Może też powinnam płynąć z prądem ...
Ja stoje na stanowisku że bardzo cenne jest jeśli gościu walczy , walczy... fakt że może ciągnąc go w złym kierunku itd . ale cenna jest walka. A niektórzy poddają się pod wpływem pierwszego złego powiewu .

[ Dodano: Pon 16 Kwi, 2007 20:58 ]
Pozostając zatem w klimacie walki:
Top ONE: Wstań i Walcz
1.
Wciśnięty w tłum, w asfaltu czerń
Na zdarzeń pył rozmieniasz dzień
Masz chłodną twarz, spokojny wzrok
I nic cię nie dziwi
Z okładek pism poznajesz świat
Nie ścigasz snów błyszczących aut
Masz jeden klucz do własnych drzwi
Nie kochasz nikogo
W półśnie, półjawie widzisz nad ranem
Cień dziewczyny, zamek ze szkła
Pali się w tobie, popiół i diament
Co wybrać, pomyśl

REF:
Wstań i walcz
To twoja krew
Musisz sam zburzyć mur
Nim zgaśnie śpiew
Nie, nie jesteś tylko tłem
Masz swoje imię
Wstań i walcz
Sam serce nieś
Naucz się z życia brać
Gdy ma to sens
Znów bądź sobą odrzuć lęk
A słabość minie

2.
Odpłynął gdzieś śródmiejski chłód
Nie chroni cię twój dobry Bóg
Z twych dobrych lat pozostał ci
Już tylko rysopis
A przecież też umiałeś żyć
Kusiłeś los i byłeś kimś
Jak wolny ptak chwytałeś wiatr
Nie byłeś robotem
W półśnie, półjawie widzisz nad ranem
Cień dziewczyny, zamek ze szkła
Pali się w tobie, popiół i diament
Co wybrać, pomyśl

Nie chroni cię twój dobry Bóg

Mogę wiedziec co to za herezja

I jak to mam rozumieć
w tej piosence jest dużo smutku. Bardziej poddanie aniżeli walka.

A tu trzeba walczyć, wdrapać się w górę do Okien Bożych

I to jest odpowiedź na moje pytanie

napisał/a:
A tu trzeba walczyć, wdrapać się w górę do Okien Bożych

wytrwać w takiej postawie.
Z doświadczenia wiem, że nie można spocząć na laurach.
Osobiście tez dziwię się w dużej mierze moim kolegom, którzy odeszli z kapłaństwa do kobiet. Unikają spotkań, ale chowają też żal w sercu do nas, którzyśmy są w firmie nadal.
I tu kolejny paradoks/prowokacja: dziwię się ale i po części też rozumiem.

Osobiście tez dziwię się w dużej mierze moim kolegom, którzy odeszli z kapłaństwa do kobiet. ja tez takich księzy nie rozumiem... z autopsji jednak wiem, że są później nieszczęśliwi ale nie potrafią pryznac sie do błędu...

tu kolejny paradoks/prowokacja: dziwię się ale i po części też rozumiem.
Może łatwiej ks zrozumieć , ponieważ ks jest w tej branży.

Ks.Marek napisał/a:
tu kolejny paradoks/prowokacja: dziwię się ale i po części też rozumiem.

Może łatwiej ks zrozumieć , ponieważ ks jest w tej branży.
to co jak ja jestem w związku to niby lepiej mam wiedziec dlaczego mąz, chłopak odchodzi? zdradza?

to co jak ja jestem w związku to niby lepiej mam wiedziec dlaczego mąz, chłopak odchodzi? zdradza?
nie tyle w pełni zrozumieć. Ale należąc do pewnej grupy, więcej wiesz o niej aniżeli te osoby które do niej nie należą.

więcej wiesz o niej aniżeli te osoby które do niej nie należą. może w sumie i racja... ok Rachel stwierdzam Twoją racje...

ja tez takich księzy nie rozumiem... z autopsji jednak wiem, że są później nieszczęśliwi ale nie potrafią pryznac sie do błędu...
Coś tam kiedyś pisaliśmy do siebie na GG w związku z tematem. Jak się na dziś dzień sprawy mają? Jak coś, to na GG jestem

Jak się na dziś dzień sprawy mają? na dzień dzisiejszy jest ok

[ Komentarz dodany przez: Annnika: Pon 16 Kwi, 2007 22:32 ]
No to ja zakończe orędziem: Moją żoną jest...
... brewiarz

[ Komentarz dodany przez: Annnika: Pon 16 Kwi, 2007 23:09 ]
Amen!!

ja tez takich księzy nie rozumiem... z autopsji jednak wiem, że są później nieszczęśliwi ale nie potrafią pryznac sie do błędu..
Ja rozumiem ponieważ widzę, jak oni przeżywają stratę daru sprawowania sakramentów: włączania w Ciało Mistyczne - Kościół, łączenia węzłem małżeńskim, etc. Ogólnie: nie mają możliwości sprawować sakramentów, nade wszystko Eucharystii.
Nie rozumiem, ponieważ wiem, że sam czasem jestem niezrozumiały dla siebia, i wiem, że ani w domu, ani pośród kolegów - nawet kapłanów, to tym bardziej u kobiety nie znajdę odpowiedzi na dylematy, problemy jakie zdarzają się niekiedy, drążąc duszę. Jest jakieś pozorne, krótkotrwałe - w skali wieczności wręcz- szczęście, euforia. Ale ja nie widzę sensu w życiu krótkodystansowca. Stąd tym bardziej - Nie rozumiem tych, którzy odeszli.
A Panu Bogu dziękuję, że stawia na mojej drodze ludzi, którzy przecierają mi oczy, i nie patrzę przez różowe okulary, ani zamglonymi oczyma

którzy przecierają mi oczy, i nie patrzę przez różowe okulary, ani zamglonymi oczyma
mają dobrego okuliste Ale Bóg każdemu stawia takich ludzi, aby dali porządnego kopniaka by czasem człowiek nie spoczął na laurach albo aby nie uciekł myśląc że ma dotego niezaprzeczalne prawo.

Nikogo nie da się dokońca zrozumieć. Znamy człowieka przez to co widzimy, co oni sami mówią [najczeście stawiając siebie w dobrym świete, subiektywne spostrzenia]. nie jesteśmy Bogiem aby wniknąć w ludzkie serce. A sam człowiek się gmatwa bo widzi tylko część prawdy o sobie, Bóg odkrywa ją po woli aby go nie wystraszyć.

nie jesteśmy Bogiem aby wniknąć w ludzkie serce. Ale jesteśmy z Bogiem, a to już coś konkretnego, pozwalającego na rózne takie fajne interwencje...

Ale jesteśmy z Bogiem, a to już coś konkretnego, pozwalającego na rózne takie fajne interwencje...
Ale należy z pokorą podejść...Bóg działa przez nas, ale zawsze prosić Boga aby On był na miejscu właściwym. Bo raczej źle sie stanie jak zmusimy Boga do emigracji, siebie stawiając na Jego miejscu, uważając że mamy kulcze do wszelkich informacji które posiada Bóg.

, nie mówię, że równi Bogu jesteśmy, czy ponad Nim.
Teraz wszystko jasne.
Milczenie jest darem
Teraz się modlić aby to wezwanie prawidłowo zaistniało, rozwijało się w codzinność.

Obecnie obserwujemy poważny kryzys ojcostwa biologicznego. Coraz mniej mężów na tyle mocno i wiernie kocha swoje żony, by zapragnąć dzielenia się tą miłością z potomstwem. Chyba jeszcze w większym stopniu przeżywamy obecnie kryzys ojcostwa duchowego. Biologiczni ojcowie są często nieobecni lub źle obecni w życiu swoich dzieci i nie okazują im koniecznego wsparcia. Kryzys duchowego ojcostwa nie wynika jednak z tego, że takie ojcostwo nie jest już potrzebne, lecz z tego, że w naszych czasach poważny kryzys przeżywa człowiek, a to prowadzi do kryzysu więzi i wartości. Ojcostwo duchowe jest znacznie trudniejsze niż biologiczne. Wymaga dużej dojrzałości psychospołecznej, moralnej i duchowej. Wymaga pracy nad sobą i stawiania sobie twardych wymagań. Duchowy ojciec to ktoś, kto potrafi wychowywać, kto zapobiega zagrożeniom, pomaga przezwyciężać sytuacje kryzysowe i podejmuje funkcję terapeuty, kierując się w każdej sytuacji miłością mądrą i wychowującą na wzór Jezusa, który ratował człowieka przed nim samym i przed tymi, którzy próbowali go skrzywdzić. Źródło
Chyba łatwiej iśc po najmniejszej linii oporu...
dobrze że mężem a nie kochankiem - nic w tym złego nie widzę. Nie chciał być księdzem i ok
Mówimy o tragedii katolika.
to żadna tragedia ale raczej wielka radość - człowiek wyrwał się z więzów. Powinniśmy sie cieszyć

to żadna tragedia ale raczej wielka radość - człowiek wyrwał się z więzów. Powinniśmy sie cieszyć
To jest Twoje myślenie, dla nas Katolików to dramat. Odchodzi człowiek, który świadczył coś innego, odchodzi autorytet moralny. To nie jest takie od coś.
można świetnie służyć Bogu i mieć kobietę. Bóg nie narzuca nam jarzma
To nie jest jarzmo. Bóg nie chce naszego niewolnictwa. To człowiek sam sie decyduje na życie w samotności dla dobra czego innego. Poczytaj pismo święte

można świetnie służyć Bogu i mieć kobietę. Bóg nie narzuca nam jarzma

Jasne że tak. Jako mąż, ojciec, katecheta, kolega z pracy, etc. Ale jeśli ksiądz katolicki przez 6 lat formacji w seminarium nie nabył sprawności w przyjęcie etosu katolickiego kapłana, to wówczas mówimy o niewierności Panu Bogu. Jak zatem ów człowiek ma dochować cnoty wierności kobiecie?
Ostatnio miałam dość poważne rozmowy z dziećmi tej kobiety, od której historii zaczął się ten temat. Dzieci dowiadując się już po ślubie pewnych rzeczy były w ciężkim szoku i... trudno im w tej sytuacji, chociaż ten nowy mąż matki jest spoko i miły i dba o nich itp, ale to nie jest do końca tak słodko. Poza tym matka, kiedy jej mąż wyjechał... no cóż, miejsce żony jest przy mężu i... wyjechał za nim zostawiajac w domu same (pod opieka babci, która mieszka na drugim końcu miasta) nastoletnie dzieci. Do tego inni dziwnie na nich patrzą, bo matka ma męża byłego księdza a one (te dzieci), żyły i żyja z nim w jednym domu.
Poza tym ta babcia nie akceptuje tego małżeństwa i przy każdej okazji atakuje dzieci, za winy matki. a co one winne, ze matka tak a nie inaczej postąpiła?
Tamten ksiądz odszedł po 10 latach w kapłaństwie.

A jesli chodzi o odejścia kapłanów. Heh, moj kolega z jakies 2 miesiace temu tez, jak to mowi ks. marek, odszedl do cywila, niestety tez z powodu kobiety. To jest przykre, tym bardziej, ze uważam ze bł swietnym kaplanem. Heh, 6 lat formacji seminaryjnej i 7 lat kaplanstwa i co z tego?
(ciach - Regulamin!!)

(ciach - Regulamin!!)
Proponuję byś ne zajmował głosu w kwestii moralności kapłanów KrK ponieważ spłycasz maksymalnie swe postrzeganie tylko li wyłącznie do płaszczyzny kolokwializmów.
Po pierwsze ja bym nie powiedział, że ona ma męża - bo po przyjęciu Sakramentu Kapłaństwa, przyjęcie sakramentu Małżeństwa jest nieważne (o ile wogóle z jakichś dziwnych powodów udało mu się zawrzeć Małżeństwo Sakramentalne, bo przypuszczam, że to tylko cywilne...)

Druga rzecz, to to, że jeśli się nie mylę kapłan próbujący zawrzeć małżeństwo popada w automatyczną suspende/exkomunike .... (jeśli było o tym, to sory, ale nie czytałem wszystkiego z tych kilkunastu stron), wiem, ze była mowa o życia bez sakramentów, więc chyba było już o tym, ale to tylko potwierdza fakt, że oni nie są małżeństwem (pomijając prawo państwowe)

słyszamem a może czytałem gdzieć, że pewien charyzmatyczny kapłan miał do czynienia z podobnym przypadkiem, tzn. napotkał kapłana a dokładniej Ojca zakonnego, który miał zamiar porzucić zakon dla kobiety i podczas Mszy Świętej, na której udało się go ostatni raz namówić, widząc cuda Boże i chyba nawet otrzymał Chrzest w Duchu Świętym - nawrócił się i pozostał w zakonie dlatego trzeba się za takiego człowieka modlić ...

inna sprawa to to, że jeśli dobrze pamiętam podczas jednych że swoich Objawień Pan Jezus powiedział, że za świętość kapłana odpowiedzialna jest cała wspólnota parafialna, bo na kapłani jest wielki ciężar i obowiązek względem powierzonych mu dusz, a parafianie powinni go wspierać modlitwą o potrzebne mu łaski ...
Pan Jezus bardzo skrytykował, to, że ludzie śmią krytykować Jego sługi - kapłanów, kiedy powinni się za nich modlić ...

Musze też dodać, że kapłan porzucający kapłaństwo (zazwyczaj dla kobiety) - za zdrade jest najbardziej męczony i torturowany w piekle - jest to prawda oczywista potwierdzana nie tylko przez Kościół, ale i objawiona wielu mistykom podczas Objawień . Sakramenty takie jak Chrzest, Bierzmowanie i Kapłaństwo wydzierają na duszy niezmywalne znamie Boże i dlatego osoba przyjmująca te Sakramenty jest po śmierci sądzona surowiej niż osoby nie mające tych Sakramentów (im wyższy sakrament, tym surowszy sąd, podobnie jak im więcej talentów się otrzymało od tego więcej się wymagać będzie...)

Chciałbym zachęcić autorke tematu aby o ile sama się tym nie może zająć, zmobilizowała grupę Odnowy do modlitwy za tego kapłana i tą kobiete i nawet wyruszyli na misję apostolską aby nawrócić tego kapłana i tą kobiete ...
No i po co ten celibat, same problemy przez niego... poza tym w PŚ nie ma nigdzie mowy o celibacie to Kościół wprowadził... a po co? Żeby strzec swoich majątków przed żonami księży... jestem przeciwna celibatowi...

jestem przeciwna celibatowi... A sobie bądź
Czemu najwięcej przeciwników celibatu znajduje się pośród świeckich, których celibat w ogóle nie dotyczy
najbardziej bawi mnie to wspolczucie u swieckich:
"Jacy wy biedni jestescie, ze macie ten celibat"....

- Przecież, mu kapłani - dobrowolnie go wybraliśmy. Jacy biedni?
Nie kupowałem "kota w worku"....

najbardziej bawi mnie to wspolczucie u swieckich:
"Jacy wy biedni jestescie, ze macie ten celibat"....

- Przecież, mu kapłani - dobrowolnie go wybraliśmy. Jacy biedni?
Nie kupowałem "kota w worku"....


Wybieraliście może i sami Ale przekichane jest to, że gość może czuć powłanie do bycia księdzem i ma kij z marchewką jak nie czuje powołania do celibatu... a może nie było by takich chorych akcji jak wyżej gdyby mógł się chajtnąć

Jak dla mnie powinna być możliwość ożenku dla księdza A co na to ksiądz?

Mam wąty co do kobiet <liczba mnoga>. Jednej nie czepiałabym się
Albo rybki albo akwarium.
Nie polecam: ani kapłaństwa, ani Małżeństwa - tym którzy nie potrafią jeszcze dorośle wybrać... Te sakramenty "nie są dla mięczaków".
No chyba, ze u braci odłączonych (luteranie lub prawosławni) - proszę bardzo.
A nie można rybki i akwarium? rybki bez akwarium zdechną Muszą mieć wodę

A tak na poważnie, to w innym wątku wspomniałam już że celibat jest po to by chronić dorobek kościoła. Wiadomo, że rodzina, żona i dzieci kosztowałby. No to kościół co by nie biednieć wprowadził celibat
wiec polecam konwersje....
Mój celibat jest historią mojej miłości. Już to kiedyś chyba tu pisałem...
'Biedni ci księża'....

Mój celibat jest historią mojej miłości. Już to kiedyś chyba tu pisałem...

Nie widziałam tego wątku
opcja: Szukaj - dostępna dla wszystkich uczestników forum
A rozejrzę się

No to kościół co by nie biednieć wprowadził celibat Skarby Kościoła ani rdza, ani mól nie zniszczą. Złodzieje też użytku z nich nie zrobią.

Polecam lekturę: http://www.opoka.org.pl/b...s_24061967.html

O celbibacie jest w Piśmie Świętym
I nie wiem co tak księży żałować.... Jak co teraz możecie biadolić nad tym,że też żyje i będę żyła w celibacie aż do końca mych pięknych chwil na tej ziemi

Tutaj o celibacie http://forum.ewangelizacj...ghlight=celibat
Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy.
Z Celibatem jak jest, każdy widzi. W tym wątku, w życiu, i w ogóle. Zatem czas gasić płonące lasy i sadzić nowe drzewa.

[ Komentarz dodany przez: Rachel: Sob 30 Sie, 2008 18:38 ]
Celibat ?

a wyobrażacie sobie papieża, biskupa, zakonnika czy jakiegokolwiek kapłana z żoną ?

czy który kolwiek z apostołów miał żone ? (jeśli dobrze pamiętam to tylko jeden był wdowcem czy coś takiego)
Odpowiedź wśród katolików na powyższe pytania powinna być NIE

Co do sytuacji przedstawionej w temacie polecam np. taką modlitwę:


Adoracja Najświętszych Ran Jezusa Chrystusa

(Modlitwa za Kościół Święty)

Poniższą modlitwę dał Zbawiciel mistyczce Marii Graf. Powiedział: Moja droga, mała duszo, gdybyś wiedziała, jak bardzo miła Mi jest ta modlitwa, to częściej byś ją odmawiała. Możecie nią świat uratować.

W zjednoczeniu z Niepokalanym Sercem Maryi pozdrawiam i adoruję, o Jezu, Twoją Świętą Ranę Twej prawej Ręki. W tej Ranie składam wszystkich kapłanów Twego Świętego Kościoła. Daj im Ty, o Jezu, ilekroć sprawują Twoją Świętą Ofiarę, Płomień Twojej Boskiej Miłości, aby Go mogli dalej podawać powierzonym sobie duszom.

Chwała Ojcu...

Pozdrawiam i adoruję Świętą Ranę Twej lewej Ręki. W tej Ranie powierzam Ci, o Jezu, wszystkich heretyków i niewierzących, tych najbiedniejszych, którzy Cię nie znają. I ze względu na te dusze ześlij, o Jezu, wielu dobrych pracowników do Twojej Winnicy, aby oni wszyscy znaleźli drogę do Twego Najświętszego Serca.

Chwała Ojcu...

Pozdrawiam i adoruję Święte Rany Twej Najświętszej Głowy i w tych Ranach powierzam Ci, o Jezu, wrogów Świętego Kościoła, tych wszystkich, którzy dziś jeszcze zadają Ci krwawe Rany i prześladują Ciebie w Twoim Mistycznym Ciele. Proszę Cię, o Jezu, nawróć ich, wezwij ich, jak wezwałeś Szawła i uczyniłeś zeń Pawła, aby co prędzej nastała jedna Owczarnia i jeden Pasterz.

Chwała Ojcu..

Pozdrawiam i adoruję Święte Rany Twych Świętych Nóg i w tych Ranach przekazuję Ci, Jezu, zatwardziałych grzeszników, którzy kochają więcej świat niż Ciebie, a szczególnie powierzymy Ci tych, którzy muszą się już rozstać z tym ziemskim życiem. Nie dozwól, Najdroższy Jezu, by Twoja Drogocenna Krew była dla nich zmarnowana.

Chwała Ojcu...

Pozdrawiam i adoruję Ranę Twego Najświętszego Serca i w tej Ranie powierzam Ci, Jezu, moją duszę oraz tych, za których Ty chcesz, bym się modlił, a szczególnie za wszystkich cierpiących i uciśnionych, za wszystkich prześladowanych i opuszczonych. Użycz, o Najświętsze Serce Jezusa, wszystkiego Twego Światła i Twej Łaski. Napełnij nas wszystkich Twoją Miłością i Twoim Pokojem.

Chwała Ojcu...

Źródło: Armia Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa (R. Szaffera)
W źródle można znaleźć jeszcze inne cenne modlitwy, jednak nie podaje ich bo są dłuższe i wiążą się z zobowiązaniem odmawiania ich przez dłuższy czas (np. miesiąc, rok, 12 lat), nie mniej jednak ich odmawianie wiąże się z bardzo cennymi obietnicami


czy który kolwiek z apostołów miał żone ?
Piotr miał teściową.
Nie ma danych w PŚ, że jego żona była +ŚP.
no przyznam się, że nie pamiętam o co tam chodziło
ale wracając do celibatu to w Piśmie Świętym np. w Listach Apostolskich mamy o wyższości dziewictwa nad małżeństwem (np. I List do Koryntian)
następnie następcy apostołów (papież) władzą kluczy wprowadzili celibat czyli to jest słuszne, zresztą przykład kapłana doskonałego - Jezus Chrystus żył w celibacie

Podałam stronke do tematu poświęconemu celibatowi.
Ja napiszę jedno: BŁOGOSŁAWIONY CELIBAT
Tak, wielu świętych powtarzało coś podobnego: błogosławiona czystość, błogosławione ubustwo, błogosławione posłuszeństwo ...

Omawiany związek w Oczach Pana jest grzeszny i przeklęty i nie ma szans na przetrwanie zgodnie z Prawem Bożym, ksiądz musi czym prędzej się nawrócić i ta kobieta również, bo jest strasznym powodem grzechu...
chyba nie ma gorszego grzechu niż zdrada Boga, Kościoła i powołania ...
W takim przypadku zastanawia mnie jedno: odwaga, z jaka zakochany ksiądz podejmuje swoją decyzję oraz odwaga, z jaką zakochana kobieta wystawia się na ludzkie gadanie.

odwaga, z jaka zakochany ksiądz podejmuje swoją decyzję oraz odwaga, z jaką zakochana kobieta wystawia się na ludzkie gadanie. A może głupota albo niedorosłość obojga?
To może ujmijmy,że "głupia odwaga" lub "odwaga wynikająca z niedorosłości", a jednak pewien rodzaj odwagi.

"głupia odwaga"
ja bym ujęła chyba odwrotnie "odważna głupota" czyli niedojrzałość

Oboje uważają, że to, w jaki sposób ustawia dyscyplina Kościoła sposób życia księdza, to zaścianek, bezsens i głupota a na dodatek niebezpieczeństwo, niosące realne zagrożenie.
_________________

Mnie nie w takim sensie chodziło.
Jeśli mówiłam o odawdze,to chodziło mi o to,że oboje narażeni są na różne rodzaje czy to ataków czy komentarzy. Jeśli mimo to decydują się na taki krok, to musi się z tym wiązać pewnego rodzaju odwaga.

A ja powiem tylko tyle, że miłość jest najwyższą wartością w zyciu człowieka i nie można się przed nią uchronić. A różne takie tam rytuały czy święcenia tym samym miłość odsuwają na dalszy plan. (Tak, tak. Kochajcie Boga najmocniej jak umiecie... ) Czasem wsparcie człowieka, drugiej bliskiej nam osoby jest bardzo ważne i nawet kapłan się przed tym nie uchronili. I trudno, żeby tez chował sie, lub tłumił uczucia w imię tego NAD, dla którego jednak ważniejsza jest miłość, dobro, szczęście, niż trzymanie się sztywnych zasad, które tak naprawdę nijak nas nie zbliżają do celu

I trudno, żeby tez chował sie, lub tłumił uczucia w imię tego NAD, dla którego jednak ważniejsza jest miłość, dobro, szczęście, niż trzymanie się sztywnych zasad, które tak naprawdę nijak nas nie zbliżają do celu Przemyślałbym te słowa na prawdę bardzo głęboko, bo to ostrze podwójne, obosieczne...
Są decyzje które nie należy zmieniać, np. odnośnie kapłaństwa, zakonu, instytutów świeckich. Jak pisze w księdze Ozeasza - "Poślubię cię sobie przez wierność"

Są decyzje które nie należy zmieniać, np. odnośnie kapłaństwa, zakonu, instytutów świeckich.

To ja wolę już iść do metalowca w czarnej bramie, i wyjawic mu swoje uczucia, zamiast do księdza, który takich uczuć w ogóle nie zna, albo zna tylko z opisów... Bynajmniej by sie ustrzec metalowcy są bardzo sympatycznymi ludźmi, byście nie naskakiwali, że stereotypy

Kwestia druga: Naprawdę wolisz dochować napisanych paru wyrazów na świstku papieru, niż iść swoją drogą, którą, jak sądzę, Bóg bardziej doceni niż usługiwanie, robienie wszystkiego jak chce... Przykład? Proszę bardzo: Bóg chce byśmy żyli w miłości, przy czym, nieco egoistycznie( Nie miejcie mi tego za złe, to nie atak wbrew pozorom ),mówi nam, że mamy żyć jako kapłani nie mogąc tak naprawde jej doznać. Cóż, ja całej miłości, wybaczcie mu nie poświęcę, gdyż uważam, że lepiej zrobię, gdy obdarzę nią kogoś bardziej potrzebującego.

Przepraszam, że tak chaotycznie, ale jest późno a mózg mi wyparował tydzień temu, gdy pisałam biografię o Che Guevarze na anglika ^^'

Przepraszam, że tak chaotycznie Szanuj innych. Napisz jutro, jak wypoczniesz.
Hmm... Jeszcze coś widzę, ale odpowiedz na post chyba się gdzieś ukryła. Ale dziękuję za pouczenie.

Naprawdę wolisz dochować napisanych paru wyrazów na świstku papieru,
To nie jest pare wyrazów na świstku papieru! To jest znamię, które wpisuje sam Bóg bardzo mocno w człowieku. A człowiek wyraża na to zgodę. To jest cały człowiek odpowiadający Bogu, a nie papier, który łatwo zniszczyć.
Spokojnie, po co ten gniew, przeze mnie wyczuwalny? Linczujcie na spokojnie.

Rachel: Toleruję Twoje zdanie, jest to decyzja człowieka głęboko wierzącego. Jednak wolałam formę dyskusji niż wspólnego przekrzykiwania się, nutki maleńkiej wywyższania się i uświadamiania. Ja tylko powiedziałam swoje zdanie, starając się je obronić swoimi argumentami, co również cenię w waszych postawach. Pomyśle jeszcze nad tym, zastanowię się i jeszcze coś może wyklikam, bo dziś już siły opadły i jak to ładnie ksiądz Marek powiedział "Szanujmy się".

Spokojnie, po co ten gniew, przeze mnie wyczuwalny? Linczujcie na spokojnie.
Spokoja jestem. Tylko się dzielę. Nie wiedziałam,że tak zostanie odebrana moja wypowiedź.

A ja powiem tylko tyle, że miłość jest najwyższą wartością w zyciu człowieka i nie można się przed nią uchronić.

Zgadzam się, nie rozumiem tylko dlaczego często kosztem drugiej osoby.

Moment, czegoś tu nie rozumiem, może mi ktoś to wyjaśnić? Czy decydując sie na życie samotne, czyli zyjąc w stanie wolnym, czy zostając księdzem, czy zakonnicą rezygnuje sie z miłości? Czy żyjąc w ten sposób nie mozna kochać?

Wracając do pocątku tematu, nowa sytuacja dla dzieci, kiedy matka decyduje się na nowy związek wcale nie jest dla nich łatwa. Kiedy nowym mężem matki zostaje ksiądz i otoczenie zaczyna traktować je tak, jak by były winne tego stanu, nie jest to proste.

Szczególnie trudną sytuacją jest, jeśli ten ksiądz ożenił sie ze swoją byłą parafianką, a do tego mieszkają na terenie jego byłej parafii. Jak się w takiej sytuacji zachować?

Moment, czegoś tu nie rozumiem, może mi ktoś to wyjaśnić? Czy decydując sie na życie samotne, czyli zyjąc w stanie wolnym, czy zostając księdzem, czy zakonnicą rezygnuje sie z miłości? Czy żyjąc w ten sposób nie mozna kochać?
Przecież aga już odpowiedziała, że nie.

Rachel, widziałam odpowiedź agi, ale pytałam Eirienen.

Co do kontaktu z "rodziną" księdza, miałam jakiś czas temu takie spotkanie, ale to nie w mojej diecezji. Na szczęście pierwsze nasze spotkanie było na neutralnym gruncie, potem jakiś czas temu byłam u nich w domu. Było mi trudno, ale troche, bo nie znałam go z jego czasów bycia "czynnym zawodowo" księdzem. Co nie zmienia fakty, że nie czułam się komfortowo.

Jednak może trochę inaczej na to patrzę też, bo spotykam się z księżmi nie tylko na gruncie "arafialno-sakramentalnym", ale tez w innych sytuacjach i miejscach. Co nie zmienia faktu, że gdybym znalazła się w takiej sytuacji, że jakiś mój kolega ksiądz przedstawi mi swoją żonę i rodzinę, to czułabym sie na pewno dziwnie. Ale to inna bajka... i mam nadzieję, że żaden mi takich "atrakcji" nie zafunduje.
Też czułabym się niezręcznie i byłoby mi bardzo smutno Nie mogłabym spotykać się z "byłym księdzem" i jego żoną.
Owszem, uważam, że bez bliskości(psychicznej) drugiego człowieka miłość jest niepełna, bo jednak nikt nie jest aż tak uwolniony od wszystkiego, by kochać wszystkich tak, jak wy np. swoich chłopaków.

Co do spotkania z byłym księdzem - bez krępacji. Nawet bym się czuła swobodniej wiedząc, że jest osobą zaufaną

Nie mogłabym spotykać się z "byłym księdzem" i jego żoną.

Ale dlaczego? On odpowie przed Bogiem,to jego sumienie, a spotkac sie i porozmawiac,
chyba nic nie szkodzi.

Owszem, uważam, że bez bliskości(psychicznej) drugiego człowieka miłość jest niepełna
Bliskość psychiczna jest jak najbardziej, fizyczna też [przytulenie, podanie dłoni,uśmiech itd]. Oprócz kapłanów, są też inne grupy osób bezżennych i potrafią funkcjonować, i uczą się kochać ludzi całe życie To nie jest tak, ktoś zostaje kapłanem i kocha wszystkich, on się tego uczy.
Wybacz Drogi Wielebny, że zwrócę Ci uwagę. Wypowiadasz się w temacie o którym masz prawdopodobnie niewielkie pojęcie.Aż ciśnie się na usta stwierdzenie, że zazdrościsz swojemu byłemu koledze.Czy nie uważasz za gorszych -bliskich ci przecież kapłanów innych Chrześcijańskich wyznań???przecież wielu z nich w zgodzie z naszą wspólną religią w szczęściu zaznaje radości małżeństwa i ojcostwa.?????Znasz prawdopodobnie wielką swoją miłość- młodzieńczą, ale wierz mi -nie wiele ma ona wspólnego z kilkudziesięcioletnią miłością małżeńską(jaką sam doświadczam) i miłością ojca w stosunku do dzieci.kapłaństwo jest chyba trochę starsze niż celibat- o ile mnie wiedza nie myli.A za przeproszeniem dogmaty Ich Świętobliwości i Księży Kościoła- jak nam pokazuje nasza wspólna Chrześcijańska historia- nie zawsze są nieomylne.
pozdrawiam
Maciej
szukacz, jeśli masz takie podejście, do tego rodzinę,to po co instytutu dla osób konsekrowanych? jedynie, że poszukujesz III Zakonu i teraz dochodzi do pewnego zamieszania.
Jeśli jesteś osobą wierzącą, to nie rozumiem w jaki sposób, twierdzisz że celibat jest czymś nieodpowiednim a papież pomylił się. Bo jeśli wiem, to Jezus nie miał żony. Wprowadzenie celibatu nie zostało wprowadzone, bo ktoś taki miał kaprys, ale aby kapłan tym bardziej upodobnił się do Chrystusa.
Oprócz mężczyzn, są kobiety które wybierają bezżeństwo dla Królestwa Niebieskiego o czym pisze w swych listach św.Paweł, który nie miał żony przecież

Aż ciśnie się na usta stwierdzenie, że zazdrościsz swojemu byłemu koledze.

To jakieś przegięcie chyba. Trzeba zrozumieć przede wszystkim istotę kapłaństwa, tożsamości każdego księdza.

Celibat został wprowadzony by majątek biskupi nie był dzidziczony. Cały sens celibatu zastał mu później przydany.
O ile wiem Piotr miał żonę
O ile wiem ojcowie Kościoła byli aktywniejsi intelektualnie niż my. Oni nie mówili - autorytet ma zawsze racje.
Pozdrawiam
No to niech tak pozostanie, bo te harpie kobiety rzuca się znowu na majątek biednych kapłanów i będzie kolejny problem
Czyli popierajmy celibat.
Piotr chyba jak wędrował, to bez tej żony...
Zaczyna się tu robić temat o celibacie. A co do zazdroszczenia, czy nie zazdroszczenia tego że jeden ksiądz przeszedł "do cywila" i ma żone, a drugi trwa w zobowiązaniach. To tak jak mąż odchodzi od żony, której ślubował "dożywocie" a potem idzie do innej.

Problem księży katolickich, którzy porzucają posługę by założyć rodzinę jest powaznym problemem. Świadomie piszę księży, ponieważ w świetle prawa kanonicznego pozostają księżmi dożywotnio. Jednak często zdarza się, że przeżywają oni swoją wewnętrzna tragedię, do czego nie chcą się przyznać, przeżywają utratę tożsamości przez co ich stan odbija się też na ich rodzinie, która założyli porzucając posługę.

Jednak często zdarza się, że przeżywają oni swoją wewnętrzna tragedię, do czego nie chcą się przyznać, przeżywają utratę tożsamości przez co ich stan odbija się też na ich rodzinie, która założyli porzucając posługę.

Uważam, że masz całkowitą rację i w tym tkwi sedno problemu.
Powiem tak, widzę jak wygląda zachowanie tego wspomnianego na początku wątku księdza i z rozmów wiem jak się czują w tym układzie dzieci. Poza tym miałam okazje widzieć jakie są relacje jego z dziećmi i sposób rozmowy. Wiem, że nie da się tego porównać, bo to trochę inna podstawa jednak, w sensie, że nie da sie tego dosłownie porównać ze związkiem osoby wcześniej rozwiedzionej, która weszła w nowy związek. Co pod tym rozumiem? On (ksiądz) w stosunku do dzieci swojej żony zachowuje sie podobnie jak w wielu znanych mi rodzinach zachowuje sie mąż matki (wcześniej mąż innej kobiety) w stosunku do jej dzieci.
http://wiadomosci.onet.pl..._zony,item.html


12 proc. księży przyznaje się do posiadania kochanki, a co trzeci duchowny miał kontakty seksualne i luźne związki z kobietami - wynika z badań prof. Józefa Baniaka, socjologa z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.


- Aż 68 proc. księży odchodzi z Kościoła, bo nie może wytrwać w celibacie - twierdzi prof. Baniak. Z badania prof. Baniaka wynika również, że wielu duchownych marzy o tym, by możliwe było łączenie życia rodzinnego z pełnieniem kapłaństwa.
Marzą o tym, by dało sie pogodzic... ciekawe.

Ciekawe te statystyki badań. Tylko.... 12% przyznaje sie do tego, że... a nikt nie napisał, że 82% nie jest zwiazanych w taki czy inny sposób z kobietami.

68% odchodzi z powodu, że nie mogą wytrwać w celibacie... no cóż, ale to nie jest 68% wszystkich, tylko 68% tych co odeszli.

Więc uogólniać nie można.
Te statystki już od dawna są w necie. I jak dla mnie one nie są 100 % wiarygodne.

Jólka, dobra uwaga .
Patrze na te statystyki i... normalnie bym musiała zastanowić się dobrze, czy moi znajomiu księża są "normalni", skoro nie łapią się w tych statystykach. Znam przynajmniej 50 (może nawet więcej ale tak będzie łatwiej statystycznie liczyć), wobec czego by wyniakało z tych statystyk, że 6 z nich prowadzi "podwójne życie". Ciekawa sprawa... chyba muszę ich "uświadomić", żeby zmienili "styl życia" bo nie pasują do statystyk.

Co do odchodzących... trudno wyrokować.
jasne........ Rachel wie najlepiej .to jakie są Twoim zdaniem te statystyki????????????????????
szukacz, takie jak zawsze: ja mam 2 auta, ty żadnego, ale średnio statystycznie mamy po jednym
statystyka zawsze upraszcza rzeczywistość, a niejednokrotnie sama ją kreuje przez odpowiednie opisanie i skomentowanie.
spioh, zawsze na zajeciach słyszałam - statystyki służą tylko celom propagandowym
"statystykami można dowolnie manipulować"...też ze studiów tekścik...
To zupełnie jak z Shoah - mówi się, że wielkie mnóstwo Żydów wymordowano, ale nikt nie kwapi się do powiedzenia konkretnie: ile?

To jest tak zwany dogmatyzm - domniemane założenie, że jakaś teza, która dość często jest powielana, w końcu doczekuje się afirmacji w postaci takiego mówienia: "wszyscy wiedzą, że", kiedy tak faktycznie wygląda to w ten sposób: "wielu wierzy, że". Różnica między wiarą a wiedzą jest dość zasadnicza.