ďťż
Strona początkowa UmińscyProśba o księdza na misję - jak/do kogo/kiedy?ważne dla mnie pytanie... kierowane do ksiedza...O księdze Syracha (wydzielony)Mój mąż jest... księdzemZapytaj księdza!Tożsamość KsiędzaKonflikt w Kazimierzu DolnymKonflikt w Miasteczku ŚląskimCo można zrobić z pomidorem ?Światynia BoĹźej Opatrzności czy Pomnik Ludzkiej Pychy?
 

Umińscy

Witam! Założyłam ten temat ponieważ koleżanka mnie prosiła o pomoc,a ja nie wiem jak jej pomóc
Otóż Ewa pokłóciła się z księdzem opiekunem ich grupy modlitewnej. Nie pasowało jej to że Ks nie zgadza się z jej propozycjami,gdy tylko ona rzuci jakieś hasło ,było tylko ciągłe narzekanie na nią itp. Zauważyła ona że On od początku nie darzył ją sympatią. Kiedyś postanowiła nie przychodzić na spotkania,ale raz się wybrała i Ks poprowadził z nią rozmowę(o ile to można nazwać rozmową) powiedział jej że jest dziwna i zachowuje się jak jakaś chora ;D Ewa powiedziała mu wprost ze go nie lubi,i ma do tego prawo,Ksiądz zgodził się z jej słowami i po roku nastała głupia sytuacja.

Ewa ma przyjść na najbliższe spotkanie (Proboszcz jej kazał) nie widziała się z tym księdzem z rok ale boi się że znowu zacznie na nią naskakiwać.tydzień temu na spotkaniu ksiądz "obgadał" Ewe nie podając jej nazwiska ale mówiąc przy wszystkich że "ta osoba ciągle go obgaduje na wsi,mówi mu prosto w oczy że go nie lubi itp" wszyscy mimo że ks nie podał nazwiska wiedzieliśmy o kogo chodzi;/ głupia sytuacja.
Powiedźcie: Co ma Ewa zrobić,jeśli ksiądz znów na nią naskoczy zacznie się wypytywać o co jej chodzi itp? Ona chciałabym zrobić tak aby ten Ksiądz w końcu zrozumiał że dziewczyna nie chce mieć z nim konfliktów ale też nie chce z nim żadnego kontaktu..dużo nerwów przez to straciła

czekamy na opinie


Niech go oleje - spotkałem się z podobną sytuacją. W sumie to, że ktoś nie żyje w zgodzie z innymi nie oznacza, że nie może uczyć innych o życiu w zgodzie - tylko jest on wtedy hipokrytą. To nie ma znaczenia - jeśli go nie lubi niech się z nim nie spotyka a jeśli już musi to niech go ignoruje (pisałem już o walce poprzez zaniechanie walki). Nauczyciel musi być cierpliwy i wyrozumiały a jeśli zachowuje się tak skandalicznie to mimo swej nauki nic nie osiągnie. Takie można powiedzieć poznanie przez owoce. Jeśli ktoś ma w sobie agresję czy zawiść to ona i tak prędzej czy później wyjdzie na zewnątrz - chyba, że już wcześniej się jej pozbędziemy. Co do koleżanki - niech ksiądz ją obgaduje - co ją to obchodzi, a chyba nie uważa jego słów jako pochodzących z ust jakiegoś autorytetu.
Osobiście wolę np: wyjść z domu podczas kolędy - by nie robić przykrości rodzinie, bo księża się różni - jedni tolerancyjni, drudzy ślepi - zamknięci na świat poza KK. Wolę nie wdawać się w kłótnie, bo wiem z doświadczenia, że dyskusji z takich rozmów raczej nie ma. W szkole zaś wiem, że np: moja Katechetka potrafi prowadzić ciekawą rozmowę na temat wiary i nie będzie argumentować swoich racji świadectwami czy zwykłą wiarą i tradycją.
Przede wszystkim powinna porozmawiać z księdzem, szczerze w celu pojednania się z nim,
Jano powinna powiedzieć co ją bolało w księdza zachowaniu, przeprosić za to, że go sądziała, względnie obmawiała - jeśli to miało miejsce i prosić księdza o wybaczenie, nawet, gdy czuje się pokrzywdzona, gdyż w przypadku obmawiania czy sądzenia księdza także źle się zachowywała, że zabijała go w swoim sercu. Może też prosić przy okazji księdza o to, aby zaczął ja traktować poważniej, aby też z góry nie odrzucał jej propozycji, względnie je rozpatrywał i jeśli rzeczywiście nie są one do przyjęcia to wtedy spokojnie jej to wytłumaczył - dlaczego są one nie do przyjęcia.
Myślę też że trzeba podkreślić księdzu, że nie zależy twojej koleżance na konflicie, ale na tym, aby była traktowana bardziej poważnie.

Sama tez powinna się zastanowić nad tym, czy ksiądz nieakceptujac jej propozycji nie ma przypadkiem racji. Z niektórymi decyzjami należy się zgodzić, przyjąć je ze spokojem, gdyz ksiądz jest osobą duchowną i napewno tez wie co robi, wie co jest dobre, co jest wskazane a co nie.
Reakcja księdza mogłą wynikać nie tylko z jego słabości, ale także z tego poczucia, że oto osoba młoda poucza go jak ma postępować, co ma przyjąć a co nie. On mógł po prostu bronić swoich racji, swojego honoru osoby duchownej - jako osoby, która wie co ma robić, do tego bowiem została przygotowana.

Tak więc proponuje szczerą rozmowę i też modlitwe przed taką rozmową, proszac o światło na tą sytuację, o dar wewnętrznego pokoju, odwagi przed taką rozmową i możliwośc przyjęcia tego wszystkiego co ksiądz powie, aby też zrozumieć, że ksiądz nie jest jakims aniołem, który zawsze będzie głaskał wiernego i nie zawsze będzie akceptował wszystko co wierni proponują. Ważne jest aby traktować księdza jako tez osobę słabą, gdyż nie sa to ludzie pozbawieni wad, w końcu za nim otrzymali święcenia byli zwykłymi ludźmi, takimi jak i my i nadal nimi pozostają, więc mogą mieć swoje wady, ułomności. Warto starać sie ich też rozumieć i przyjmować ich decyzję ze spokojem.
Można jednak porozmawiać z księdzem na temat danego problemu, poprosić o wyjaśnienie danej decyzji, aby też wiedzieć, dlaczego jest tak/lub ma być tak a nie inaczej.

Dobrze by było, aby też twoja koleżanka poszła do spowiedzi przed taką rozmową, oczywiście do innego księdza. On też może ją naprowadzić na właściwe myślenie, no i oczywiście w celu pojednania się z Bogiem, gdyż sąd względem bliźniego jest grzechem - zabijanie bliźniego w sercu jest grzechem, z którego warto się wyspowiadać.

To jest moja propozycja, opinia na ten temat. Może ją przyjąć lub odrzucić, Wolny wybór, ale myślę, że to chyba najbarzdiej rozsądne rozwiązanie tej sprawy.

Życzę powodzenia i będe sie cieszył, gdy uda jej się tą sprawę pomyślnie załatwić. Miło by było poznać wynik takiej rozmowy, więc mam nadzieję, że jesli by sie twoja koleżanka tego podjęła to napiszecie jaki takie spotkanie czy tez rozmowa odniosła skutek.

[ Dodano: Czw 27 Maj, 2010 10:37 ]
ona17 - ja bym na jej miejscu olał. Po prostu, i bez skrupułów. A na żadne spotkania z tym osobnikiem nie przychodził - bo co to ona, niewolnica jakaś czy co? Jak jest człowiek (ksiądz) hipokrytą, i wiarę ma tylko w gę... ustach (a nawet i to nie), a w czynach wcale, to nie widzę sensu zadawania się z takim osobnikiem.


TOMASZ32-SANCTI, tak owszem może próbować rozwiązać ten problem na poziomie miłosierdzia itd. jednak wątpię czy to poskutkuje - ludzie są zawistni, jednak faktycznie masz rację - to powinien być 1 krok. Tylko jak będzie w praktyce... - ciężko ale warto, jeśli się nie uda to pozostanie chyba tylko olanie.
Ona, przepraszam Cię, ale może po prostu zajmij się swoimi problemami. Jeżeli widzisz, że Twoja koleżanka ma kłopot, to po prostu módl się za nią. Nic więcej. Forum nie służy do tego typu poradnictwa.

TOMASZ32-SANCTI, tak owszem może próbować rozwiązać ten problem na [b]poziomie miłosierdzia itd. jednak wątpię czy to poskutkuje - ludzie są zawistni, jednak faktycznie masz rację - to powinien być 1 krok. Tylko jak będzie w praktyce... - ciężko ale warto, jeśli się nie uda to pozostanie chyba tylko olanie.

Wiesz, takie założenia, że coś może nie poskutkować wysuwają najczęściej pesymiści. Katolik czy też chrześcijanin nie opiera się na pesymiźmie, ale na nadziei i wierze, że to co robi ma czemuś dobremu służyć, że ma przynieść dobro : zarówno dla siebie jak i dla innych. A można taki fakt zlekceważyć i sie nim już nie przejmować jeśli nasze działanie w celu pojednania nie odniesie porządanego efektu, ale w takiej sytuacji myślę, że warto być dobrej myśli, gdyż w takim działaniu zawsze będzie obecny Bóg, który także będzie działał i pomagał, aby do tego pojednania doszło.

Jeśli się nie pójdzie w tym kierunku to napewno nic nie osiągniemy a problem nadal pozostanie lub będzie stawał się większy i może to spowodować, że dziewczyna zrezygnuje z bycia w takiej grupie modlitewnej, która przecież ma pomagać człowiekowi. To jest ze szkodą dla koleżanki naszej forumowiczki czyli Ewy.

temat przesunęłam do działu "pomoc ewangelizacyjna" mam nadzieję że to pomoże w tym by dyskusja trzymała się faktycznie pomocy, a nie osądom tego co w temacie zostało zawarte.

Wiesz, takie założenia, że coś może nie poskutkować wysuwają najczęściej pesymiści. Katolik czy też chrześcijanin nie opiera się na pesymiźmie, ale na nadziei i wierze, że to co robi ma czemuś dobremu służyć, że ma przynieść dobro : zarówno dla siebie jak i dla innych.
Byle by tylko nie pomylić nadziei z naiwnością Ale fakt w tej sytuacji masz rację

Otóż Ewa pokłóciła się z księdzem opiekunem ich grupy modlitewnej. Nie pasowało jej to że Ks nie zgadza się z jej propozycjami,gdy tylko ona rzuci jakieś hasło ,było tylko ciągłe narzekanie na nią itp.
A już wtedy miała zapytać dlaczego i przy wszystkich usłyszeć odpowiedź, bo już wtedy zaistniał konflikt i aby zgasić go w zarodku najlepiej by było szeroko przedyskutować sprawę i, jak mówię w obecności wszystkich tam obecnych.

Tomaszu - wybacz, ale uważam, że jeśli ktoś każdy problem wspólnotowy, w dodatku włącznie z cudzymi problemami opisuje na ogólnodostępnym forum, czekając na porady osób, o których nic nie wie (włącznie z tym, że pewnie prawie połowa z użytkowników w ogóle nie jest katolikami), to coś jest chyba nie tak... Takie rzeczy rozwiązuje się we wspólnocie, Ty nawet o stopniach wtajemniczenia nie chciałeś pisać na forum!!! To co, podwójne zasady? O Twojej wspólnocie cichosza, ale inni niech wywlekają cudze osobiste problemy?
no, zgadzam się wyjątkowo z omykiem. forum nie jest od takich kwestii, zwłaszcza, że potem to często gęsto wygląda tak, że ja, moi kolesie i chrześcijanie forumowi/netowi mamy swoje stanowisko, a brzydki ksiądz jest pod włos. i się jątrzy zamiast pomóc.
jak jest problem to się robi jak ewangelia mówi: najpierw w 4 oczy, potem w obecności świadków rozmowa z zainteresowanym, a jak nie to donieście Kościołowi i sru.
Nigdy pewnie nie poznamy drugiej strony w tym konflikcie. Wyrażanie opinii o tego typu sprawach na podstawie skarg jednej ze stron jest bardzo nie fair. I faktycznie wynoszenie tego do obcych ludzi nie ma nic z dojrzałym załatwianiem czegokolwiek wspólnego.

Znałam osobę, która uważała, że ksiądz się uwziął, że ona płacze po kątach, ze on jest be bo nie rozumie nie słucha nie lubi nie pomaga itd. Czas pokazał, że ksiądz dobrze wiedział, co robi, powstrzymując pewne zapędy i cechy tej osoby.

To tak na marginesie. Nie wszystko złoto co się świeci. Nie znamy jego stanowiska. A takie skargi na niego to jak obmawianie za plecami. Bardzo niechrześcijańskie.

Kłódeczka.

Zdjałem kłódkę z tego tematu, gdyż odebraliśmy możliwość użytkowniczce na podziekowanie za nasze rady, po za tym ona chce pomóc koleżance, a więc warto poznać też jej zdanie na temat tych wszystkich rad, może chciałaby coś napisać jeszcze. Nie ma sensu narazie blokować tematu, skoro można jeszcze na ten temat rozmawiać.
Dzięki za zrozumienie

Bardzo chce jej pomóc bo widzę że się dziewczyna z tym męczy...Ksiądz ten ma ciężki charakter jest wybuchowy a jak mu coś nie pasuje odrazu jest zły i ma pretensje do osoby.Ewa za bardzo sobie bierze do siebie to wszystko...:( ale chciałabym żeby Ona sama z Nim porozmawiała bo gdybym ja podeszła albo jeszcze kto inny to ten Ks by pomyślał że ona jakaś dziwna i nie umie sobie poradzić z problemem i wysyła do niego koleżanki.

Ale mnie nurtuje jedna sprawa,skoro dziewczyna już zrezygnowała z grupy,nie przychodzi na nią (bo od pól roku już nie uczęszcza na spotkania) to dlaczego on dalej ciągnie tą sprawę?;/ przecież nawet jesli jej nie lubi to nie widzi jej w ogóle na oczy,nie rozmawia z nią itp itd...Ona parę razy gdy spotkała go w Kościele zauważyła (nawet ja zauważyłam jak z nią byłam) że bez przerwy się na nią patrzy takim smutnym wzrokiem..nie wiem o co mu chodzi a ona naprawdę chce już z tym skończyć...;/

a np kiedyś jak byłam na spotkaniu (tydzień po tym jak ją obgadywał z wszystkimi) podszedł on do innej dziewczyny i zapytał : Co słychać u Ewy? czy nie uważacie że to trochę dziwne? o co w tym wszystkim tak na prawdę chodzi
Ona17,brzydko spytam: czy chcesz temu księdzu za przeproszeniem obrabiać cztery litery za plecami? Bo nie wiem czy jesteś świadoma - właśnie to robisz.

ale chciałabym żeby Ona sama z Nim porozmawiała
słusznie. ale co w tym może pomóc forum?
A ja uważam omyk, że naszej forumowiczce nie chodzi o to, aby księdza za plecami obgadywać.
Jeśli chce pomóc swojej koleżance to dlaczego miałaby tego nie robić. Oczywiście podzielam zdanie, że nie wypada obgadywać księdza za jego plecami, ale myślę, że to nie w tym celu nasza forumowiczka pisze, że bardziej jej chodzi o naświetlenie sprawy, abyśmy mogli jej cos doradzić.

Nie trzeba od razu podchodzić do tego z takim nastawieniem, że sie księdzu tyłek obrabia za jego plecami. Jeśli nasza forumowiczka chce wyjaśnić sytuację to chyba warto na tej stronie się skupić.

Ona17
Z tej relacji ostatniej wynika, że ksiądz tez czuje sie troche głupio, że ta koleżanka Ewa nie przychodzi i myślę, że ksiądz też może czuć się niepewnie, że mógł ją czymś urazić.
Bez rozmowy z nim nie wiele można zrobic po za modlitwą za koleżanke Ewę oraz z a tego księdza. Taka rozmowa mogłaby wiele pomóc, ale tą rozmowę powinna przeprowadzić sama Ewa, aby mogła rozwiązać swój problem.

Najlepiej sama z koleżanką Ewą porozmawiaj, wyjaśnij jej, że nie warto się martwić, przejmować i że ksiądz jej nie ugryzie, że może zrozumie to co Ewa teraz czuje. Może też warto by było, abyś ty tez była przy tej rozmowie. To chyba jedno z rozwiązań, które może pozwolić na to, aby EWa czuła sie pewniej. Pogadaj z nią o tym. I postarajcie się nie sądzić księdza i nie obmawiać go za plecami, to nie jest dobre i niczemu nie służy. Lepiej starajcie sie go zrozumieć.

Pozdrawiam
O tak. Zdecydowanie przy takich sytuacjach osoby postronne mogą wskazać trop, który i tak okaże się błędny. Ciekawe kto tu strzelił focha.
jeżeli sprawy mają się faktycznie tak, jak to przedstawiono (możliwe, ze koleżanka nie opowiedziała o wszystkim) i jeśli ksiądz ma czyste intencje oraz jeśli mu zależy, to ja bym "zamilkł" i czekał aż on pierwszy wyciągnie "rękę na zgodę" - przegiął, więc niech przeprosi, korona mu z głowy nie spadnie, a próżną dumę trzeba umartwiać: ma okazję dać dobry przykład chrześcijańskiej pokory

Ona17,brzydko spytam: czy chcesz temu księdzu za przeproszeniem obrabiać cztery litery za plecami? Bo nie wiem czy jesteś świadoma - właśnie to robisz.

Droga Koleżanko ja nie chce nikomu obrabiać czterech liter za plecami,po prostu sama jej nie umiem doradzić i proszę o pomoc Was,na forum jest dużo różnych tematów i wszystkie nie są o tej samej tematyce więc pozwól mi pisać na ten temat bo ja myślę że to nikomu nie przeszkadza jeśli ktoś nie chce mi doradzić/pomóc to po prostu wychodzi z tego tematu:)

no to musi wyluzować i uczyć się przebaczania
Wróciłam jeszcze do 1. postu, który napisała ona17
Rzecz dzieje się na wsi, konflikt między nastoletnią dziewczyną i księdzem, parafia z pewnością dość nieliczna, gdzie każdy każdego poznaje po "zapachu", jak to się mówi.
Konflikt zaistniały w sumie o byle co, tak.

Są bardziej prestiżowe sprawy, o które należy się spierać i z takich sporów wyciągać wnioski. Ale, jeżeli już zaistniał spór obowiązkiem obydwu stron (przede wszystkim dziewczyny) jest dążyć do pojednania, a najpierw wyjaśnienia.

Nie możemy tu wnioskować, gdzie leży wina, po czyjej stronie, bo tak uczciwie, bezstronnie powiedziawszy ksiądz jest na pewno starszy od niej, na pewno o wiele mądrzejszy i to Jemu należy się dobre słowo, mądre słowo z tych dwu racji.
Myślę, że tu nie ma powodu analizować bardziej i drążyć tego tematu, bo wszystko jest mało skomplikowane.

Jak zgodnie wszyscy tu twierdzimy potrzeba tylko (i aż) modlitwy i szczerej rozmowy. Z tą uwagą, by się wzajemnie słuchać, bo przekrzykiwaniem jeszcze nikt nie zażegnał konfliktu.
Powodzenia.
Forum to jedno z takich miejsc w sieci, które służy do dyskusji a w przypadku forum Ewangelizacyjnego - także do udzielania pomocy - jeśli ktoś o nią prosi i można jej udzielić : czy to w postaci jakieś porady, czy modlitwy w danej intencji czy też w innej formie. Jest to też miejsce bardzo specyficzne, gdzie więszkość posługuje się informacami, które nie zawsze są zgodne z prawdą : możemy podawać się za kogo chcemy, pisać różne niestworzone rzeczy mijające się z rzeczywistością. Zakładając jednak jako katolicy czy też chrześcijanie, że dana osoba pisze rzeczywiście prawdę staramy się pomagać w miarę naszych możliwości.
Ja otwierając ten temat zamknięty już przez jednego z administratorów oparłem się na chęci niesienia pomocy a nie na podważaniu autorytetów osbługi, która jakby nie patrzeć - stara sie dbać o porządek - i doskonale to rozumiem i doceniam.

Jeśli jednak staramy sie już pomagać to też należy się liczyć z tym, że ta pomoc nie zawsze będzie czymś słodkim, czymś przyjemnym i można też przeczytać wiele słów, które ukażą prawdę, często może nie przyjemną dla nas, ale potrzebną aby otworzyć oczy tym co nie widzą lub słabo widzą sytuację w jakiej sie znajdują.

A sytuacja jest taka, że mamy tutaj do czynienia z dwiema osobami i konfliktem między nimi zaistniałym : Ewą - koleżanką naszej forumowiczki oraz księdzem, który jakby nie patrzeć jest osobą duchowną, jest osobą dorosła i zapewne też doświadczoną w tym co robi, a więc posługuje grupie modlitewnej.

Z opisu naszej forumowiczki wynika, że Ewa czuje się pokrzywdzona przez księdza i nie bardzo ma siłę czy też odwagę pójść do księdza aby sprawę po ludzku załatwić. Ksiądz jako osoba doświadczona i dorosła doskonale powinien zdawać sobie sprawę, że jego posługa ma tez pomagać innym i chyba warto starać sie wchodzić w problemy innych, wyjaśniać pewne sprawy tak, aby osoby, które sie prowadzi mogły zrozumieć pewne kwestie, aby też nie czuły się traktowane jak powietrze. Ksiądz też jako osoba duchowna nie jest też osobą, która ma latać za każdym i rozwiązywać problemy i przepraszać wielce urażonych wiernych, którym nie chce się przyjść, aby poważnie porozmawiać o zaistniałym problemie, aby wspólnie go rozwiązać.
Ksiądz to nie pogotowie ratunkowe i też nie służący na każde zawołanie. Należy mu sie szacunek i też trzeba się liczyć z tym, że ma on wiele obowiązków na głowie, więc nie ma czasu na to, aby latać za każdą nadąsaną osobą i łaskawie prosić ją o rozmowę.

Uważam, że w tej sytuacji to Ewa - koleżanka forumowiczki Ona17 powinna pójść do księdza i sprawę załatwić jak należy a nie dąsać sie i dumać nad tym jaki to ksiądz jest okropny i nie pozwala jej spokojnie żyć. Tak naprawdę to nie on nie daje jej żyć, ale zatwardziałość, upór Ewy nie daje jej spokoju i może nie dać do czasu aż sama pójdzie do księdza aby sprawę załatwić - jako osoba dorosła.

Tak więc koleżance można pomóc po przez :

- rozmowę z nią i zachęcenie jej do odbycia rozmowy z księdzem - ksiądz to nie terrorysta czy jakiś despota,tyran aby miał się nad nią znęcać, ale człowiek, który po szczerej rozmowie może całkiem inaczej zacząć z nią postępować czy rozmawiać a twoja koleżanka może również odzyskać wewnętrzny pokój.

- pójście do księdza w jej imieniu na rozmowę i wyjaśnieniu sytuacji, oczywiście po wcześniejszej rozmowie z koleżanką i otrzymaniu od niej zgody na taką rozmowę - tutaj jednak warto się nad tym zastanowić czy warto sie tego podjąć, gdyż to też może przyzwyczaić twoją koeżankę do tego, że inni będą za nią rozwiązywać jej problemy emocjonalne. Ewa - jako osoba prawie już dorosła powinna sama takie sprawy rozwiązywać a nie wysługiwać się innymi. To ona potrzebuje pojednania z księdzem a nie ty i tak naprawdę to ta rozmowa jej nie ominie, jeśli chce normalnie chodzić do Kościoła czy nawet do tej wspólnoty modlitewnej.

- modlitwę za twoją koleżankę, aby Bóg pomógł jej dając światło na tą sytuację, aby uzdolnił ją do tego, by mogła samodzielnie rozwiązywać takie problemy, aby mogła zobaczyć w księdzu nie jakiegoś demona, ale Chrystusa, który chce sie z nią pojednać. Każdy kapłan uobecnia Chrystusa, ale też Chrystus przychodzi do każdego człowieka w innym człowieku, w tym, którego spotykamy na swojej drodze : czy to będzie ksiądz, czy złodziej, czy bezdomny, czy jakiś chromy człowiek.
Chrystus jest w każdym z nas i pragnie jedności i miłości, Natomiast demon kusi nas i odciąga od tego zamiaru pojednania się. Modlitwa może wiele tutaj pomóc, ale też bez działania sama modlitwa nie wiele da, sprawy nie rozwiąże. Oczywiście modlitwa za tego księdza też jest potrzebna, jego zachowania też mogą wynikać z jego słabości, więc każdy ksiądz potrzebuje modlitwy. Napewno jednak nie jest dobrym rozwiązaniem obgadywanie księży za ich plecami.
Bóg daje nam kapłanów aby nam pomagali w drodze do osiągnięcia życia wiecznego i z tego też powodu należy im sie szacunek - to należy podkreślić w rozmowie z twoją koleżanką.

- warto też zachęcić twoją koeżanke do odbycia spowiedzi, może w ten sposób spowiednik ją ukieruje na właściwy tor rozumowania, może jej pomoże zrozumieć, że takie chowanie sie nie wiele daje, nie rozwiąże jej problemu. Spowiedź powinna jej pomóc, o ile opowie o swoim problemie i poprosi o pomoc.

To wszystko co my możemy zrobić. Możemy coś doradzić, ale nie odbędziemy za twoją koleżankę rozmowy w sprawie pojednania.

Temat wkrótce zostanie ponownie zamknięty, dlatego jeśli ktoś ma jeszcze jakieś uwagi lub dobrą rade to zapraszam. Jednak bez osądzania, bo nie na tym polega pomoc.

Ona17
Jeśli ktoś ci pomógł przez swoją odpowiedź i chcesz go nagrodzić lub podziękować za pomoc to masz okazję, potem temat zostanie zamknięty. Myślę, że wystarczy czas do wtorku, we wtorek zamkniemy temat.

Reszta nalezy do twojej koleżanki. Możesz jej pomóc po przez doradzenie jej, ale możesz jej też zaszkodzić gdy ona będzie się tobą wysługiwała - jako osoba dorosła.

Ale, jeżeli już zaistniał spór obowiązkiem obydwu stron (przede wszystkim dziewczyny) jest dążyć do pojednania, a najpierw wyjaśnienia.

A dlaczego akurat "przede wszystkim dziewczyny"? Jeżeli ksiądz posuwa się do takich rzeczy, jak publiczne oczernianie, to chyba do niego należy wypowiedzenie słowa "przepraszam", i dążenie do pojednania, gdyż to on z prywatnego sporu zrobił publiczną nagonkę.



Nie możemy tu wnioskować, gdzie leży wina, po czyjej stronie, bo tak uczciwie, bezstronnie powiedziawszy ksiądz jest na pewno starszy od niej, na pewno o wiele mądrzejszy i to Jemu należy się dobre słowo, mądre słowo z tych dwu racji.


Tutaj widzę sporo sprzeczności:

1. Niestety, wiek nie zawsze równoznaczny jest z mądrością. Z własnego doświadczenia znam sporo osób młodych i bardzo mądrych, jak i wiele mających grubo ponad 50 lat, które mówią rzeczy bardziej absurdalne, bardziej trywialne i niedorzeczne niż 10-cio letnie dzieci. Wiek mądrości nie warunkuje.

2. Jeśli już uznajesz, że jest człowiekiem mądrzejszym, to chyba tym bardziej do niego należy zerwać z tą dziecinadą, z tymi publicznymi wyzwiskami, i pójść po rozum do głowy, nie uważasz?

A dodatkowo:

Ksiądz to nie święta krowa. Jako "pasterz", który powinien dążyć do wprowadzenie ładu, harmonii i miłości pomiędzy swoje owieczki (i siebie), jako osoba, która wybrała szczególne służenie Bogu (a miłość i pokój, czyli kardynalne boskie prawa, się w tym zdecydowanie zawierają), to właśnie szczególnie do niego należy rozwiązanie sytuacji, przeanalizowanie jej, porozmawianie, wyciągnięcie ręki i na nowo zaprowadzenie pokoju i miłości.

Tak nawiązując do przykładu pasterza - jeżeli pasterz "powadzi się z owcą" (owca mu ucieka, rzuca się, on jednocześnie na nią wrzeszczy, szturcha jakimś kijkiem - słowem, oboje są "winni"), i w konsekwencji są z tego problemy, to do pasterza należy rozwiązanie sytuacji, a nie do owcy.

Bo inaczej, po co byliby pasterze (i księża)? Żeby posiadać ładny tytuł, który w praktyce nie znaczy nic, ani, tym bardziej, nie zobowiązuje?

Jeżeli ksiądz posuwa się do takich rzeczy, jak publiczne oczernianie, to chyba do niego należy wypowiedzenie słowa "przepraszam", i dążenie do pojednania, gdyż to on z prywatnego sporu zrobił publiczną nagonkę.

Tutaj raczej nie było mowy o oczernianiu i nagonce. Ksiądz raczej nie zrobił niczego złego, aby musiał przepraszać, aczkolwiek jako osoba starsza i wdząc też reakcje danej osoby mógł to załatwić nieco inaczej, Często jednak jest też tak, że ludzie chcą przedstawiać swoje pomysły a ksiądz odbiera to jako swojego rodzaju pouczanie go - jak ma postępować, co uderza też w jego autorytet, gdyż jakby nie patrzeć jest osobą doświadczoną i wie jak ma prowadzić spotkania modlitewne. Najlepszym rozwiązaniem sytuacji - o czym już wspomianłem była by wspólna rozmowa między księdzem a tą koleżanką Ewą i próba wzajemnego pojednania się.
Księża to też słabi ludzie, więc nie traktujmy księży jako takich, którzy mają za każdym latać lub być wyjątkowo idealni, wyrozumiali. Mają swoje wady i zalety jak każdy z nas.



Tutaj raczej nie było mowy o oczernianiu i nagonce. Ksiądz raczej nie zrobił niczego złego, aby musiał przepraszać


Z tego, co mówiła autorka postu, ksiądz zaczął w małej parafii nie wprost mówić o sytuacji i odnosić się do niej (negatywnie) na forum publicznym. Przy czym, jako że, z tego, co było powiedziane, była to mała miejscowość, gdzie każdy każdego zna, i o każdym wie, było to w zasadzie równoznaczne z publiczną nagonką. A, co za tym idzie - zrobienie z prywatnego sporu publicznej nagonki.

Więc uważam, że owszem, w tym względzie ksiądz jak najbardziej MA za co przepraszać.



Najlepszym rozwiązaniem sytuacji - o czym już wspomianłem była by wspólna rozmowa między księdzem a tą koleżanką Ewą i próba wzajemnego pojednania się.


Z jednej strony zgadzam się, oczywiście. Z drugiej, nie oszukujmy się - jest to raczej prosty komunał. Na zasadzie: "najlepszą radą na wojny na świecie byłby światowy pokój".

Jak widać, to rozwiązanie jednak nie wchodzi w grę, gdyż każda z osób jest w tej parze uprzedzona do drugiej. Stąd raczej "obopólnego" rozwiązania próżno szukać.



Niekoniecznie. Mógłby wyjść jako pierwszy i podejść do danej osoby w nieco inny, bardziej przyjemny sposób, ale nie zrobił tego i widać miał ku temu jakiś powód dla którego tego nie zrobił i nie oznacza to, że jest z nim coś nie tak. człowiek jak każdy z nas.


Dwie sprawy:

1. Zauważ, że mowa była o innym kontekście. Chodziło mi o to, że jeśli już uznajemy, że ksiądz jest mądrzejszy, starszy i w ogóle och i ach, to raczej jako taki powinien pierwszy, poprzez swą mądrość, postarać się załagodzić spór, w którym pewną winę ponoszą obie strony.

Albo jeszcze inaczej: fakt, że ksiądz jest starszy i (rzekomo, bo tego nie wiem) mądrzejszy, nie jest argumentem za tym, by akurat ta dziewczyna podchodziła do niego, a nie odwrotnie.

2. Możliwe, że miał powód, a możliwe, że jest po prostu tak zatwardziały i zadufany w sobie, że urażona duma nie pozwoliła. Tego nie wiemy.



Ksądz to też nie święty aniołek, aby latać za każdym nadąsaym człowiekiem.


Nie, ale z kolei moim zdaniem status duchownego implikuje pewne standardy. Bo jeżeliby nie implikował, to tak w zasadzie - po co by nam byli księża? Żeby tylko mówić, a nie robić? Czym by było określenie "duszpasterz"? W zasadzie niczym, bo ów "pasterz" robiłby jedno, a mówił drugie.

Cóż, nieco abstrahując od tematu, a nawiązując jedynie do powyższego, moim zdaniem właśnie rozluźnienie standardów, bardzo dowolne podchodzenie do kwestii moralności, czy raczej dawania przykładu zachowaniem przez księży, jest jedną z najważniejszych przyczyn upadku, stoczenia się (moim zdaniem) Kościoła.

Że ksiądz to też człowiek - tak, owszem. Ale, zostając księdzem, powinien sięgać pewnych standardów. Po prostu - ślepy nie może prowadzić ślepców, Beznogi nie może uczyć innych chodzić, a głuchy - nauczać piękna muzyki.

To tak jak np z zawodem sędziego - to też człowiek. Ale, by zostać sędzią, i utrzymać to stanowisko, trzeba mieć idealną reputację. Nie może być sędzią ktoś, kto nagminnie dostaje kary za palenie trawki, czy za wdawanie się w uliczne bójki. Aby nim być, trzeba trzymać pewien standard.

Moim zdaniem, właśnie brak tego standardu w Kościele przyczynia się do jego upadku, a między innymi (by wrócić do tematu) do takich sytuacji jak powyższa, opisana w temacie.
Wszystko opiera się na zasadzie "ktoś o kimś opowiedział". Na ile pracowałam i pracuję z nastolatkami jakieś 10 lat (jako animator, towarzysz duchowy, przyjaciel, nauczyciel) to zwykle prawda zbliżona do obiektywnej nie istnieje, bo wpływem emocji i subiektywizacji wszystkiego wokół tak skutecznie zakłóca neutralny odbiór, że powstają nowe historie... do skrajności inaczej odbierane, niż przez drugą stronę. Bez obrazy dla nikogo - to naturalne. Nie twierdzę, że to nie jest wina kapłana, bo różni ludzie tę funkcję pełnią, niemniej jednak opiniowanie tak jednostronne może być bardzo krzywdzące.

Nadal uważam, że to jednak podchodzi pod obsmarowywanie osoby, drugiej strony "konfliktu", która nie wypowie się tutaj. W każdym sporze mamy obowiązek znać obie wersje zanim się osądzi i oceni. No ale jak tam sobie chcecie...

Zdaje się, że celem wątku w uproszczeniu było pytanie "poradzić porozmawiać czy nie". A robi się regularne dywagowanie ile księży to świnie i ile kościół ukrywa.

Widzę osądzanie kapłana jako winnego. Gdzie macie podstawy tak twierdzić Wiarygodne podstawy A nie relacje z trzeciej, bo nawet nie drugiej ręki
Annnika ma rację, tobie Drizzt chciałam odpowiedzieć szerzej, ale moja "produkcja" mi uciekła. Cóż, pofatyguję się po raz drugi, już nieco mniej powiem.
Oczywiście, że ksiądz to żaden święty, jak każdy tu z nas. I oczywiście, że ma też swoje widzimisię, czyli wady, jak każdy człowiek. Nie ma co rozgryzać tematu, bo, jak mówi Annnika sprawę znamy tylko z jednej strony. I to w dodatku być może nieobiektywną Nie osądzajmy więc. Uważam, że daliśmy sporo rad forumowiczce, ze na ile się dało - pomogliśmy. A reszta w jej gestii.
Hymmm, to widzę tutaj jedno niedomówienie. Zauważmy, że rozważamy sprawę tak, jak została nam przedstawiona. I z tego wyciągamy wnioski.

Wszelkie moje wnioski, które tu wyciągnąłem, wyciągnąłem z założeniem, że sprawa została przedstawiona nam w sposób obiektywny. Jeżeli tak nie jest - wtedy i wnioski mogą być inne.

Ale, jako że zostało nam zadane pytanie na forum w ten sposób, w ten sposób przedstawiona sytuacja, to JEDYNĄ naszą możliwością odpowiedzi jest odpowiadanie przy założeniu, że dane są prawdziwe.

Inaczej, jeśli nie poweźmiemy takiego założenia, temat można z powodzeniem skasować - bo nie moglibyśmy NIC powiedzieć, gdyż nie mamy bezposredniego dostępu do obiektywnych danych.

Tak więc oczywistym jest, że przyjąłem "z góry" założenie o obiektywności danych - inaczej jakakolwiek dyskusja byłaby niemożliwa.
Drizzt, teraz bardziej odpowiem ci prywatnie, niż inaczej, skoro tu wstawiłeś swoje zdanie (powyżej). Swietnie się z tobą dyskutowało, co nie znaczy, że mamy jednakowe zdanie.
Ja także wychodziłam z założenia, że prawda przedstawiona przez ona 17 była obiektywna.
Jeżeli zaś było inaczej, to ona 17 będzie miała wyrzuty sumienia.
Nie bardzo chyba możemy oskarżać księdza czy też koleżanki nie znając wypowiedzi na ten temat obu stron.Nie jest obiektywne zdanie ani koleżanki ani osoby piszącej o radę co ów koleżanka ma zrobić gdyż nie wiemy tak na prawdę jak było w rzeczywistości.Wypowiedż jednej osoby na ten temat niczego nie wnosi i nijak można takiej osobie pomóc nie wiedzą co ksiadz miały na ten temat do powiedzenia.Być moze to on miałby rację ze koleżanka obmawia go itd.. albo na odwrót...

nie znając wypowiedzi na ten temat obu stron
Ano właśnie, i o to się rozbija".
Nie, temat ten nie ma żadnego sensu. Dlatego właśnie - za Annniką - kłódka. Mam nadzieję, że już ostateczna.
Ostateczna. Ja też jestem za tym.