UmiĹscy
http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=5043
Hmmm... wydaje mi się, że samo zapłodnienie poza łonem nie musi być koniecznie czymś od razu złym, bo przecież faktycznie u niektórych par nie może dojść do zapłodnienia... Z tego, co się doczytałam, zapłodnioną komórkę umieszcza się później w macicy matki. Problemem jednak jest postępowanie z resztą zarodków
zgadzam się z moim przedmówcą ale jednak aspekt niszczenia pozostałych zarodków jest jednak dla mnie bardziej przekonujacy na NIE
Sa inne sposoby aby mieć upragnione dziecko niz zapłodnienie "in vitro" [chociażby adopcja] . A pozatym nie kazde zaplodnienie daje od razu szanse na urodzenie dziecka, prób mozna przeprowadzać bardzo wiele a każda z nich to kilka zabitych zarodków [czytaj malutkich człowieczków]
Offieczko, nie zgodzę sie. W samym poczęciu poza organizmem matki też nie jest samo dobro . Każdy ma prawo do tego, aby jego życie rozpoczęło się podczas normalnego aktu miłości, a nie pod światłami i w szkle. Każdy ma prawo do godnego poczęcia. Tutaj nie liczą się jedynie prawa rodziców, ale i dziecka.
Dochodzi do tego aspektu niszczenia pozostałych zarodków i traktowania człowieka jako towaru
Offieczko, nie zgodzę sie. W samym poczęciu poza organizmem matki też nie jest samo dobro . Każdy ma prawo do tego, aby jego życie rozpoczęło się podczas normalnego aktu miłości, a nie pod światłami i w szkle. Każdy ma prawo do godnego poczęcia. Tutaj nie liczą się jedynie prawa rodziców, ale i dziecka.
Dochodzi do tego aspektu niszczenia pozostałych zarodków i traktowania człowieka jako towaru
Dlatego taką sztuczność raczej trudno uznać za błogosławieństwo, a bynajmniej Kościół takiej metody nie uznaje. I słusznie, ponieważ nie prowadzi to do naturalnego poczęcia dziecka czyli według woli Bożej, a skoro chodzi tu o życie człowieka jako istoty Bożej, której życie daje tylko Bóg, zatem można a nawet trzeba uznać to za grzech, gdyż jest to manipulacja życiem człowieka, człowiek decyduje kiedy może dać innemu człowiekowi życie, jest to wbrew woli Bożej.
Pozdrawiam
No a co z rodzicami, z których jedno okazuje się bezpłodne? Weźmy na przykład rodzinę typowo katolicką. Biorąc ślub skąd mogli wiedzieć, że któreś z nich jest bezpłodne, skoro nie uprawiali seksu? I teraz co? Małżeństwo nieważne?
Znam takie małżeństwo, o którym piszesz Offco po wielu badaniach, probach leczenia etc, postanowili, że już nie będa na siłę starać się o dziecko, bo w pewnym momencie to tak zaczęło dla nich samych wygladać, tylko postanowili adoptować. Adopotowali najpierw jedno, a potem jeszcze dwójkę. I stworzyli bardzo szczęśliwą rodzinę. A małżeństwo przecież jest jak najbardziej ważne.
No tak, ale w innym temacie ktoś inny pisał, że bezpłodność w małżeństwie może spowodować, że małżeństwo jest nie ważne w świetle Kościoła, czyż nie?
Tylko tam jest rozróżnienie między bezpłodnością a impotencją, bo to raczej nie jedno i to samo.
Dlaczego nie jedno i to samo? I to i to uniemożliwia poczęcie dziecka. Bezpłodność też może być nabyta.
Myślę, że trochę OT robimy tą dyskują. W przypadku, o którym piszę, było u nich wszystko w porządku z funkcjonowaniem organizmu (nie wiem jak to inaczej nazwac). Pobrali się, wszystko było oki, tylko po 3 latach zaczeli sie niepokoic, dlaczego nie moga zajsc w ciaze. No i zaczeli sie badac i dopiero wtedy okazalo sie, ze jedno z nich jest bardzo malo plodne i stąd były problemy.
Offieczko, stwierdzenie nieważnosci jest tylko wtedy, gdy to było ukryte .
Offieczko, stwierdzenie nieważnosci jest tylko wtedy, gdy to było ukryte
Przepraszam, ale mówiliśmy, że nawet jak nie jest ukryte to małżeństwa nie można zawrzeć! Więc jak to w końcu jest??? O odpowiedź poproszę w temacie o niepłodności, żeby tutaj dalej OT nie robić.
Znam takie małżeństwo, o którym piszesz Offco po wielu badaniach, probach leczenia etc, postanowili, że już nie będa na siłę starać się o dziecko, bo w pewnym momencie to tak zaczęło dla nich samych wygladać, tylko postanowili adoptować. Adopotowali najpierw jedno, a potem jeszcze dwójkę. I stworzyli bardzo szczęśliwą rodzinę. A małżeństwo przecież jest jak najbardziej ważne.
Adopcja jest w takim przypadku najlepszym rozwiązaniem,jest zgodna z wolą Bożą, nauką Kościoła, który taką wolą się kieruje, co nie nadaje związkowi małżeńskiemu nieważności, nawet bardzo je umacnia, bo okazuje się miłość dziecku, które naprawdę tej miłości potrzebuje, często jest pod wpływem przykrych przeżyć.
Dlatego takie rozwiązanie jest znacznie lepsze niz wchodzenie w grzech w sytuacji sztucznego zapładniania. Nie widzę innego rozwiązania w przypadku, gdy jedna strona ma problemy z płodnością, a raczej jest bezpłodna.
Pozdrawiam
Znam małżeństwo które po 3 latach małżeństwa zdacydowało się na dziecko.1 ciąża poronienie w 9 tygodniu.Zaczeła się leczyć jedne lekarstwa drugie lekarstwa naróżniejsze badania i nic.Kolejne poronienie i tak przez kilka następnych lat.Adopcji nie brali pod uwagę.Po 4 latach leczenia zrobiła przerwę zmieniła ginekologa i lekarstwa.Po 3 miesiącach była w kolejnej ciąży.Tym razem nie poroniła i urodziła piękną zdrową córeczkę.Marzyła o drugim dziecku ale się bała bo dobrze pamiętała co przeszła.Po 5 latach od urodzenia córeczki pojawił się braciszek dla siostry i drugie dziecko dla rodziców.Tym razem bez lekarstw badań itd.Różne są drogi boże ale zawsze trzeba wierzyć i jeszcze raz wierzyć
Dokładnie, powierzenie takich spraw Bogu jest bardzo ważne, ale trzeba w takich sprawach uważać, bo w pewnym momencie posiadanie potomstwa staje się istnym zniewoleniem małżeństwa, co może w konsekwencji doprowadzić do poważnego kryzysu, a nawet rozpadu. Przeicież nawet w przypadku adopcji, nie oznacza to, że małżonkowie nie mogą się dalej starać o potomstwo.
Święta racja.
Przeicież nawet w przypadku adopcji, nie oznacza to, że małżonkowie nie mogą się dalej starać o potomstwo.
Moja koleżanka przez kilkanaście lat leczyła się i starała o dziecko - bezskutecznie. 3 lata temu adoptowali dziewczynke. Anka poddała się nie leczyła, zostawiła sprawe własnemu biegowi - obecnie jest w 8 miesiącu ciąży Jak sama twierdzi nie starali się o to dziecko, zaczeli nawet załatwiac kolejna adopcję. Tak chciał los
No właśnie, chodzi o to, żeby nic nie robić na siłę, ponieważ to zazwyczaj do niczego dobrego nie doprowadza. Przypuszczam zresztą, że takich przypadków to możnaby mnożyć i mnożyc.
No w sumie też słyszałam o takich cudach, co to jeden z rodziców bezpłodny i że tak bardzo się starał z drugim małżonkiem, aż w końcu zrezygnowali, aż tu nagle... dzidziuś
Ale są też i tacy, co im się takie fajne cuda nie zdarzają
Dlaczego nie jedno i to samo? I to i to uniemożliwia poczęcie dziecka. Bezpłodność też może być nabyta.
Chyba jest różnica pomiędzy bezpłodnością a np. brakiem u mężczyzny jąder?
Jak nie ma jąder = jest chyba bezpłodny, prawda?
Jak nie ma jąder = jest chyba bezpłodny, prawda?
O impotencji mówimy jeśli współżycie nie jest w ogóle możliwe (podałem właśnie taki konkretny przypadek, aby pokazać tylko tą różnicę).
Impotencja natomiast to całkiem inny problem i dotyczy sporej grupy ludzi.
Dokładnie, powierzenie takich spraw Bogu jest bardzo ważne, ale trzeba w takich sprawach uważać, bo w pewnym momencie posiadanie potomstwa staje się istnym zniewoleniem małżeństwa, co może w konsekwencji doprowadzić do poważnego kryzysu, a nawet rozpadu. Przeicież nawet w przypadku adopcji, nie oznacza to, że małżonkowie nie mogą się dalej starać o potomstwo.
Mogą się starać o potomstwo, ale tylko w naturalny sposób, a przynajmniej do tego powinni dążyć. Tylko to jest punkt widzenia Kościoła i nas, katolików. Raczej ci, którzy są po za Kościołem inaczej mogą na to patrzeć i napewno patrzą.
Adopcja jest jednym z tych własciwych rozwiązań naturalnych, w przypadku,gdy małżonkowie rzeczywiście nie mogą mieć dzieci, jednak jest to proces bardzo długi i trudny, nie łatwo jest adoptować dziecko, ze względu na przepisy prawne. Z jednej strony szkoda,że takie utrudnienia są, z drugiej zaś strony nowe środowisko do którego miało by trafić dziecko powinno być dobrze zbadane, przeanalizowane, by mogło mieć zapewnione warunki do prawidłowego rozwoju. Ale nie warto się poddawać w dążeniu do własnego potomstwa, Bóg może wiele pomóc, może naprawdę czynić cuda, ale warto go o to prosić.
Pozdrawiam
jednak jest to proces bardzo długi i trudny, nie łatwo jest adoptować dziecko, ze względu na przepisy prawne
Przyznam się, że w znajomym mi przypadku wszystko poszło szybko i gładko, całe formalności nie trwały dłużej niż pół roku
nie łatwo jest adoptować dziecko, ze względu na przepisy prawne.
To może i fakt, ale przepisy te są takie a nie inne (nie mówioę, że są doskonałe) bo trzeba zadbać aby dziecko trafiło w odpowiednie ręce, chcieć w tym wypadku to za mało.
nie łatwo jest adoptować dziecko, ze względu na przepisy prawne.
Bardzo dobrze ze nie jest tak łatwo dziecko to nie zabawka która jeżeli się znudzi poprostu się wyrzuca [wraca z powrotem do Domu Dziecka]. Często tak długie procedury powoduja ze przyszli rodzice widząc jaki ich trud czeka poprostu rezygnują. Uważam że lepszym jest wychowanie w DD niz narażanie dziecięcej psychiki na mozliwośc utraty zaufanie po kolejnej "nieudanej adopcji"
Każdy ma prawo do tego, aby jego życie rozpoczęło się podczas normalnego aktu miłości, a nie pod światłami i w szkle. Każdy ma prawo do godnego poczęcia. Tutaj nie liczą się jedynie prawa rodziców, ale i dziecka.
Mysle, ze sposob rozpoczecia zycia jest absolutnie bez znaczenia dla dziecka i z pewnoscia nie odczuje ono zadnego dyskomfortu z tego powodu. Nie bedzie tez "gorsze" od dzieci poczetych w sposob naturalny.
A ja uważam, że zapłodnienie invitro i klonowanie przyczyni się w przyszłości do wielu chorób genetycznych.
Chodzi o to, że kiedyś (np. 1000 lat temu) jak jakiś organizm miał wadliwe geny, to nie miał szans na reprodukcję i nie miał potomstwa. Często zmarł jeszcze w wieku dziecięcym. Tylko zdrowe i silne organizmy miały swoje potomstwo. Jest to selekcja naturalna, która dba o zachowanie dobrego genotypu. A teraz nawet ludzie z poważnymi wadami i chorobami dożywają wieku dojrzałego dzięki nowoczesnej medycynie.
Gdy sztucznie powieli się genotyp jakiegoś organizmu z wadą (np. nie mogącego mieć potomstwa z jakiegoś powodu), to to dziecko też będzie miało taką samą wadę i też będzie raczej bezpłodne. Po którymś tam pokoleniu tak sztucznie poczętym wada będzie coraz większa i dojdzie moim zdaniem do tego, że za jakiś czas ludzie bez inżynierii genetycznej i sztucznego zapłodnienia będą bezpłodni. Znaczy się faktycznie będą kompletnie bezpłodni, a dzieci będą mieli tylko i wyłącznie dzięki nowoczesnej medycynie.
Ingerencja w genotyp i sztuczne zapłodnienie godzi w naturalny mechanizm wszystkich organizmów żywych, a mianowicie selekcję naturalną. Dlatego prawdopodobnie kościół zabrania takich metod, gdyż są sprzecznie z prawem naturalnym.
A ja uważam, że zapłodnienie invitro i klonowanie przyczyni się w przyszłości do wielu chorób genetycznych.
Co ma invitro do chorob genetycznych? Ludzie, ktorzy maja schorzenia przekazywane w genach, moga je przekazac rownie dobrze rozmnazajac sie w sposob naturalny. Selecja naturalna to juz tez nie w temacie; kiedys ludzie o swietnym genomie umierali na grype czy cholore, a teoretycznie selekcja powinna ich "przepuscic". Jednak, jezeli juz tak piszesz, to chcialbym Cie zapytac - nie korzystasz z zadnych wynalazkow medycyny? Zamierzasz, jak zachorujesz?
Chociażby to, że bezpłodność może być też uwarunkowana genetycznie
???
brak mi słow.
zabił mnie normalnie zabił.
To jak wyjaśnicie fakt, że w jest coraz więcej małżeństw, które mają problemy z poczęciem dziecka?
A te osoby, które były urodzone dzięki sztucznemu zapłodnieniu mają teraz same problemy z poczęciem dziecka?
Inna sprawa czy połączone dwie komórki można już nazwać człowiekiem, jeśli nie mają jeszcze żadnych funkcji autonomicznych?
A tu mnie Gepardziku nieładnie zaskoczyłeś czyżbyś podważał człowieczeństwo dziecka od poczęcia czy funkcje ciała decydują o tym, czy jest się człowiekiem Nawet jednokomórkowy czlowiek to jednak człowiek, w jego genotypie są wszystkie jego cechy, które będzie miał po ukształtowaniu: kolor wosów, temperament ... skoro to nie człowiek, to co Zwierzę Roślina Grzybek
Moment połączenia. Wtedy powstaje maleńki człowiek.
Małżeństwo nie daje prawa do posiadania dziecka, lecz do podejmowania współżycia, w wyniku którego dziecko może się począć. Małżonkowie stwarzają odpowiednie "warunki" do poczęcia, natomiast to czy dziecko pocznie się, czy nie, to już od nich nie zależy. To jest "decyzja" Boga-Stwórcy i Jego wolę trzeba przyjąć (nawet jeśli jest bolesna). Dziecko jest dla małżonków darem i jako taki należy je przyjąć; nigdy nie jest rzeczą, która się małżonkom należy.
Dlaczego? BO TAK!
A bezplodnosc jest darem czy anty-darem? Bo nie wszyscy dostali, wiec jakos trzeba to nazwac.
Bo czasami to, czego się nauczymy analizując ten stan i wyciągając wnioski, zyskamy wiecej, niż kombinując, jakby się problemu pozbyć...
Ale czasami mamy do czynienia ze stanem, a niekoniecznie chorobą.. w każdym razie zmiana punktu podejścia pomaga sobie z tym poradzic
[quote="Gepardzik
Jeżeli mamy możliwość coś sami naprawić, polepszyć to czemu nie mamy tego zrobić, tylko zgadzać się na zły stan?
Twój kawał nie ma tu nic do rzeczy.Też znam pare takich.Napewno posiadasz własna definicje grzechu.Jeśli sam chcesz ustalać co wolno a co nie,to niestety chyba musisz sie wypisać z takiej ,,instytucji "jaką jest KRzK.O ile do takiej nalezysz.