UmiĹscy
Cześć. W tym roku zdaję maturę, a w przyszłym chciałabym już studiować prawo :). Mam takie pytanie: Na ile prawo jest "dziedziczne"? To znaczy, na ile posiadanie rodzica-prawnika pomaga? Nie mam tutaj na myśli tego co jest po studiach (czyli zdawania na aplikację), tylko same studia. Czy takie osoby uczą się zauważalnie lepiej? Może już na stracie dysponują lepszym słownictwem, sposobem myślenia, albo mają już odpowiednie podręczniki w domu, do tego wykute na pamięć? Jak taki stosunek "osoby z rodzin prawniczych-reszta" wygląda procentowo na 1 roku?
cos takiego nie istnieje Natka. kto ci takich bzdur naopowiadal?!
musisz zmierzyc swoja czaszke czy jest dostatecznie aryjska.
Normalnie załamka - nie dość, że brak rodziców prawników osłabia moje szanse na świetlaną (czy jakąkolwiek) przyszłość w świecie prawniczym, to teraz osłabia nawet moje zdolności naukowe? Pięknie, po prostu extra....:))
Dzieci prawniczych jest tu sporo, ale jakoś nie zauważyłam żeby dostały intelektualne fory od losu. Nie rodzą się z paragrafami zamiast połączeń nerwowych, tak jak i dzieci lekarzy nie rodzą się ze skalpelami w ręku.
Normalnie załamka!! jak można w ogole taki post wrzucic? normalnie jak mamy rodzicow prawnikow nic innego nie robimy tylko caly czas siedzimy z rodzicami i wkuwamy kodeksy i jak nie uzywamy w domu fachowego slownictwa to tata razy batogiem wymierza:) opanuj sie dziewczyno troche realizmy prosze!! bo slabne czytajac takie posty
A mój tata uczy matematyki, więc od podstawówki bawię się logarytmami i całkami, a do snu miałem czytane "Podstawy geometrii"
raczej Euklidesa...
dzieci prawników noszą teczki z prawdziwej skóry a reszta ze skaju
i zawsze wyrozniaja sie sposrod "jeansowego towarzystwa" swoim garniturem lub garsonka - tylko znanych projektantow:)
Ja nie wiem co Ci ludzie maja z tymi dziecmi prawnikow, jakis kompleks czy cos...?:P
Sam nie mam zadnego prawnika w rodzinie. O tym, czym jest naprawde prawo dowiedzialem sie dopiero tutaj, na studiach...
Tymczasem znam (dosyc dobrze) pewnego mlodzienca, ktory uczy sie obecnie w III klasie liceum, bedacego synem pani notariusz.
Chlopak juz 2 rok pracuje w wakacje w jej kancelarii. Obecnie pisze sam latwiejsze akty notarialne "z szablonu" i naprawde o bardzo wielu rzeczach ma wieksze pojecie niz ja po I roku.
W przytoczonym przykladzie nie ma mowy o zadnych przekretach czy ukladach. Po prostu chlopak ma mozliwosc obcowania z prawem i ja wykorzystuje. Z pewnoscia po dostaniu sie na studia jego zasob wiedzy bedzie o wiele wiekszy niz np. moj, przez co i nauka bedzie mu szla latwiej.
Hm, ja mam przyjemnosc - bo jednak zawsze to jakas pomoc - byc "prawniczym" dzieckiem, ale nie sadze, by samo to bylo gwarantem kariery w przyszlosci Na studiach o tyle latwiej, ze o niektorych rzeczach sie juz kiedys slyszalo, mozna zawsze rodzica o dana kwestie spytac (choc nie o wszystko oczywiscie), poprosic o poszukanie jakiegos aktu/ksiazki/miejsca na praktyki. Ale rodzice sie za nas na egzamin na uczelni nie naucza i egzaminu na aplikacje nie zdadza, wiec radze przede wszystkim wierzyc w siebie i pracowac, jako i ja staram sie czynic
jak mozna tak myslec?
Ma ona racje. Chociaż w rodzinie nie mam prawników, to jednak mam znajomych, których rodzice są prawnikami, sędziami itp. Oni nie chcą iść na prawo, ponieważ ma ją dość tej gadaniny na temat prawa - wiecie o co chodzi lub się domyślacie. Z jednej strony to jest złe bo po winni zachować tradycję rodziną, ale z drugiej strony dają szansę takim ludziom jak ja. Moje znajomości bardziej idą w stronę ekonomi, ale niestety matma u mnie słaba. Może ekonomia w przyszłości
Z jednej strony to jest złe bo po winni zachować tradycję rodziną
ze co?? kazdy powinien studiowac cos, co chociaz w miare mu pasuje
poza tym ja nie wyobrazam sobie isc w slady rodzicow/rodzenstwa, byc z nimi porownywana etc...
Moja mama zachowuje tradycję rodzinną. Nie jest jej z tym specjalnie dobrze.
Ale mi chodzi o taki aspekt bardziej ekonomiczno-społeczny. Broń Boże, jeżeli się ktoś nie nadaje na prawnika to do tego go nie przymuszać. Ale chodzi o to, że "firmy rodzinne" powinne być tworzone w Polsce. Pewna ciągłość. Ponieważ podnosi to prestiż przedsiębiorstwa w danej branży. W momencie kiedy firma zostaje przejęta przez kogoś z poza rodziny traci ona swoją pewną ugruntowaną pozycję.
U mnie w rodzinie prawnikami są ojciec, matka, babcia, dziadek (po kądzieli i po mieczu), pradziadkowie, szwagier, siostra, dwóch wujków, trzy ciocie, bratanek, czterech kuzynów, siostrzenica i jeszcze kilku tam innych. I muszę powiedzieć, że dobrze się z tym czuje... ze spokojem patrzę w przyszłość. Cóż, prawda jest taka, że bez odpowiednich koneksji można sobie ten kierunek podarować...
Widzę więc, że rodzina świadczy wszelki usługi w dziedzinie prawa. Oczywiście z jednej strony to jest dobre , dopóki ludzie z poza pewnego "układu" (sorry za PiS-owskie określenie) będą dopuszczali ludzi do pracy i aplikacji. A niestety w Polsce tak do końca nie jest.
Jak bym miał kontynuować tradycje rodzinne, to bym został informatykiem. W sumie rozumiem ten dialog, bo sam jako syn nauczyciela matematyki, brat studenta informatyki mam lepiej - jak czegoś nie rozumiem to mi ktoś z nich wytłumaczy i jest dobrze.
Ale na dłuższą metę to jest męczące jak wieczorem rozmawiają o nowym sprzęcie do komputera
Cóż, prawda jest taka, że bez odpowiednich koneksji można sobie ten kierunek podarować...
Bzdury. Znam tylu radców prawnych bez żadnych rodzinnych "prawniczych" genów, że hej... Czysty stereotyp - jeśli chcesz to dasz radę w tym zawodzie. Naturalnie, że będąc w rodzinie prawniczej ma się łatwiej - ma się gdzie praktykować, gdzie osłuchać z prawem, z kim się konsultować przy jakichś wątpliwościach, skąd brać podręczniki czy mieć dostęp do lexa. Ale wciąż nie jest to wszystko...
A mi się wydawało że Richtie tylko żartuje
Zapewne Zkaj przypuscil, ze pierwsza czesc wypowiedzi byla zartem, a druga juz nie.
Ja tam nie wiem
Generalnie tak sobie po prostu z przyzwyczajenia obalałem ten mit, obojętne jest mi raczej, czy Richtie żartował czy nie, mój post był pro publico bono, a nie tylko w nawiązaniu do jego posta
W moim przypadku też nie jest raczej dziedziczne, moja rodzina to projektanci
To i ja się wypowiem
Najzabawniejszy przypadek prawnika jaki znam to pewien notariusz. Facet zawsze krzyczy przy moich rodzicach, że prawnikiem trzeba się urodzić, że to sie wysysa z mlekiem matki, itp. Moja mama natomiast zawsze sprowadza go na ziemię, przypominając mu, że jego ojciec był rybakiem.
A prawda jest taka, że można przeżyć bez koneksji. To mit, że jak nie masz rodzica prawnika, to nie dasz rady. Jesteś dobry? Wierz mi, przeżyjesz Bez problemów znajdziesz kancelarię, a zdanie na aplikację obecnie zależy od Ciebie. Chyba, ze chcesz być prokuratorem lub sędzią. Tam się koneksje przydają, szczególnie przy rozdziale etatów.
Rozmowa przypomina mi fragment odcinka starego serialu "Czarna Żmija" z Attkinsonem. Wygląda to tak:
- Witam Panie Kapitanie i na wstępie chcę podziękować za ten zaszczyt, którym mnie Pan obdarował - mówi porucznik George
- Rozumiem, że będziesz moim adwokatem przed Sądem Wojennym - Mówi kapitan
- Oczywiście, to rodzinna tradycja. Mój wuj jest prawnikiem!
- Taaa, Twój wuj jest prawnikiem, ale...Ty nie jesteś...
Gadanie, że jak ktoś ma korzenie prawnicze sięgające Sejmu Czteroletniego, nie znaczy że nadaje się bardziej na prawnika niż na lekarza...:)
Moja rodzina to głównie inżynierowie budownictwa i lekarze, uprzedając pytanie.:)
Masz wspaniałą rodzinę! Gratuluję! Ile zarabiają Twoi rodzice? Jaki macie samochód?
Mój ojciec jest bezrobotny a mama jest technikiem medycznym. Bardzo ich kocham. Nauczyli mnie jak znajadować w życiu prawdziwych przyjaciół, jak zachowywać się z klasą (kiedyś może zastosuję ich rady), jak nie być bucem i być dumnym z tego co się ma. Nawet jak się ma tylko trochę tego co chciałoby się mieć. Nie dostanę się na aplikację bo nie interesują mnie drobne sumy i chcę spać na walucie, najlepiej obcej (franki szwajcarskie mają dobry papier). Uważam, że zawody prawnicze są stresujące a jako, że większość ludzi których spotykam na swojej drodze mnie denerwuje nie mam zamiaru się z nimi użerać. Ktoś ma pracować na mnie, na razie szukam sposobu - mam kilka pomysłów.
Studiuję po to, żeby umieć unikać art 5 KC jak będę kradł swój pierwszy milion pod pozorami legalnej działalności gospodarczej. Prawdziwą fortunę robi się gdy ktoś pracuje za Ciebie - chce stać się tym kimś, dla kogo duża grupa dobrze opłacanych ludzi będzie robić a sam chce spijać ekety ich pracy. Nie mam zamiaru brudzić sobie rąk po 35 roku życia i wtedy chce zacząć podróżować.
Mimo że mam prawników w rodzinie stwierdzam, że są trochę bucami - co zrobić?
Przębrnęłam przez całość tego wątku. I powiem wam jedno: zaj**iście mnie rozczarowało, to co tutaj wszyscy po kolei wypisujecie.
A tekst Asfalta dobił na koniec. CZy uważasz że praca po 35 roku życia to brudzenie rąk - sory ale masz chyba jakiś wypaczony obraz rzeczywistości. Mimo wszystko życze Ci tego pierwszego miliona i i podróży bez liku.
A tym którzy naprawdę chcą zająć się prawem i dostać na aplikacje, tylko tyle powem: cięzka praca pozwala zdobyć wszystko. Troche wysiłku w osiąganiu upragnionych celów jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A wręcz przeciwnie im coś jest cięższe do zdobycia tym bardziej cieszy jak to już osiągniemy. Oczywiście rzeczywistość rzuca nam często kłody od nogi ale trzeba je przeskakiwać lub unikać. Znam niejednego, kto bez koneksji rodzinnych zrobił aplikacje , otworzył własną kancelarię i cieszy się dużym powodzeniem na rynku. Osoby te są dowodem,że się udaje. Oczywiście trzeba tylko chcieć !
Telka, teraz ja odebrałam post Asfalta jako żart
A zasadniczo to zawsze jest latwiej jak ma sie jakies znajomosci (ja nie mam, ale nie czuję sie przez to gorzej), ale jak jestes beznadziejny to nawet i to nie pomoze
CZy uważasz że praca po 35 roku życia to brudzenie rąk - sory ale masz chyba jakiś wypaczony obraz rzeczywistości.
Sory ale nie napisałem czegoś takiego. Rzeczywistość jaka jest każdy widzi. Każda praca brudzi ręce - bo jak nie gnojem to tuszem z pióra się utytłasz (jak już jesteśmy dosłowni). A dlaczego dobił? Uważam, że jest skrajnie optymistyczny! Dopóki nie będzie w świadomości narodu przewrotnej myśli o KONIECZNOŚCI tworzenia nowych miejsc pracy (co obfituje w ZYSK o tak! pieniążki kochane pieniążki!!!) to będziemy się martwić czy ktoś nie chce bardziej niż my - bo wtedy nasze chęci są w rankingu chęci na 100 miejscu i nie ma już dla nas szans na aplikacje:)! Nie chcę użerać się z rozwodnikami (wiem jacy są upierdliwi:), wdowami i ich estamentami, mordercami, gwałcicielami, pedofilami, zabieraniem ludziom ich ostatniego maybacha...
Trzeba tylko chcieć;) Tylko? Powodzenia i żeby oprócz tych chęci coś innego Ci brukuje drogi życia!
Masz wspaniałą rodzinę! Gratuluję! Ile zarabiają Twoi rodzice? Jaki macie samochód?
Aslaft, za taki tekst powinienem Ci dać po pysku, ale świadczy on o Tobie...
spuść powietrze bo się rozpękniesz
A i uprzedzając pytanie: tak uważam, że uprzedzanie pytań które nie są i nie będą zadane sprawia, że wyłazi z Ciebie BUC przez duże TZ!
I uprzedzając pytanie: pysk? nie mierz ludzi swoją miarą!
I uprzedzając pytanie: chyba Ty tej...
Ehh prostaczku...
A to co.......???????
loko loko
Jakto "co?" !! Kolejna nieprzenikniona metaforyczna fotografia dreha.